25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Dokument z wartościami w tle

Ocena: 5
3219

„A kiedy to wszystko się skończyło, w 1981 r., pojechałem sobie do Czechosłowacji. Żeby zobaczyć, jak to tam wygląda”. Służby namierzyły go już na dworcu, został aresztowany i do Polski powrócił dopiero po dwóch latach. Spędził je w poaustriackim więzieniu Pankrac, w podziemiach, „gdzie panowały zwyczaje jak w obozie koncentracyjnym, więźniowie się wzajemnie pilnowali i typowali do kar”. Wiele dni w karcerze, „najdłużej 32 dni, przez miesiąc chudłem po kilkanaście kilogramów”. „Wrócił szkielet, z ostrym zapaleniem płuc, do Polski, której już nie znał” – komentuje powrót Andrzeja jedna z sióstr. W filmie znajdziemy kilka sekwencji zdarzeń od 1980 do 1988 r., w tle śmierć Księdza Jerzego, długie ukrywanie się u przyjaciół na Wybrzeżu, znowu areszt, a potem udana, niestety, próba wyrzucenia ich, Andrzeja Kołodzieja i Kornela Morawieckiego, także wtedy aresztowanego, z kraju. SB kolportowało wówczas informację, że Kołodziej ma raka i że można go leczyć tylko za granicą, co było oczywistym kłamstwem. Obaj wylądowali we Włoszech, gościli w Watykanie – ale już wkrótce byli z powrotem w Polsce. I znowu deja vu, „to była już inna Polska”. „Sporo naszych ludzi nagle złapało pęd do władzy. Liczyła się tylko Warszawa, liczyły się stanowiska” – komentował sytuację Andrzej Kołodziej. Wtedy właśnie zdecydował się wyjechać do siebie, do Zagórza, i włączył się w różne lokalne sprawy. Szukał także ludzi z jego pamiętnego strajku, żeby ich odznaczyć, udało się odnaleźć ok. tysiąca. Brał udział w uruchomieniu i zapewnianiu funduszy dla Ośrodka Wczasowego dla Weteranów, gdzie niektórzy po raz pierwszy w życiu, w dodatku bezpłatnie, mogli wyjechać na urlop. Przez kilka dekad w nieustającej walce, potem, zmarginalizowany, nigdy nie tracił ani celu, ani czasu. Wspieranie weteranów niepodległościowych i pomaganie im to przecież także działanie na rzecz Polski. Interesująca wydaje się forma prac Marii Dłużewskiej. Ich faktura jest chyba bogatsza niż w znanych przebojach koleżanek czy kolegów „po kamerze”. Ale też Dłużewska ma w życiorysie lata ogromnej aktywności w niezależnej kulturze lat 80.: współorganizowała Msze za Ojczyznę i Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej w kościołach, prowadziła Teatr Poniedziałkowy w warszawskim Ursusie, kolportowała podziemne wydawnictwa, współtworzyła Radio Solidarność. I działała w Solidarności Walczącej.

Jej filmy to nie jest dziennikarski reportaż prezentowany jako film, lecz rasowy dokument opowiadający serię zdarzeń – z uniwersalnym przesłaniem. W „Andrzeju Kołodzieju” mamy dialogi, monologi, krajobrazy Bieszczad, „gorące” fragmenty archiwalne ze strajku w Gdyni, opowieści rodzinne, wspomnienia ludzi Solidarności, którzy Kołodzieja przechowywali, „przebitki liryczne”. Zmęczeni ludzie śpiący na styropianie i przyjmujący Komunię Świętą „jak żołnierze przed bitwą”, ponura twierdza Pankrac w Pradze, serdeczna wspólnota przyjaciół z Zagórza. Ale dokument nie osiągnąłby tej jakości artystycznej, gdyby nie rama spinająca cały film. Motyw pieśni Wysockiego „Konie”, w tłumaczeniu Agnieszki Osieckiej, śpiewanej ochrypłym, desperackim głosem przez Natalię Sikorę, i przebitki galopujących po wetlińskich połoninach koni. Ten wątek, przebijający rytmicznie dokumentalną fakturę filmu, podnosi temperaturę emocjonalną, daje mu poetycki oddech i pewien wymiar uogólnienia.

Czy dokumenty Majki Dłużewskiej są aktualne, czy przebija przez nie der Zeitgeist, duch czasu? Tak, we wszystkich – od „Tygodnika Solidarność”, poprzez „Mgłę”, „Testament”, „Damę”, „Księdza” i „Andrzeja Kołodzieja” – widać tego „ducha czasów”, zdarzenia, ludzi, atmosferę. Czy są to filmy polityczne? Chyba nie. Bo choć często występują w nich osoby z pierwszych stron dzienników, brak tu jednoznacznych politycznych deklaracji. Mówi się raczej o ludziach i ideach. O ludziach, lecz nie w sensie funkcjonowania ludzkiego mrowiska, ale zderzenia z losem osób świadomie opowiadających się za pewnymi wartościami. I ponoszącymi tego konsekwencje. Przypominających innym, że istnieje pewien porządek aksjologiczny, moralny, o który wciąż, a na pewno od 250 lat, toczy się walka. O tym, że wprawdzie trudniej opowiedzieć się „za”, ale też że dla przyzwoitych ludzi nie ma specjalnego wyboru. Przy takich okazjach często przypomina mi się krzepiące i zarazem realistyczne przysłowie: nigdy nie traci się, broniąc swych praw, nawet gdy wiadomo, że zwycięstwo nie przyjdzie ani dziś, ani jutro. Albo motto o podobnej treści z jednej ze znanych powieści: „Niesprawiedliwość może triumfować w sławie, ale chwała jest zawsze po stronie sprawiedliwych”.

Dokumenty scenarzystki, pisarki, aktorki, a nade wszystko reżysera, Marii Dłużewskiej, opowiadają o ludziach, którzy wybrali właśnie taką drogę. Maria jest jednym z niewielu twórców, którzy przypominają o – z dawna zapomnianych – serwitutach kina, także dokumentalnego. Jej specjalność to „dokument z wartościami w tle”. Na wielkim oceanie nihilizmu, postmoderny i folklorystycznych dziwadeł-dokumentów, oglądanych choćby na festiwalu w Krakowie czy Bilbao, to chlubny wyjątek.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 24 kwietnia

Środa, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem światłością świata,
kto idzie za Mną, będzie miał światło życia.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 12, 44-50
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter