23 kwietnia
wtorek
Jerzego, Wojciecha
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Amerykańsko-chińska pułapka Tukidydesa

Ocena: 0
3297

 

KMT sprawował rządy aż do roku 2000. Był to okres, w którym Chiny były słabe militarnie i niezdolne do siłowego rozstrzygnięcia sporu. Niemniej Tajwan nie zdobył się na krok, który dziś wydawałby się oczywisty – ogłoszenie niepodległości. Do takiego kroku nie parli też Amerykanie, bo Nixon uznał zasadę „jednych Chin” i jego następcy utrzymywali w mocy to stanowisko. Ponadto, pomimo masakry na placu Tian’anmen, panowało przekonanie, że Chiny da się ugłaskać, że osiągnąwszy dobrobyt, potulnie zajmą miejsce w szeregu, które wskaże im hegemon. Tym sposobem Tajwan stał się zapalnikiem, który dziś może zdetonować wojnę atomową.

 


WIZYTA NANCY PELOSI

Tego typu spekulacje zrodziła podróż marszałka izby niższej Kongresu, Nancy Pelosi, do Azji, w tym na Tajwan. „Tajwan nie jest częścią USA, tylko Chin” – ta wypowiedź chińskiego ministra spraw zagranicznych Wang Yi należała do najbardziej dyplomatycznych komentarzy, jakie wyszły z jego ust po odlocie Pelosi. Chiny nie ograniczyły się do słów, ale niezwłocznie rozpoczęły zakrojone na ogromną skalę manewry wojskowe wokół wyspy, włącznie z odpaleniem rakiet, które przeleciały nad terytorium Tajwanu.

Z punktu widzenia Chin Tajwan jest „zbuntowaną prowincją”, która wcześniej czy później musi zostać przywołana do porządku. Przez długi czas Pekin był gotów czekać, aż sami Tajwańczycy postanowią to uczynić, ale ostatnio zaczął podkreślać, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to użyje siły.

Ta zmiana stanowiska odzwierciedla rozwój sytuacji na samej wyspie, a nie tylko na arenie międzynarodowej. Trzeba pamiętać, że Tajwan został przyłączony do Chin dopiero w końcu XVII w., a w końcu XIX w. stał się prowincją japońską. Odzyskanie kontroli przez Chiny w 1945 r. było połączone z ostrym sporem pomiędzy rdzennymi mieszkańcami a przedstawicielami KMT. Ci drudzy zagarnęli cały majątek, który uprzednio należał do Japończyków, a pierwotnych mieszkańców traktowali jak obywateli drugiej kategorii. Z tego powodu 28 lutego 1947 r. doszło do, jak to się elegancko określa, „incydentu”. Do demonstrującego tłumu siły porządkowe otworzyły ogień i padli zabici. To wydarzenie dało początek rebelii rdzennych mieszkańców przeciw reprezentantom Czang Kaj-szeka. W ciągu kilku dni prawie cały Tajwan został opanowany przez lokalne siły. Jednak niebawem przybyły posiłki z Chin i wojska KMT dokonały rzezi rebeliantów. W wyniku represji skazano na śmierć tysiące Tajwańczyków. Wyroki wykonano. Zatem trwający na wyspie przez kolejne prawie cztery dekady stan wyjątkowy, w trakcie którego skazano na śmierć kolejnych kilkuset podejrzanych o „separatyzm”, nie tylko był skierowany przeciw możliwej komunistycznej infiltracji, ale miał też na celu utrzymanie w ryzach rdzennych mieszkańców.

Demokracja zawitała na Tajwan dopiero w 1991 r., a reprezentująca pierwotnych mieszkańców Demokratyczna Partia Postępu (DPP) po raz pierwszy wygrała wybory w 2000 r. Prezydent Chen Shui-bian podważył zasadę jednych Chin, ale jego wysiłki zmierzające do umocnienia niezależności wyspy były nieustannie torpedowane przez będący w opozycji KMT. Dopiero ponowne dojście DPP do władzy w 2016 r. przyniosło poważne zmiany. Pani prezydent Tsai Ing-wen nie uznaje idei „jednych Chin”, ale świadoma zagrożenia ze strony Pekinu nie ogłasza niepodległości. Niemniej za jej rządów Tajwan bardzo zaaktywizował polityczne kontakty z USA i UE. Wizyta p. Pelosi nie była odosobnionym wydarzeniem.

Zaledwie dwa miesiące temu prezydent Biden na pytanie o to, czy USA wystąpią zbrojnie w obronie Tajwanu, odparł, że oczywiście tak. Chociaż jednocześnie potwierdził, że jego rząd nadal stosuje się do zasady jednych Chin, to z punktu widzenia Pekinu wizyta Pelosi była kolejnym krokiem w kierunku ogłoszenia niepodległości przez Tajwan.

Taki krok byłby ciosem w samo serce chińskiej polityki i strategii wojskowej, bo Tajwan blokuje wyjście na szerokie wody Pacyfiku. Bez posiadania Tajwanu (czy też innej części składowej tak zwanego pierwszego łańcucha wysp) działania chińskiej marynarki wojennej mogą być łatwo zablokowane.

Xi Jinping z jednej strony zdaje sobie sprawę z tego, że jego kraj jest jeszcze militarnie słabszy od USA, szczególnie w zakresie broni atomowej, ale z drugiej strony nie może sobie pozwolić na to, żeby „utracić” Tajwan. Czy wpadnie w pułapkę Tukidydesa, jeśli sprawy zostaną postawione na ostrzu noża? Zdanie prof. Allisona nie daje wielkich podstaw do optymizmu.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 23 kwietnia

Wtorek, IV Tydzień wielkanocny
Kto chciałby Mi służyć, niech idzie za Mną,
a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 24-26)
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter