24 kwietnia
środa
Horacego, Feliksa, Grzegorza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Afgańskie lekcje

Ocena: 0
1828

 

Od ubiegłorocznych wyborów stosunki polsko-amerykańskie ulegały gwałtownemu pogorszeniu, a w wyniku uchwalenia tzw. Lex TVN sięgnęły dna. Mówienie, że jesteśmy niepodległym krajem i w związku z tym podejmujemy suwerenną decyzję, jest przykładem skrajnej nieodpowiedzialności, bo – jak to wykazaliśmy powyżej – nawet Stany nie są krajem w pełni suwerennym.

W kontekście uchwalenia Lex TVN również mówienie o tym, że jesteśmy członkiem NATO i jesteśmy gotowi wypełnić wszystkie zawarte w nim zobowiązania, włącznie z tymi wynikającymi z artykułu 5., brzmi jak niesmaczny żart. Bo, używając amerykańskiego określenia, polityka międzynarodowa to jest ulica dwukierunkowa, a nie jednokierunkowa. Szczególnie dotyczy to sytuacji, gdy mamy do czynienia z dwoma podmiotami o bardzo różnych potencjałach.

Obecne granie na nosie Amerykanom jest szczególnie drażniące, ponieważ w stosunku do poprzedniej administracji byliśmy nadzwyczaj usłużni. Ani jedna, ani druga strategia nie ma nic wspólnego z obroną rodzimego interesu narodowego.

Te wahania w stosunkach polsko-amerykańskich w ostatnich latach wykazują, że albo obecne władze w Warszawie nie kierują się polską racją stanu – bo szczególnie w krótkim okresie interes narodowy jest stabilny – albo Polska polityka zagraniczna kieruje się uczuciami. Oba przypadki, bez względu na to, który jest prawdziwy, dyskwalifikują Polskę jako poważnego partnera do rozmów i zawierania sojuszów.

Obecnie nie zagraża nam zbrojna napaść, tylko zwasalizowanie. Polsce nie grożą rządy nowego Hansa Franka, ale rodowitego Polaka, tyle że z obcego nadania, nowego Stanisława Augusta Poniatowskiego. Ten wariant został ostatnio przetestowany w Grecji, gdzie bez względu na to, czy rządzili konserwatyści, czy marksiści, tańczono w takt muzyki płynącej z Berlina.

 


PRYWATYZACJA PAŃSTWA

„Teoretyczne istnienie” państwa polskiego wynika z tego, że w Polsce stała się rzecz straszna – mamy do czynienia z całkowitą prywatyzacją państwa. Tak jak interes międzywojennej Polski, wbrew początkowym zamiarom Piłsudskiego, został w pełni podporządkowany interesom sanacji, tak obecnie interes Polski został całkowicie podporządkowany interesom poszczególnych partii, a ściślej mówiąc, interesom ich przywódców.

Granie na nosie USA to nie jest specjalność obecnych rządów. Przypomnijmy, w 2008 r. po długich negocjacjach zostało parafowane porozumienie na temat udziału Polski w amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Ale premier Donald Tusk i minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski je odrzucili i powiadomili o tym administrację George’a W. Busha 4 lipca, czyli w dniu największego amerykańskiego święta, Święta Niepodległości. Był to policzek wymierzony w ówczesnego prezydenta USA, który był powszechnie nielubiany w Europie. Był to bez wątpienia krok, który przysporzył obu polskim politykom przyjaciół we władzach UE. Fakt ten otworzył Tuskowi drogę do prestiżowego stanowiska w Brukseli, ale za Atlantykiem Polsce korzyści to nie przyniosło.

Stosunków polsko-amerykańskich nie poprawiło to, że rok później tenże sam Tusk odmówił odebrania telefonu od Baracka Obamy. O krokach podejmowanych przez obecny rząd, a szkodliwych z punktu widzenia naszego interesu narodowego, pisaliśmy na tych łamach wielokrotnie.

Polska nie cieszy się za Atlantykiem dobrą opinią i w niemałym stopniu jest to skutkiem poczynań Warszawy. Otwarty atak na interesy amerykańskiego potentata w zakresie mediów radykalnie ten stan pogorszy. Tym bardziej że trudno sobie wyobrazić bardziej toporne podejście do tej sprawy. Wystarczyło zrobić wyjątek dla podmiotów mających swe zwierzchnie władze nie tylko w UE, ale we wszystkich krajach, które udzielają polskim podmiotom wzajemności. Biorąc pod uwagę, że w USA obostrzenia tyczące się obcej kontroli mediów są jeszcze bardziej rygorystyczne od tych właśnie wprowadzonych w Polsce, piłka znalazłaby się po amerykańskiej stronie siatki. Ale słowa w rodzaju „finezja” i „subtelność” pasują do świata polskiej polityki jak wół do karety. Dla równowagi przypomnę tylko haniebne potraktowanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Brukseli w październiku 2008 r. przez panów Tuska i Sikorskiego.

Amerykański interes narodowy – utrzymanie wielkich wpływów w Europie – jest zgodny z naszym. Ale w którymś momencie Waszyngton może dojść do wniosku, że koszty współpracy z Warszawą daleko przekraczają pożytki, a zatem wspieranie polskiej suwerenności nie służy amerykańskiej racji stanu, i zgłosić désintéressement naszym krajem. Wówczas sprawy rozwiną się podobnie do tego, co w tej chwili ma miejsce w Afganistanie. Tyle że nie będzie to tak spektakularne, bo rzecz będzie się odbywać w sferze politycznej, a nie militarnej. Postronny obserwator nawet nie zauważy, że dojdzie do dogłębnej zmiany: z bytu w miarę suwerennego zamienimy się w byt całkowicie podległy sąsiednim potęgom.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest profesorem ekonomii w Hollins University w stanie Wirginia, USA

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter