O tym, że kampania prezydencka, choć oficjalnie nieogłoszona, zaczyna nabierać intensywnych kolorów, przekonuje nas każdy dzień.
![](imgs_upload/zdjecia/202412/mid-24c02589.jpg)
Marszałek sejmu Szymon Hołownia zasugerował, że mogą polować na niego służby. Media popierające KO, na czele z „Newsweekiem”, zarzuciły mu, że „studiował” w Collegium Humanum, uczelni oskarżanej o handel dyplomami. Czy Hołownia jest na celowniku? Dopiero co zaatakował, pierwszy raz tak ostro, Rafała Trzaskowskiego jako człowieka nienadającego się na prezydenta państwa.
Rozprawa z Hołownią byłaby walką „bratobójczą”. Ogłasza on, że jest kandydatem niezależnym, próbującym przełamać podział na dwa obozy. Nie umie jednak wskazać, co go różni od formacji Tuska. Jawi się wręcz jako jej klon. Już sam start nachylonego w lewo Trzaskowskiego zredukował poparcie dla marszałka do 9 proc. Jeśli podjęto akcję przeciw niemu, to oznacza, że KO chce wyczyścić pole jeszcze przed pierwszą turą. Trzaskowski może marzyć, że drugiej nie będzie.
Przez chwilę się zdawało, że tak może być, nie tylko z powodu osłabienia Hołowni. Prawybory w KO miały tę wadę, że Trzaskowski i szef MSZ Radosław Sikorski u ich końca mocno się atakowali. Ale zarazem ich obóz dominował w mediach przez wiele dni. Prezydentowi stolicy dało to pretekst do objazdów kraju, czyli do bardzo wczesnej kampanii właściwej. Stworzono też fikcję demokratycznego współzawodnictwa.
JEDYNY KANDYDAT
Na tym tle PiS wydawało się pogubione. Od miesięcy wypuszczało nazwiska kilku „prekandydatów”, z konkluzją, że potrzebne są dodatkowe badania, by sprawdzić, który jest najlepszy. Nie budowało to pozycji żadnego z nich. Ten czas się jednak skończył. Po nominacji Trzaskowskiego PiS było zmuszone przerwać hamletyczne drgawki. Postawiono na prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Karola Nawrockiego. Bezpartyjny historyk konkurował z zawodowymi politykami: Tobiaszem Bocheńskim czy Przemysławem Czarnkiem. Prezes wybrał jego.
Ten wybór wywołał falę krytyki w mediach społecznościowych, nie tylko wśród oponentów PiS. Liczni sympatycy prawicy uznali kandydata za postać przypadkową, prawie nieznaną i pozbawioną kwalifikacji. To wrażenie wzmocnił pierwszy występ Nawrockiego w krakowskiej hali, gdzie w 2014 r. ogłaszano kandydatem Andrzeja Dudę. Prezes IPN, formalnie zgłoszony przez bezpartyjny komitet, miał mówić, zdaniem krytyków, za długo i z kartki.
Gwoli sprawiedliwości: znam takich, którzy uważają, że to jedyny kandydat PiS, którego chcieliby poprzeć. Bo jest pryncypialny, nieuwikłany w partyjne interesy i po boksersku twardy. Z pewnością nie ma dogłębnej wiedzy Mateusza Morawieckiego o funkcjonowaniu państwa. Trudno wygrać wybory optowaniem za tożsamościową polityką historyczną. Ale były premier został skreślony od razu. Bo łatwo go obciążyć odpowiedzialnością za osiem lat rządów PiS. Ciężko sobie wyobrazić elektorat Konfederacji, który udziela mu poparcia w drugiej turze.
Z kolei Czarnek jest błyskotliwym polemistą, popularnym w samym PiS. Ale ciąży na nim ideologiczna wyrazistość i wynikający z niej negatywny elektorat. To ewidentnie potrawa dla już przekonanych. Inne nazwiska polityków PiS też kojarzą się z okopywaniem w partyjnych opłotkach. Wydaje się, że ostatecznie Kaczyński nie miał wyboru. Musiał sięgnąć po kogoś z czystą polityczną kartą.
Może powinien poszukać jeszcze dalej od swojej partii. W internecie popularna była wśród zwolenników prawicy postać błyskotliwego, dobrze wyglądającego ambasadora w USA Marka Magierowskiego. Dla Kaczyńskiego dystans takich ludzi wobec PiS to powód do nieufności. Jego współpracownicy tłumaczą mi, że Magierowski to typ zimnego profesjonalisty, a potrzeba kogoś żarliwego, o ludowym, w tym przypadku robotniczym, pochodzeniu.
ATAK ROZPOCZĘTY
Oczywiście wątek ludowo-sportowy ma też zdradliwe wymiary. Za argument przeciw prezesowi IPN uznaje się jego zdjęcie z Pawłem Masiakiem, zawodnikiem freak fightów. To człowiek podejrzewany o kierowanie gangiem sutenerów. Nawrocki twierdzi, że spotkał go po latach i traktował jako kolegę sportowca, obaj wszak uprawiali boks. Będzie to jednak paliwem do ataków i memów. Słabością stawiania na kandydatów spoza zawodowej polityki jest to, że partyjne mechanizmy nie prześwietlają do końca ich biografii.
Zmasowany atak na Nawrockiego już się rozpoczął. Czasem groteskowy, jak komentarze w TVP dr Katarzyny Bąkowicz z SWPS, oburzającej się zdjęciem przedstawiającym heilujących młodzieńców. Jednym z nich miał być obecny prezes IPN. Okazało się, że na fotce był Tomasz Greniuch, nacjonalista zwolniony z IPN jeszcze za poprzedniego kierownictwa. Doktor Bąkowicz jest podobno osobą „zajmującą się naukowo dezinformacją”. Faktycznie…
Komentator „Wyborczej” nazywa Nawrockiego Dyzmą i Edkiem z „Tanga” Mrożka. Próbuje się z niego zrobić ponurego prawicowego siepacza do wynajęcia. Groźniejsze jest jednak lekceważenie. Doktor Marcin Duma, szef sondażowni IBRIS, chyba pierwszy wyraził przed kamerami Polsatu przypuszczenie, że jeśli Nawrocki będzie słabo wypadał w sondażach, na początku 2025 r. zostanie podmieniony na kandydata „partyjnego”. „Nawrocki naprawdę? Na próbę?” – pyta na okładce tygodnik „Polityka”. To przekonanie o tymczasowości kandydata „znikąd” eksploatują politycy opozycji pospołu z niektórymi rozczarowanymi zwolennikami PiS.
KIEPSKIE WIANO
Taka podmianka byłaby naturalnie kiepskim wianem dla kolejnego kandydata głównej partii opozycji. A przecież można na obecną sytuację spojrzeć całkiem inaczej. Kanonada drugiej strony wyraźnie ciągnie historyka w górę. Na platformie X pojawił się wpis Łukasza Pawłowskiego, eksperta od politycznego marketingu, bliskiego Trzaskowskiemu. „Widzę, że główny nurt robi kolejny dzień kampanię Nawrockiemu. O przełomowych prawyborach jakaś dziwna cisza. Jak to jest nie wyciągać wniosków z przeszłości?”. Zawtórował mu były naczelny „Faktu” Robert Feluś. „Mnie najbardziej śmieszą te wszystkie wpisy, jak to jest już po Nawrockim. (…) Tymczasem «skończony» kandydat w pierwszym sondażu ma 26 proc.”.
No właśnie. To sondaż Opinii 24, pierwszy po rozdaniu wszystkich kart. Trzaskowski ma w nim 41 proc. w pierwszej turze, Nawrocki – 26, Sławomir Mentzen z Konfederacji – 12, Hołownia – 9. Na przełomie 2014 i 2015 r. mało znany Andrzej Duda dostawał w kolejnych sondażach po kilkanaście procent. W żadnym badaniu do samego końca nie zajął pierwszego miejsca przed Bronisławem Komorowskim. I wygrał.
Oczywiście sytuacja była inna. W 2014 r. PiS było opozycją świeżą i pełną pomysłów, obóz PO zgrał się ośmioma latami władzy. Teraz jest na odwrót, choć nie całkiem. PiS jest mocno zużyte władzą, ale Trzaskowski nie startuje z opozycji.
Rząd Tuska zdążył zaliczyć wszystkie możliwe wpadki, skompromitować się niedotrzymanymi obietnicami i zapaścią finansów. Ale jak na złość Trzaskowskiego trudno z tym bezpośrednio kojarzyć. Błędy w zarządzaniu Warszawą obchodzą tylko jej mieszkańców, a tu większość wybacza mu wszystko. Owszem, można mu wypomnieć ideologiczne zacietrzewienie antyklerykała (zarządzenie o zdejmowaniu krzyży w urzędach) i rzecznika wszelkich politpoprawności. Ale jeśli myśli twardo, to przemawia łagodnie. To go czyni teflonowym.
PIĘKNE SŁÓWKA
A przecież czeka nas w istocie apokaliptyczne starcie dwóch odmiennych systemów wartości. Ostatni konserwatywny platformers Bogusław Sonik przyłączył się do komitetu Nawrockiego. Tyle że Trzaskowski, przystojny, elokwentny polityk, umie rozmywać kanty tej wojny beztroskim, pełnym okrągłych formułek paplaniem. Jest kandydatem obozu przemocy, nie tylko słownej (tu zasługi mają obie strony), ale prawno-administracyjnej. Czym jest w końcu pozbawienie przez PKW koalicyjną większością finansowania opozycyjnej partii z budżetu? Ale to także można zagłuszyć pięknymi słówkami.
Czy mało doświadczonemu Nawrockiemu uda się pokazać Polakom ideologiczną skrajność Trzaskowskiego i przekonać ich, że polityczna równowaga jest większą wartością niż bezwzględna dominacja coraz bardziej autorytarnych liberałów? Wciągany w kolejne awantury, może pójść tropem stałego tłumaczenia się, a i tak wypaść na bardziej agresywnego. Formacja, która go wystawiła, jest zapędzana do narożnika. On sam także – jeśli przegra, Tusk natychmiast zlikwiduje IPN.
Możliwe, że jednak wykaże się stalowymi nerwami, a doradcy zrobią z niego sugestywnego mówcę (Duda był nim z natury). Szykuje się w każdym razie starcie ostateczne. Możliwe, że przesądzi ono o tym, czy za fasadami coraz bardziej deformowanej demokracji nie zagnieździ się system trwale bezalternatywny.