28 marca
czwartek
Anieli, Sykstusa, Jana
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Białoruski dyktator walczy o władzę

Ocena: 0
1660

Alaksandr Łukaszenka najwyraźniej przegrał wybory prezydenckie, ale chce za wszelką cenę utrzymać się u władzy. Stąd wojsko i milicja na ulicach i brutalne tłumienie protestów. Ale też nie są to protesty wąskiej grupy opozycjonistów, lecz wzburzonego sfałszowaniem wyborów społeczeństwa.

fot. PAP/EPA/YAUHEN YERCHAK

Według oficjalnych wyników, Łukaszenka dostał nieco powyżej 80 proc. głosów, a jego główna kontrkandydatka Swiatłana Cichanouska – ponad 10 proc. Tymczasem według danych z tych lokalnych komisji wyborczych, które wywiesiły wyniki, to Cichanouska otrzymała 70-80 proc.

W poniedziałek 10 sierpnia po południu Cichanouska udała się do Centralnej Komisji Wyborczej, by złożyć protest. Nieoczekiwanie spędziła tam aż siedem godzin – i udała się w nieznanym kierunku. Później minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkevičius poinformował, że przyjechała do Wilna. Ona sama opublikowała później dwa nagrania. W pierwszym zrozpaczonym głosem mówiła, że „pozostała słabą kobietą” i „nie daj Boże stanąć przed takim wyborem, przed którym się znalazła”. W drugim, czytanym z kartki, wezwała ludzi do zaprzestania protestów. Nie patrzyła w kamerę, a wyglądała, jakby stał przed nią człowiek z wycelowanym pistoletem…

 


POWYBORCZY TERROR

Oficjalne przedwyborcze sondaże państwowe dawały Łukaszence właśnie około 80 proc. głosów. Innych niż państwowe badań opinii publicznej robić nie można, powstawały jednak rozmaite nieoficjalne – i z nich wynikało, że szef państwa może liczyć zaledwie na kilkanaście procent, może trochę więcej.

Podobne wyniki przyniósł exit poll przeprowadzany przez prorządową organizację młodzieżową. Ale niektóre lokalne komisje wyborcze wywiesiły wyniki głosowania, które dawały Cichanouskiej powyżej 70 proc. głosów. W informacje podane przez CKW o miażdżącej wygranej Łukaszenki uwierzył więc mało kto. Sama Cichanouska nie uznała oficjalnych wyników.

Na ulice wyszli więc ludzie. Nie tylko w Mińsku, ale i w wielu innych miastach. Skrzykiwali się przez internet. Protesty rozlewały się na cały kraj. Odpowiedź władz była zdecydowana: do walki ruszyły specjalne oddziały milicji, OMON. Te zdjęcia pokazywały polskie stacje telewizyjne, pojawiały się na portalach internetowych: ubrani na czarno omonowcy z metalowymi tarczami i pałkami gonili ludzi, bili, szarpali, wrzucali do samochodów-więźniarek. Co najmniej jedna osoba została zabita, było wielu rannych, liczba aresztowanych wynosiła najpierw setki, a potem tysiące.

Żeby utrudnić, a nawet uniemożliwić łączność, władze zaczęły wyłączać internet i utrudniać połączenia telefoniczne. Centra miast opanowywała milicja. W odpowiedzi protestujący gromadzili się na przedmieściach, w miejscach nieoczekiwanych. W kolejnych dniach protest zaczął przygasać – najaktywniejsi znaleźli się za kratkami. Zarazem organizowano inne formy sprzeciwu, np. formowały się demonstracje samochodowe.

Milicja atakowała dziennikarzy. Pobity został reporter Biełsatu, a polski dziennikarz z Grodna Jan Roman stracił cztery zęby, gdy milicjant kopnął go w twarz. Kilku dziennikarzy zostało zatrzymanych – w Witebsku sąd skazał jednego z nich na dziesięć dni aresztu.

 


ŚWIAT KRYTYKUJE

Na działania Łukaszenki zareagowała wspólnota międzynarodowa. W powyborczy poniedziałek prezydenci Polski i Litwy Andrzej Duda i Gitanas Nauseda wydali oświadczenie, w którym stwierdzili: „Jako sąsiedzi Białorusi apelujemy do władz białoruskich o pełne uznanie i przestrzeganie podstawowych standardów demokratycznych. Wzywamy do powstrzymania się od przemocy i do respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela, w tym praw mniejszości narodowych i wolności słowa”. Z kolei premier Mateusz Morawiecki wezwał do zorganizowania szczytu Unii Europejskiej.

Szczytu, niestety, nie będzie, ale UE wydała specjalną deklarację. Uczynił to szef unijnej dyplomacji Josep Borrell, który podkreślił, że wybory na Białorusi nie były ani wolne, ani uczciwe: „Władze państwowe zastosowały nieproporcjonalną i niedopuszczalną przemoc, powodując co najmniej jedną śmierć i wiele obrażeń. Zatrzymano tysiące ludzi i nasiliły się represje wobec wolności zgromadzeń, mediów i wolności słowa. Wzywamy białoruskie władze do natychmiastowego i bezwarunkowego uwolnienia wszystkich zatrzymanych”. W deklaracji znalazło się stwierdzenie, iż możliwe jest „podjęcie działań wobec osób odpowiedzialnych za zaobserwowaną przemoc, nieuzasadnione zatrzymania, fałszowanie wyników wyborów”.

Jednak reakcje społeczności międzynarodowej są dość skromne. Powód jest prosty: Białoruś nie jest obiektem szczególnego zainteresowania. Najmocniej zaangażowała się Polska i Litwa; o swym wielkim zaniepokojeniu mówili też prezydent Ukrainy i szefowie dyplomacji USA oraz Kanady. W minionych latach Łukaszenka okazał się bardzo odporny na wszelkie działania zagranicy – niespecjalnie przejmował się ani krytyką, ani sankcjami, ani też próbami pozyskania go. W efekcie nie ma sensownego pomysłu, co robić, poza rozmaitymi formami wspierania białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego. Jedyny kraj, który ma na Łukaszenkę wpływ – to Rosja. Moskwa pożycza pieniądze i pomaga na różne sposoby, w zamian żądając dalszych postępów białorusko-rosyjskiej integracji.

 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 28 marca

Wielki Czwartek
Daję wam przykazanie nowe,
abyście się wzajemnie miłowali,
tak jak Ja was umiłowałem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 13, 1-15
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter