19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Kto się zakiwał?

Ocena: 0
1233

 


TRAGEDIA UKRAINY

Niestety, do wygranych trudno też zaliczyć drugą stronę konfliktu. Ukraina, nawet jeśli dzięki pomocy NATO odniesie zwycięstwo (czego jej szczerze życzymy), to będzie to sukces na miarę Pyrrusa. Kraj leży w ruinie. Z czysto finansowego punktu widzenia Ukraina jest niewypłacalna. Według oficjalnych danych opuściło ją prawie 8 milionów obywateli, czyli około jednej piątej ludności. Kobiety i dzieci stanowią zdecydowaną większość uchodźców, zatem jaka przyszłość czeka to umęczone państwo? Oficjalne statystyki mówią o kilkunastu tysiącach poległych, rzeczywiste dane są zapewne znacznie wyższe.

Czy Ukraina mogła uniknąć tego konfliktu? Geneza wojny jest złożona. Tezy wyłożone w 2015 r. przez prof. Johna Mearsheimera, znakomitego znawcę stosunków międzynarodowych, wnoszą tu niemało (zainteresowanych odsyłam do nagrania tego wykładu na YouTubie).

Skupmy się jednak na ostatnich miesiącach. Sukcesy ostatniej kontrofensywy spowodowały istotne usztywnienie stanowiska Kijowa. Głosi ono: po pierwsze, żadnych negocjacji tak długo, jak Putin jest u władzy, po drugie, negocjacje będą możliwe dopiero po wyzwoleniu całego okupowanego obszaru włącznie z Krymem. Z moralnego punktu widzenia są to warunki w pełni uzasadnione, ale moralność i rzeczywistość polityczna rzadko idą w parze.

Na początku listopada Waszyngton wysłał do Wołodymyra Zełenskiego sygnały zachęcające go do przyjęcia bardziej elastycznej postawy. Miesiąc później prezydent Joe Biden mimochodem wyraził gotowość do odbycia rozmów na temat wojny ze swym rosyjskim odpowiednikiem. Podobne stanowisko zajęły Niemcy i Francja.

Zachód cały czas powtarza, że nic o Ukrainie bez Ukrainy, ale przed Kijowem teraz chyba bardzo trudny moment, przejście od ogromnego optymizmu do realizmu. Wyjaśnienie tego zwrotu cierpiącej, ale jednocześnie zdeterminowanej części społeczeństwa nie będzie łatwe. Można więc mieć obawy, że Ukrainę czekają dalsze ciężkie straty.

 


USA I POLSKA

Establishment w Waszyngtonie również odrobinę się zagalopował. Pokonanie Rosji, nawet jeśli byłoby możliwe w obliczu rosyjskiego arsenału atomowego, nie było chyba w planach. Dzięki niezwykłej waleczności ukraińskiego wojska, pomocy Zachodu i ogromnym błędom napastnika eskalacja działań osiągnęła niepokojący poziom. Jak to niedawno określił wspomniany Mearsheimer, Zachód bawi się w rosyjską ruletkę z atomowym konfliktem w tle. Nikt za Atlantykiem takiego rozwoju sytuacji się nie spodziewał i chyba mało kto go pożąda. Tymczasem, dzięki niesłychanie dynamicznej i skutecznej działalności w mediach, prezydent Zełenski wybił się na pierwszoplanową postać i chyba zachowuje się nie całkiem zgodnie ze scenariuszem. Dla Kijowa w grę wchodzi tylko całkowite zwycięstwo, co może okazać się zbyt optymistycznym celem.

Na tym tle nasza polityka zagraniczna nie wygląda źle. Czynnie włączyliśmy się w program pomocy, Polska jest kluczowym szlakiem przerzutu pomocy wojskowej i przyjęła największą liczbę uchodźców. Powyższe jednak nie znaczy, że lepiej być nie mogło.

NATO to jest „drużyna” i tak jak w każdym sportowym zespole jest trener i kapitan, którzy mają nieco więcej do powiedzenia niż inni zawodnicy. Polska jest stosunkowo młodym graczem i musi zapracować na szacunek kolegów, szczególnie jeśli marzy o tak odpowiedzialnej roli, jak udział w programie nuclear sharing. Do takiego pożądanego stanu rzeczy dochodzi się ciężką pracą, a ponad wszystko świetną znajomością i znakomitym osądem sytuacji. Mamy tu spore osiągnięcia, okazało się, że nasze widzenie Rosji było trafne – państwo to stanowi zagrożenie i nie należy z nim wchodzić w zbyt bliską zażyłość. Doskonale przekonują się o tym ci, którzy stawiali na rosyjskie nośniki energii.

Natomiast nad Wisłą ciągle brakuje dobrego zrozumienia metod działania i celów Zachodu. W NATO ponad wszystko ceni się grę zespołową – w przeciwieństwie do indywidualnych popisów. Dobrym przykładem braku zgrania z resztą „drużyny” był incydent w Przewodowie. Pierwsza polska diagnoza głosiła, że to była rosyjska rakieta. Tymczasem sojusznicy posiadali lepsze informacje i okazało się, że nasze odwoływanie się do artykułu 4 Układu było zbędne. Podobnie mają się sprawy z pomysłem przekazania Ukrainie niemieckich Patriotów. Po pierwsze, taki krok oznaczałby ogromną eskalację konfliktu. Po drugie – czy ten pomysł zachęca sojuszników do nawiązania z Polską bliższej współpracy albo pospieszenia jej z pomocą w przyszłości?

W sumie jednak, dzięki nieodpowiedzialnemu zachowaniu Putina, nasza sytuacja strategiczna radykalnie się poprawiła. Wbrew kasandrycznym wypowiedziom różnych „znawców” Amerykanie stanęli na wysokości zadania i mamy wszelkie podstawy, żeby sądzić, że tak też będzie w przyszłości. Teraz chodzi o to, aby unikać ułańskich szarż, ale owocną współpracą i zgraniem z całą natowską drużyną, szczególnie z USA, zyskiwać poważanie i uznanie.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter