19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Rządy social mediów

Ocena: 0
1399

 

Zdaniem szefów portalu na początku 2021 r. miał on już 15 milionów użytkowników. Dwa dni po szturmie na Kapitol Google wycofało aplikację Parlera ze swojego sklepu internetowego, twierdząc, że zagraża on bezpieczeństwu publicznemu. Podobnie uczynił inny dostawca aplikacji – Apple. W liście do Parlera firma Amazon Web Services, świadcząca usługę hostingu dla Parlera, poinformowała: „Parler nie jest w stanie skutecznie zapewnić zgodności z warunkami korzystania z naszych usług”. W efekcie Parler zniknął z internetu. Co prawda Maze twierdzi, że spróbuje odbudować serwis, ale trudno powiedzieć, czy się to uda.

Zdaniem niektórych amerykańskich ekspertów, np. Angelo Carusone, szefa Media Matters for America („Media mają znaczenie dla Ameryki”), Parler w jakiejś mierze odgrywa rolę kozła ofiarnego. Wskazują oni, że uczestnicy szturmu na Kapitol porozumiewali się głównie na Facebooku, a nie na Parlerze – a Facebooka jakoś nikt nie usiłuje zamykać.

Na razie trzyma się jeszcze inny serwis społecznościowy – MeWe („MyWy”). Powstał w 2015 r. i jest bardzo podobny do Facebooka, ale zapewnia, że ściśle przestrzega wolności słowa i nikogo nie kontroluje. W 2018 r. działało na nim 90 tys. grup dyskusyjnych; w 2020 r. przybyło sporo antykomunistycznych użytkowników z Hongkongu, pojawiła się też wersja w języku chińskim. MeWe nigdy nie określał się jako konserwatywne medium społecznościowe (wielu użytkowników dyskutuje tam na takie tematy, jak turystyka i muzyka) – ale przyciągnął sporo amerykańskich konserwatystów, w tym zwolenników Donalda Trumpa.

Za skrajnie prawicowy uznawany jest natomiast powstały w 2017 r. Gab. Inaczej niż MeWe jest on podobny do Twittera. Obok Amerykanów jest na nim sporo Brazylijczyków, zwłaszcza zwolenników prezydenta Bolsonaro. W Gabie pojawiło się też wielu popierających Trumpa, a po szturmie na Kapitol i zablokowaniu prezydenckiego konta na Twitterze ruch na tym portalu wzrósł o 40 proc. Obwiniany o udostępnianie miejsca ekstremistom Gab ma ogromne problemy z funkcjonowaniem, np. z płatnościami dokonywanymi przez użytkowników. Nie chcą ich prowadzić renomowane firmy.

 


KONIEC WOLNOŚCI SŁOWA?

„Nie możemy żyć w świecie, w którym warunki korzystania z Twittera są ważniejsze niż zasady naszej konstytucji i karty praw” – napisał na Twitterze republikański kongresman Matt Gaetz. A republikański deputowany stanowy z Florydy Randy Fine zażądał od gubernatora tego stanu zerwania jakichkolwiek kontaktów z Facebookiem, Twitterem czy Google, dowodząc, że „jeśli prezydent Stanów Zjednoczonych może zostać uciszony przez te firmy, to tak może stać się z każdym”.

Problem polega na tym, że nie doszło do złamania konstytucji USA. – Pierwsza poprawka do konstytucji chroni nas tylko przed cenzurą rządową, a nie cenzurą ze strony podmiotów prywatnych, takich jak Twitter czy Facebook – twierdzi Clay Calvert, profesor prawa na Uniwersytecie Florydy.

Wydawany na znanej amerykańskiej uczelni „MIT Technology Review” wskazuje, że Facebook blokował i innych – na przykład przywódców Birmy czy uznanej za terrorystyczną organizacji Hezbollah. Ale też twierdzi, że „ci, którzy określają politykę Facebooka, a zwłaszcza Mark Zuckerberg, przez lata mieli problem z oceną, co może, a co nie powinno być publikowane”.

Tymczasem znany amerykański biznesmen i miliarder Elon Musk wprost oskarżył Facebook o spowodowanie zamieszek w Waszyngtonie. Jego zdaniem były one „efektem domina” – a pierwszą kostką domina stało się stworzenie „strony internetowej dla oceniania kobiet na uniwersyteckim kampusie”, a więc właśnie Facebooka, powstałego w 2004 r. na Uniwersytecie Harvarda. Ostatnią kostką ma być „przejęcie kontroli nad Kapitolem przez człowieka w hełmie wikinga” (chodzi o osławionego „szamana ruchu QAnona”, którego zdjęcia w Kongresie obiegły świat).

Wiadomo, że Facebook wprowadził własne regulacje wewnętrzne, kto i co może w nim zamieszczać. Ciągle zmienia algorytm, na podstawie którego posty widzi mniej lub więcej ludzi. Zamieszczenie linku do strony spoza Facebooka powoduje „obcięcie zasięgów”, bo portal liczy przede wszystkim na reklamy i nie chce za darmo czegokolwiek promować. Użytkownicy są blokowani przez pomyłkę lub z powodu niezrozumienia treści postu przez facebookowego „robota”; dopiero odwołanie i rozmowa z żywym człowiekiem mogą pomóc. Ostatnio na przykład zablokowane zostało konto polskiego aktora Jarosława Jakimowicza (znanego m.in. z seriali „Pierwsza miłość” i „Klan”) – i właściwie nie wiadomo, dlaczego.

Afera Cambridge Analytica, gdy z Facebooka wyciekły miliony danych użytkowników, wykazała, jak portal jest silny. Oczekiwano nawet jego upadku – a po krótkotrwałym spadku ceny akcji znów wzrosły. Facebook, Google czy Twitter są mocniejsze niż niejedno państwo, a Mark Zuckerberg okazuje się ważniejszy niż prezydent USA. Próby wprowadzenia uregulowań prawnych niewiele przyniosły. A to nie jest dobrym prognostykiem na przyszłość, i to całkowicie niezależnie od tego, jak oceniamy Donalda Trumpa i jego ostatnie działania.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter