Tyle wieków minęło od czasów Jezusa. Zmieniły się pokolenia, moda, technologia, formy wyuzdania...
fot. FreepikJednak dzisiejsza Ewangelia po raz kolejny dowodzi, że problemy są zawsze takie same. Chrześcijańskie przesłanie nigdy się nie starzeje i zawsze można je odnieść do naszej codzienności.
Współcześni Jezusowi wyznawcy kłócili się o obmywanie kubków, dzbanków i rąk przed posiłkiem. Bo przecież każdy z ponad sześciuset przepisów Prawa to metoda doskonalenia się w cnotach. Jezus próbuje wyjaśniać, że nie tędy droga. Ale przecież „zawsze tak było”.
Współcześni wyznawcy kłócą się, czy większy szacunek Bogu okazuje ten, kto do komunii klęka, czy ten, kto przyjmuje ją na stojąco, na rękę albo do ust… A co z liturgią – bardziej uświęcona jest trydencka czy posoborowa?
Jedni i drudzy często uważają, że ludzie myślący i postępujący inaczej niż oni sami mniej kochają Boga. Tymczasem Jezus ciągle powtarza to samo: z wnętrza człowieka pochodzi to, co złe. Drugi Sobór Watykański nazywa to metaforycznie „zarzewiem grzechu”. Jest na dnie duszy pozostałość po grzechu pierworodnym. Wystarczy mała iskierka, aby to potencjalne zło wybuchło. Stąd biorą się złe myśli, nierząd, chciwość, przewrotność, podstęp, zazdrość…
Pamiętajmy także o tym, że z wnętrza człowieka wychodzi również to, co dobre. Jeśli moje serce jest nawrócone, szukam Dobrej Nowiny i okazji do tego, aby ją zaktualizować w codzienności. Jeśli serce jest nawrócone, zewnętrzne formy religijności stają się właściwe.
Nawrócenie nie zaczyna się od zewnętrznej pobożności i religijności, ale od uwrażliwiania serca. Religijność powinna wypływać z wiary – autentycznej, indywidualnej, intymnej odpowiedzi na wyciągniętą rękę dobrego Boga. Inaczej będzie pusta i mdła.