Nauczanie Jezusa wzbudzało ogromny entuzjazm. Stwierdzano, że to nowa nauka wykładana z mocą.

komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: dr Elżbieta Marek
Pierwsze czytanie: Hbr 12, 4-7. 11-15
Chociaż przyjmujemy do świadomości, że cierpienie jest w naszym życiu nieuniknione, to z reguły, kiedy się pojawia, zazwyczaj nas zaskakuje i powoduje podupadanie na duchu. Jezus wycierpiał dla nas nieludzkie cierpienia. Synowska ufność i posłuszeństwo Jezusa do końca, doprowadziła Jego ludzką naturę do doskonałości – „udoskonalił się przez cierpienia” (Hbr 2,10). Co to znaczy dla nas? Odkupienie to nie jest transakcja handlowa, polegająca na spłaceniu długu za nas. Jezus jest Pośrednikiem, który „wielu synów do chwały doprowadza” (Hbr 2,10).
Dzięki Bożej – Ojcowskiej dyscyplinie, czasem bardzo bolesnej, stajemy się wiernymi i posłusznymi dziećmi (warto zwrócić uwagę na pojawiające się słowa: synowie i córki).
Autor pokazuje dwie niewłaściwe postawy wobec „karcenia”: lekceważenie lub przygnębienie i zniechęcenie. Przyjęcie jednej z tych dwóch postaw powoduje zamknięcie się na rozwojową wartość doznawanego „karcenia”.
Bogu zależy na dojrzałości swoich dzieci, dlatego dopuszcza cierpienie. W starożytności doniosłym obowiązkiem ojców było wychowanie synów i przygotowanie ich do udziału w życiu społecznym. Jeśli młody człowiek dorastał bez rodzicielskiej dyscypliny, uważano go za dziecko nieprawe, które nie mogło dziedziczyć. Bóg – mądry Ojciec (autor określa ziemskich ojców jako ojców według ciała, a Boga nazywa Ojcem dusz) nie pozostawia żadnego ze swych dzieci bez wychowania. Czyni to dla naszego dobra i zawsze przynosi nam wielkie dobro, ponieważ chce, byśmy byli uczestnikami boskiej natury – świętymi (w Piśmie św. świętość jest synonimiczna z samym Bogiem). Sprawia, że wszystkie bolesne i radosne wydarzenia w naszym życiu obracają się na nasze dobro. Tylko nie trzeba poddawać się pokusie rozgoryczenia czy litowania się nad sobą. A jeśli trudności są konsekwencją naszego złego postępowania to, jeśli zaufamy Bogu, zostaną wykorzystane jako lecząca kara, ostatecznie dająca nam świętość. Doświadczenie Bożej dyscypliny przynosi błogosławione owoce: uporządkowanie swojego życia – wewnętrzny spokój umysłu i zewnętrzną harmonię w relacjach z innymi.
Autor posługuje się symboliką sportową. Chrześcijanie to jakby sportowcy przygotowujący się poprzez treningi do życia wiecznego, zaś autor jest jakby trenerem dopingującym swoją drużynę kończącą trudny bieg. Zaleca, byśmy nie byli chwiejni i niezdecydowani, bo możemy przynieść jeszcze większą szkodę. Mamy się starać o pokój ze wszystkimi, czyli nie tylko z braćmi w wierze, ale nawet z niesprawiedliwymi ludźmi, starać się o uświęcenie – pozwalać łasce Bożej przenikać wszystkie aspekty naszego życia, troszczyć się o słabszych i być ostrożnymi, by serce zgorzkniałe nie zatruło całej wspólnoty oraz odpowiedzialnymi.
Psalm responsoryjny: Ps 103
Psalm 103 powinien nosić tytuł: „Łagodność Boga”. Poznajemy z jego tekstu niezwykłą dobroć Boga, który nie wiedzie sporu do końca, odpuszcza człowiekowi, daje mu szansę przemyślenia, nie dowodzi swojej racji na siłę. Dobry Pan tak bardzo zapomina nasze występki, jak odległy jest wschód od zachodu (w starożytności pojmowano tę odległość jako nieskończoną). On wie kim – my ludzie jesteśmy. Delikatnie się z nami obchodzi znając naszą kruchość. Boże, Ojcze, daj nam doświadczyć Twojej czułości.
Ewangelia: Mk 6, 1-6
Wszystko, co opisuje św. Marek w czytanym dzisiaj fragmencie, zdarzyło się w rodzinnym mieście Jezusa – w Nazarecie, ale kontekst tej relacji pozwala sformułować opinię o całej działalności Jezusa wśród tłumów.
Nauczanie Jezusa wzbudzało ogromny entuzjazm. Stwierdzano, że to nowa nauka wykładana z mocą (por. Mk 1,27). Faktycznie, to co nowe zyskuje rozgłos wśród mas, budzi ciekawość. Dlatego też przychodzono do Niego, tym bardziej, że uzyskiwano też konkretne korzyści – uzdrowienia. Kiedy jednak Jezus zwiastujący Dobrą Nowinę wymaga opowiedzenia się po Jego stronie, ludzie odchodzą, dystansują się, robią „wywiad społeczny” kim jest. Nie przekonuje ich nauczanie z mocą, znaki – cuda, lecz oceniają pozycję społeczną Tego, który naucza: jest cieślą, znają Jego ubogą rodzinę. Nic nie zrozumieli, „powątpiewali o Nim” (Mk 6,3), nie uwierzyli i Go porzucili. Ich początkowy entuzjazm szybko wygasł. Tak zrobili mieszkańcy Nazaretu, tak też robią „tłumy” dziś.
Jezus skonstatował, że lud Izraela nie przyjmuje Go, więc dziwi się ich niedowiarstwu i nie może czynić tu zbyt wiele dobra. Można by włożyć w Jego usta gorzkie słowa Izajasza: „Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły” (Iż 49,4). Ci, którzy ewangelizują, nie mają łatwo, ale mają za sobą Kogoś, kto również przez to przechodził tu na Ziemi i mimo przeszkód dalej nauczał.