Odpowiedzią na nękające Francję akty terroru mają być nowe, drastyczne przepisy antyterrorystyczne
fot. PAP/EPA/PHILIPPE WOJAZERNa razie Francuzi przyjęli je ze zrozumieniem, ale jeśli zostaną one niewłaściwie wykorzystane lub nie przyniosą pożądanych efektów, kłopoty będzie miał prezydent Emmanuel Macron i rząd, zmagający się z rekordowo niskim poparciem. Najnowszy sondaż przeprowadzony dla Radio Classique i Les Echos wykazał, że aż 54 proc. Francuzów nie wierzy, iż prezydent zdoła rozwiązać problemy społeczne i gospodarcze kraju, a 27 proc. badanych nie ufa mu w ogóle. Zaledwie 40 proc. jest zadowolonych z jego działań, co zresztą oznacza minimalną poprawę, bo we wrześniu było to 37 proc.
Nie do pozazdroszczenia jest sytuacja premiera Edouarda Philippe’a. Z niego zadowolonych jest 36 proc. badanych (ale było 32 proc.), jednak aż połowa z nich jest przekonana, że szef rządu nie zdoła poradzić sobie ze stojącymi przed nim zadaniami.
Tymczasem Macron chce reformować i Francję, i Unię Europejską – a tę ostatnią w bardzo radykalny sposób. Mówił, że będzie dążył do głębszej integracji strefy euro, utworzenia jej oddzielnego parlamentu i budżetu oraz stworzenia centralnych inwestycji europejskich. Jak przekona do tego innych, w tym kanclerz Niemiec Angelę Merkel – sceptycznie nastawioną do jego idei – jeśli ma takie kłopoty we własnym kraju?
Terroryzm wyznacza agendę
Ostatni okres znów oznaczał dla Francuzów dramatyczne ataki terrorystyczne: 1 października w Marsylii mężczyzna krzyczący Allahu akbar! pobił na śmierć dwie młode kobiety; 9 sierpnia pod Paryżem mężczyzna wjechał samochodem w grupę żołnierzy; 19 lipca algierski islamista zaatakował koło katedry Notre Dame w Paryżu policjanta przy użyciu młotka; kilka miesięcy wcześniej inny islamista otworzył ogień do policjantów na Polach Elizejskich…
Lista jest bardzo długa. Podobnie jak lista ofiar: 14 lipca 2016 r. w wyniku ataku terrorystycznego w Nicei zginęło 86 osób, a rannych zostało 434; w listopadzie 2015 r. w Paryżu śmierć poniosło 130 osób, a rannych zostało 368.
Macron chce reformować i Francję, i Unię Europejską – w bardzo radykalny sposób
Od 2015 r. we Francji obowiązywał stan wyjątkowy. To najdłużej obowiązujące przepisy specjalne od wojny algierskiej w latach 60. XX w. Prezydent Macron obiecywał, że stan wojenny zostanie zniesiony pod warunkiem wprowadzenia ostrzejszej ustawy antyterrorystycznej. I tak się też stało: 415 głosami „za”, przy 127 „przeciw” i 19 wstrzymujących się policja zyskała nowe, specjalne uprawnienia.
Teraz policjanci będą mogli przeprowadzać przeszukania mieszkań bez specjalnego nakazu i nadzoru sądowego. Władze będą mogły stosować wobec podejrzanych areszt domowy, również bez decyzji sądu. Wprowadzone zostały szczególne ograniczenia zgromadzeń w pobliżu miejsc kultu religijnego. W kraju trwa operacja „Sentinelle” („Wartownik”): 10 tys. żołnierzy, a także 4700 policjantów i żandarmów patroluje ulice francuskich miast, starając się przeszkodzić ewentualnym zamachom terrorystycznym.
– Francja pozostaje w stanie wojny – mówił przed głosowaniem w parlamencie szef MSW Gerard Collomb. – Nowe przepisy pomogą chronić mieszkańców naszego kraju – podkreślał.
Czy rzeczywiście – to się dopiero okaże. Stan wyjątkowy przecież niewiele pomógł.
Problemów cały worek
Oczywiście, Francja ma także inne problemy niż tylko terroryzm. Prezydent Macron usiłuje znaleźć konieczne dla dopięcia budżetu 4,5 mld euro, co przede wszystkim pozwoli na ograniczenie deficytu do 3 proc. PKB, wymagane przez Unię Europejską. To jednak oznacza znaczące cięcia, w tym na przykład 300 mln euro rocznie mniej dla szkół wyższych, wbrew wcześniejszym obietnicom, a także ogromne ograniczenia w dofinansowaniu samorządów – o 13 mld euro mniej do 2022 r.
Paradoksalnie jednak, ograniczając wydatki budżetowe, Macron zmniejsza również podatki. I tak CIT, czyli podatek od dochodów przedsiębiorstw, zostanie zmniejszony z 33,3 do 25 proc. Były socjalistyczny minister gospodarki Michel Sapin, wypowiadając się dla pisma „Paris Match”, stwierdził, że efektem tej zmiany będzie „drastyczne zwiększenie nierówności”. Ale obecny minister finansów Bruno Le Marie dowodzi, że nowy budżet ma przyśpieszyć wzrost gospodarczy kraju i jest uczciwy, bo „zgodny z oczekiwaniami wszystkich obywateli Francji, bez żadnego wyjątku”.