Pod naciskiem gwałtownych protestów prezydent Nikaragui Daniel Ortega postanowił w niedzielę zrezygnować z niepopularnej reformy opieki społecznej. Protesty, podczas których zginęło co najmniej 25 osób, a ok. 100 zostało rannych, przekształciły się w największe zagrożenie dla jego rządów.

Reforma przewidywała zwiększenie składki na ubezpieczenia społeczne i jednocześnie obniżenie emerytury.
– Rząd zgadza się na wznowienie dialogu na rzecz pokoju, stabilności i pracy, aby nasz kraj nie musiał mieć do czynienia z terrorem, tak jak teraz – oświadczył Ortega.
– Będziemy musieli przyjrzeć się temu, jakie zmiany można wprowadzić w tym dekrecie lub czy musimy przygotować nowy. Mamy nadzieję, że uda nam się znaleźć lepszy sposób na dokonanie tych zmian – dodał.
Władze argumentowały, że zmiany w systemie zabezpieczeń społecznych są niezbędne. W środę, po zatwierdzeniu reformy przez rząd, na ulice wyszły setki emerytów. Wkrótce przyłączyły się do nich tysiące studentów i pracowników.
Sytuacja zaostrzyła się w piątek, w trzecim dniu protestów, gdy wznoszono barykady, dochodziło do starć z policją, niszczono budynki rządowe w stolicy i innych miastach. W stolicy kraju Managui doszło do plądrowania sklepów.
Reformie sprzeciwiają się też przedstawiciele biznesu i eksperci, którzy postrzegają ją jako taktykę rządu, by uniknąć bankructwa systemu ubezpieczeń społecznych. Obawiają się też, że zmiany mogą przyczynić się do zwiększenia bezrobocia w kraju, zmniejszania konsumpcji i konkurencyjności oraz pogorszenia się klimatu biznesowego.(PAP)