Warto zatrzymać się i pomyśleć, jak przeżywamy swoją wiarę. Czy jako drogę nieustannego zasługiwania na miłość Bożą, czy może jako nieustanne przyjmowanie, otwieranie się na to, co chce nam dać Bóg?
komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: ks. Mateusz Wielgosz
Pierwsze czytanie: 1Krl 21,17-29
„Achab bardzo haniebnie postępował, służąc bożkom”. Można powiedzieć, że każdy człowiek ma w swoim życiu jakiegoś „pana”, to znaczy kogoś, komu służy, kogoś, kogo słucha, kogoś, z kim liczy się przy podejmowaniu decyzji. Historia starotestamentalna, którą czytamy w liturgii, pokazuje, że takim „panem”, bożkiem króla Achaba była jego żona, Izebel. Ona była przyczyną śmierci Nabota oraz zawłaszczenia jego winnicy przez króla Achaba. Achab nie posłuchał Boga, lecz kogoś innego.
Nieprzypadkowo Chrystus, odpowiadając na pytanie o pierwsze przykazanie, mówi: „Pierwsze jest: Słuchaj (…)” (Mk 12,29). Słuchanie Boga, z którego rodzi się wiara. Słuchanie Boga, z którego rodzi się poznanie oraz umiejętność pełnienia woli Boga. Słuchanie Boga, które wzywa do miłości i ostrzega przed grzechem. Słuchanie Boga, które pozwala odkrywać prawdę. Słuchanie Boga, które prowadzi człowieka do naprawdę szczęśliwego życia.
Warto pomyśleć, kogo lub czego najczęściej słuchamy? Czym karmimy swoje serce? Kim lub czym kierujemy się przy podejmowaniu decyzji? I ostatecznie, czy w odpowiedziach na te pytania znajdzie się miejsce dla Boga i Jego słowa?
Psalm responsoryjny: Ps 51,3-6b.11.16
„Uznaję bowiem nieprawość moją, a grzech mój jest zawsze przede mną”. Autor psalmu przypomina nam o jednym z podstawowych warunków, bez którego nie da mówić się o prawdziwym nawróceniu. Tym warunkiem jest stanięcie w prawdzie przed Bogiem, zobaczenie swojego grzechu i przyznanie się do grzechu. Ta prawda jest konieczna, ponieważ – jak mówi Chrystus – ona daje wolność.
Warto pomyśleć, czy umiemy stawać w prawdzie przed Bogiem? Czy może gramy kogoś, kim nie jesteśmy, wstydzimy się? A przecież On zna nasze serca i jedyne, co chce zrobić z naszym grzechem, to ten grzech nam zabrać, odpuścić, abyśmy byli po prostu wolni.
Ewangelia: Mt 5,43-48
„Bóg sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych”. Czy świat nie byłby prosty, gdyby funkcjonował w myśl zasady: za zło kara, za dobro nagroda? Niestety, ani świat, ani Pan Bóg tak nie funkcjonują. Ewangelia pokazuje nam, że Bóg jest sprawiedliwy inaczej, niż nam się wydaje. Jego słońce daje światło wszystkim. Jego deszcz pada na wszystkich – dobrych i złych. Dzisiejsza lekcja, którą daje Jezus, uświadamia nam, że wiara nie polega na handlu z Panem Bogiem, na myśleniu: „Panie Boże, ja będę dla ciebie dobry, będę pomagał ludziom, będę się dużo modlił – a Ty mnie za to wszystko kochaj”. To oczywiste – warto kochać Boga, ludzi, siebie samego. Ale trzeba pamiętać, że miłość Boga to nie nagroda za dobre sprawowanie, ale to darmowy dar, który tylko, a może aż, można przyjąć.
Warto zatrzymać się i pomyśleć, jak przeżywamy swoją wiarę. Czy jako drogę nieustannego zasługiwania na miłość Bożą, czy może jako nieustanne przyjmowanie, otwieranie się na to, co chce nam dać Bóg?