Premier Wielkiej Brytanii Theresa May zapowiedziała rezygnację z funkcji przewodniczącej Partii Konserwatywnej, co pociąga za sobą także zmianę na urzędzie szefa rządu. Przyszłość jej kraju wygląda równie niejasno, jak dotąd.
– Jest dla mnie jasne, że w najlepszym interesie naszego kraju leży, by wysiłki [w kwestii brexitu – przyp. red.] prowadził nowy premier – oświadczyła po zebraniu Komitetu 1922, będącego odpowiednikiem frakcji parlamentarnej konserwatystów.
Pani May ma za sobą trzy lata usilnych starań o doprowadzenie do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Doprowadziła do wypracowania szczegółowej umowy z UE w sprawie brexitu, ale nie zdołała do niej przekonać członków własnej partii, przez co przegrała kolejne głosowania nad nią w parlamencie. Długo opierała się przed złożeniem dymisji, licząc na znalezienie jakiegoś rozwiązania – ale bez efektu.
Co teraz? Konserwatyści wybiorą nowego lidera; jeśli jest więcej niż jeden kandydat, to parlamentarzyści wybierają dwóch, spośród których lider wybrany zostanie w głosowaniu 120 tys. członków partii. To może potrwać do końca lipca. Wśród chętnych są: Boris Johnson, były szef dyplomacji, zdecydowany zwolennik brexitu; Michael Gove, minister środowiska; Jeremy Hunt, były minister zdrowia i aktualny szef MSZ. Ale konserwatyści nie mają większości w Izbie Gmin i muszą polegać na posłach północnoirlandzkiej Partii Demokratycznych Unionistów.
Rysuje się kilka scenariuszy:
1. Brexit bez porozumienia z UE, realny, gdy premierem zostanie Johnson. Amerykański bank inwestycyjny JPMorgan szacuje szanse takiego rozwiązania na 25 proc., a francuski BNP Paribas na 40 proc.
2. Przedterminowe wybory, możliwe, gdy zagłosuje za nimi 2/3 parlamentarzystów lub rząd przegra wotum nieufności i nie uda się wyłonić nowego, z odpowiednim poparciem. Tu dalsze rozwiązania zależeć będą od tego kto wygra wybory.
3. Rezygnacja z brexitu i nowe referendum w tej sprawie, zwłaszcza, jeśli dojdzie do wyborów i wygrają laburzyści.
Tak czy owak, decyzja Theresy May powoduje, że dochodzi do nowego rozdania. Bo nad Tamizą trwał pat: gdy nie było szans na nowe porozumienie z UE, pani May mogła tylko po raz kolejny proponować tą samą, odrzuconą kilkakrotnie umowę. Co prawda dalej nie wiadomo, co się stanie, ale przynajmniej może stać się coś innego niż trwanie przy rozwiązaniu, którego nie chciała większość. Jednak wyniki wyborów europejskich pokazują, że sytuacja jest wciąż nieprzewidywalna. Nowa Brexit Party, zdecydowanie popierająca wyjście z UE, otrzymała najwięcej głosów (około jednej trzeciej), proeuropejscy liberalni demokraci zaś znaleźli się na drugim miejscu. Laburzyści są dopiero na trzecim, za nim Zieloni, a konserwatyści uzyskali mniej niż 10 proc.