Oby nasze ewangeliczne postawy miały w sobie jak najmniej kalkulacji – wtedy będą najmilsze Bogu.
Fot. cathopic.com komentarze Bractwa Słowa Bożego
autor: o. Dariusz Pielak SVD
Pierwsze czytanie: Syr 35, 1-12
Duch religijny Starego Testamentu był bardzo mocno związany ze składaniem ofiar. Znaczna część Pięcioksięgu zawiera szczegółowe przepisy regulujące, kiedy i jakie ofiary powinno się składać. Jednakże w ofiarniczej duchowości łatwo popaść w pozbawiony miłości, a nawet interesowny formalizm, w myśl którego wypełnienie zewnętrznych warunków złożenia ofiary powinno przynieść pożądany przez ofiarnika skutek. Ten konflikt pomiędzy zewnętrznym, interesownym formalizmem, a prawdziwą czcią Boga był ważną częścią przepowiadania prorockiego. On też był przyczyną ostrych dyskusji Jezusa z faryzeuszami. A przecież wstępnym warunkiem dobrej ofiary jest zawsze czyste sumienie i przestrzeganie zasad solidarności społecznej. Księga Syracha w takim właśnie duchu mówi o ofiarach. Jeśli składane są one ze szczerego i czystego serca, to stają się swego rodzaju sposobem komunikacji z Bogiem. „Dawaj Najwyższemu tak, jak On ci daje” (Syr 35, 9) - mówi mędrzec. A Bóg daje szczodrze, nie wypominając, nie licząc na zyski. Bóg jest dobrocią, hojnością, bezinteresownością. Pielęgnując zatem ducha radosnej ofiarności, stajemy się naśladowcami Boskiego Serca. I nie szukajmy za to nagrody. Bóg sam jest najlepszą nagrodą.
Psalm responsoryjny: Ps 50, 5-6.7-8.14 i 23
Tematowi właściwie składanych ofiar poświęcony jest również psalm responsoryjny z dzisiejszych czytań. I znowu spotykamy tę samą sytuację kultowego formalizmu. Naród z jednej strony wypełnia wszystkie nakazy prawa i mogłoby się wydawać, że przed Bogiem nie ma sobie nic do zarzucenia, a nawet ze względu na szczodrość ofiar, może sobie przypisywać zasługi. Jednakże ofiary te nie są Bogu ani przyjemne, ani potrzebne, jeżeli nie towarzyszy im miła Jemu woń uczciwego życia, wrażliwego na potrzeby bliźnich i czystego moralnie. Ocena tej sytuacji może wydawać się nam prosta i ta prostota oceny może sprawić, że w ludziach, o których mówi psalm, nie będziemy widzieli siebie. W naszym mniemaniu nie należymy przecież do tak jawnych hipokrytów. Problem w tym, że często w naszej relacji z Bogiem pojawia się postawa, która ma ten sam korzeń, co hipokryzja – a jest to dążenie do manipulacji Bogiem. Nierzadko można słyszeć nie pozbawione sceptycyzmu pytania: „Czy aby Bóg tego żąda?”, albo: „Boże, jak mogłeś to czy inne dopuścić!”. Takie pytania i zdziwienia pokazują, że nie szukamy w szczerości serca woli Bożej, tego, co jest Jemu przyjemne, ale staramy się „przeciągnąć Go” na naszą stronę, przypisać Mu własne plany i poglądy. Taka postawa jest przyczyną kryzysu wiary, bo nasze błędne założenia zostaną zweryfikowane przez praktykę życiową, rozsypując się jak dom zbudowany na piasku.
Ewangelia: Mk 10, 28-31
Dzisiejsza Ewangelia jest kontynuacją opisu spotkania Jezusa z bogatym młodzieńcem. Nie chciał on pójść za głosem Jezusa, wzywającym go, aby wyzbyć się bogactw. Jak gdyby na antypodach jego postawy znajdują się apostołowie, którzy zostawili swe sieci i poszli za Jezusem. O tym fakcie przypomina św. Piotr: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą” (Mk 10, 28). Nie do końca zrozumiały jest sens słów Piotra. Dlaczego wspomina ten fakt? Być może jest to swego rodzaju obrona samego siebie na słowa Jezusa, że bogatemu trudno wejść do królestwa niebieskiego. Ale czy Piotr tymi słowami z dobrowolnego ubóstwa apostołów nie czyni nowego bogactwa? Dużo mocniej widać tę tendencję w paralelnym tekście u Mateusza i Łukasza, gdzie Piotr do stwierdzenia o porzuceniu bogactw dodaje pytanie: „cóż więc otrzymamy?” (Mt 19, 27). Pan Jezus w odpowiedzi mówi o bogactwie braterstwa w nowej wspólnocie – apostołowie otrzymają stokroć więcej na ziemi i życie wieczne. Jednak gdzieś w głębi czujemy, że Piotr tą próbą zabezpieczenia sobie nagrody coś jednak przegrywa w perspektywie duchowej. Przecież o ludziach, którzy zabezpieczyli swoje dobra materialne i emocjonalne na ziemi, Jezus powiedział, że odebrali już swoją pociechę (Łk 6, 24-26). Zaś do wątpiącego Tomasza Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29). Niech to błogosławieństwo stanie się siłą naszej bezinteresownej miłości. Szczególnie wtedy, kiedy ze względu na Ewangelię przyjdzie nam rezygnować z nieuczciwego zysku, czy przebaczać bez gwarancji na skruchę z drugiej strony. Oby nasze ewangeliczne postawy miały w sobie jak najmniej kalkulacji – wtedy będą najmilsze Bogu.