29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Historia jednej depeszy

Ocena: 2.6
5735

Józef Piłsudski podpisał depeszę notyfikującą powstanie niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej 16 listopada 1918 roku. Był to pierwszy dokument, jaki odradzająca się Polska wysłała w świat.

Johann Pradellok przy radiostacji

Już w 1914 roku Józef Piłsudski polecił Waleremu Sławkowi zakup stacji radiotelegraficznej. Co zresztą – w związku ze ścisłą reglamentacją sprzętu radiotelegraficznego – okazało się wówczas niemożliwe. – Zamysł Piłsudskiego możemy interpretować w kontekście jego planów wywołania powstania w Królestwie Polskim. Radiostacji zamierzał użyć do wysłania w eter odezwy „Rządu Narodowego”, aby powiadomić świat o aspiracjach narodu do niepodległego bytu i zmusić państwa wojujące i neutralne do zajęcia stanowiska wobec „sprawy polskiej” – mówi prof. Grzegorz Nowik z PAN, historyk z Muzeum Józefa Piłsudskiego.

 

Ponad głowami wroga

Depesza poszła cztery lata później. Po przejęciu z rąk Rady Regencyjnej odpowiedzialności za sformowanie Rządu Polskiego, 14 listopada, Piłsudski poinformował świat o rozwoju wypadków nad Wisłą. Depesza notyfikująca „rządom i narodom wojującym i neutralnym istnienie niepodległego państwa polskiego, obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski” podpisana została przez Naczelnego Wodza 16 listopada 1918 roku. Głosiła, że „Państwo Polskie powstaje z woli całego narodu i opiera się na podstawach demokratycznych”. W depeszy podkreślono, że niepodległość Polski jest możliwa dzięki zwycięstwom państw sprzymierzonych, i wyrażono nadzieję, że „potężne demokracje Zachodu udzielą swej pomocy i braterskiego poparcia Polskiej Rzeczypospolitej odrodzonej i niepodległej”.

Depesza nie została jednak wysłana od razu. – Piłsudski wiedział, że nie można w tej sytuacji skorzystać z naziemnych linii telegraficznych, gdyż wiodą one przez Wiedeń lub Berlin, co mogłoby sugerować związek nowo powstałego państwa polskiego z państwami centralnymi. Pozostawała więc droga radiowa, ponad głowami Austrii i Niemiec – podkreśla prof. Nowik. Mimo że Warszawa była już wolna od okupantów, to jednak Cytadela, a co za tym idzie radiostacja, pozostawała nadal w rękach Niemców.

 

Niewykonany rozkaz

Radiostacja warszawska zbudowana została w 1915 roku przez wojska niemieckie. Pełniła funkcję stacji tranzytowej na osi Berlin – Poznań – Warszawa – Brześć, służącej Niemcom podczas I wojny światowej do kontaktów z dowództwem frontu wschodniego. Miała zasięg 1500 km, co pozwalało na nawiązanie łączności z większością radiostacji europejskich. Wycofujący się Niemcy nie chcieli, żeby w ręce Polaków dostała się tak cenna zdobycz. Na szczęście polecenie uszkodzenia newralgicznych części aparatury otrzymał feldfebel Johann Peter Pradellok.

Johann Pradellok z żoną "piękną Heleną"

Rodzina Pradelloków pochodziła ze Śląska, Johann urodził się w 1889 roku w Chorzowie. – Zapewne ukończył szkołę techniczną, gdyż do zaawansowanych formacji radiotechnicznych nie przyjmowano ludzi bez przygotowania – mówi prof. Nowik. Musiał też w armii pruskiej służyć przez kilka lat, gdyż w 1918 roku był już sierżantem. Wiadomo, że przed przyjazdem do Warszawy należał do ekipy radiostacji w Poznaniu. W Warszawie zakochał się w Helenie Adamkowskiej, zwanej w rodzinie „piękną Heleną”. To przez nią nawiązał kontakt z konspiracyjną Polską Organizacją Wojskową i poinformował plutonowego Władysława Wilczyńskiego o rozkazie uszkodzenia radiostacji. Sam zaś ukrył jej najważniejsze elementy. Informacja Pradelloka przyspieszyła polski atak na Cytadelę. Obawiano się bowiem, że nie tylko on otrzymał rozkaz uszkodzenia aparatury.

Cytadela została zdobyta w nocy z 18 na 19 listopada. Pradellok dołączył do kompletowanej przez ppor. inż. Kazimierza Jackowskiego ekipy radiotelegrafistów i jeszcze tej samej nocy nadawał depeszę notyfikującą powstanie państwa polskiego. Udało mu się nawiązać łączność ze szwedzką radiostacją SAJ w Karlsborgu i za jej pośrednictwem przesłać informację o odradzającej się Polsce. Następnego dnia wiadomość obiegła już całą Europę.

 

Śląskie losy

Johann Pradellok pozostał w Warszawie. Już w lutym 1919 r. wziął ślub z „piękną Heleną”. W październiku, na Wileńskiej pod numerem 23, przyszedł na świat ich syn – Jan Eugeniusz, ochrzczony w kościele św. Floriana. Johann ukończył kurs oficerski i został podporucznikiem. Następnie – prawdopodobnie po wypadku, jakiemu uległ – zabrał rodzinę do Chorzowa. Zmarł w 1942 roku.

– Wiadomo, że w 1939 roku był na niemieckiej liście proskrypcyjnej, do obozu koncentracyjnego albo do natychmiastowego rozstrzelania jako ten, który dwadzieścia lat wcześniej nie wykonał rozkazu – mówi prof. Nowik. Jego syn został przymusowo wpisany na folkslistę, wcielony do niemieckiego wojska i wysłany pod Stalingrad. Tam został ranny i okaleczony powrócił do domu na Śląsk. Rodzina przez lata żyła z piętnem „ojca w Wehrmachcie”. O zasługach dziadka nie pamiętano.

Sylwia Gawrysiak
fot. arch. rodziny Pradelloków

Idziemy nr 46 (529), 15 listopada 2015 r.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter