Ci, którzy pomimo trudności nie zaprą się Syna Człowieczego, ostatecznie doświadczą szczęścia o innej, nieznanej jakości, nieskończenie większego niż wszystko, co oferuje doczesność.
Fot. Pixabay - CC0komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: dr Anna Rambiert-Kwaśniewska
Pierwsze czytanie: 1 Kor 7,25-31
Apostolskie pomyłki
Być może zabrzmi to kontrowersyjnie, ale Paweł, wielki Apostoł Narodów i wybitny misjonarz również się mylił, tak jak pomylił się Kefas zapierając się Pana – choć w wypadku tego drugiego materia pomyłki była o wiele cięższa. Cały 7 rozdział 1 Listu do Koryntian brzmi dla współczesnego ucha niepokojąco, choć niesłusznie. Prawdą bowiem jest, że św. Paweł żywił wielką nadzieję na rychły powrót Zmartwychwstałego na ziemię, najpewniej za swojego życia. Szybko w swojej teologii wycofał się z tego twierdzenia, ale skutki tej pomyłki niektórzy z wiernych niosą po dziś dzień. Dlaczego? Dlatego, że ów niefortunny passus Pawłowej teologii wydaje się umniejszać wartości małżeństwa. Ale czy słusznie? Apostoł namawia do celibatu, by oszczędzić swoim duchowym dzieciom udręk ciała. Co z tego wynika? Tylko jedno, że małżeństwo jawi mu się jako droga trudniejsza dla właściwego rozłożenia akcentów życia duchowego. A trudniejsze wcale nie znaczy gorsze, ale wymagające dodatkowego zaangażowania. Pan od małżonków wymaga bowiem ogromnego wysiłku - wyłączności charakteryzującej tych, którzy poświęcili Mu całe swoje życie, również miłosne.
Psalm responsoryjny: Ps 45,11-12.14-15.16-17
Poślubiona na wieki
Metafora Oblubieńca i Oblubienicy jest chyba najbardziej wymowną i najchętniej wykorzystywaną we wszelkich katechezach. Bo czy może być coś wspanialszego niż wizja dwojga zakochanych, którzy zawierają przymierze aż do śmierci? Kościół koncentruje się dziś wyłącznie na Oblubienicy, której piękno jest chciane i upragnione. Wydaje się, że można opisywać ją w kluczu nie tylko wybrańczym (Izrael czy Jerozolima), ale i kosmicznym. W tym drugim Oblubienicą jesteśmy my jako ludzkość, stworzeni, by trwać w relacji oblubieńczej z naszym Bogiem. Choć każde małżeństwo przeżywa kryzysy, aż nader dosadnie opisywane choćby w Księdze Ozeasza, ostatecznie wezwane jest do wspólnego doskonalenia i uświęcania, a nie dostarczania pseudo-zbawczych udręk. Pamiętajmy więc, że jako Oblubienica, jesteśmy zobowiązani do budowania na fundamencie przymierza, którym od czasów nowotestamentowych jest nie Prawo, ale trwająca wiecznie Miłość.
Ewangelia: Łk 6,20-26
Świat na opak
Wypowiedziane przez Jezusa błogosławieństwa i przekleństwa musiały pobrzmiewać w uszach audytorium nieznośnie, prezentowały bowiem rzeczywistość postawioną na głowie. Dlaczego? Przecież bogacze, syci, radośni, wychwalani to ci, którzy przez Żydów uznawani byli za sprawiedliwych, cadyków, którzy doświadczali swojej nagrody za posłuszeństwo nakazom Tory w doczesności. W przeciwieństwie do ubogich, głodnych, płaczących, znienawidzonych i lżonych. Tych pierwszych, szczęśliwych za życia przyrównał Jezus do fałszywych proroków. Oprócz tych bowiem, których powoływał bezpośrednio sam Bóg, istnieli również prorocy instytucjonalni, którzy działali na rzecz dworu. Stanowili grupę doradczą, cieszyli się przywilejami, estymą i dobrami materialnymi. Jednak rzadko rozeznawali w kluczu Bożym. Prorocy z natchnienia doświadczali natomiast licznych nieszczęść i społecznego oraz monarszego oporu, grożono im śmiercią, karano i przepędzano, nienawidzono i obwiniano o nieszczęścia. Chyba najdosadniejszymi przykładami są Eliasz i Jeremiasz. Ale to właśnie oni zostali w toku dziejów narodu wybranego uznani za autentycznych. Tak i ci, którzy pomimo trudności nie zaprą się Syna Człowieczego, ostatecznie doświadczą szczęścia o innej, nieznanej jakości, nieskończenie większego niż wszystko, co oferuje doczesność.