Jezus oczekuje, aż Żydzi przyjmą prawdę o nowej świątyni – świątyni Jego fizycznego ciała, w którym naprawdę mieszka bóstwo.
fot. arch.www.idziemy.pl komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: ks. Błażej Węgrzyn
Pierwsze czytanie:Mdr 2, 1a. 12-22
Dziś drugi dzień naszego mini-cyklu starotestamentalnych postaci zapowiadających Mesjasza. Anonimowy sprawiedliwy to niechybnie najpierw żydowski mieszkaniec antycznej Aleksandrii; znajdowała się tam pokaźna diaspora żydowska zagrożona wpływami greckiej kultury – to właśnie do niej zaadresowana jest Księga Mądrości.
Jej autor był świadom trudności, jakich przysparza dbanie o własną tożsamość w niesprzyjającym otoczeniu. Postawa sprawiedliwego – asertywnie trzymającego się ścieżki Prawa Bożego – kłuje w oczy zarówno samych egipskich pogan, jak i zeświecczonych czy zhellenizowanych żydowskich pobratymców. Analogicznym wyrzutem stał się dla swych ówczesnych Jezus Chrystus ze swoją interpretacją Prawa, a zwłaszcza ze swym synowskim odniesieniem do Boga.
Szyderstwa wygłoszone pod adresem sprawiedliwego niemalże dosłownie powtórzą się wobec ukrzyżowanego Zbawiciela: Jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z rąk przeciwników. Próba tożsamości, która oryginalnie dotknęła starożytnych żydowskich emigrantów, ostatecznie stając się zapowiedzią cierpienia Mesjasza, nie omija także nas. Uczestniczymy w losie Jezusa.
Warto więc przebadać swoją faktyczną gotowość na tę próbę: jak znoszę odmienność mojego życia wobec niechrześcijan lub letnich chrześcijan; w jakim stopniu moje poczucie wartości i bezpieczeństwa zależy od dziecięcej relacji z Bogiem Ojcem, a w jakim od społecznej akceptacji; czy perspektywa szczęścia wiecznego po śmierci dodaje mi otuchy wobec ludzkiego opuszczenia i wrogości?
Psalm responsoryjny: Ps 34 (33), 17-18. 19-20. 21 i 23
Utwór ten – jak zawsze tematycznie dopasowany do pierwszego czytania – możemy zinterpretować w kluczu zapewnienia, że mimo dającej się we znaki niesprawiedliwości na tym świecie, Bóg „trzyma rękę na pulsie”: między sprawiedliwymi sługami Pańskimi wołającymi o pomoc a złoczyńcami zachodzi istotna granica, choć ostatecznie ujawnia się ona po śmierci.
Warto też skojarzyć dzisiejszy psalm bezpośrednio z cierpiącym Chrystusem, którego prototypem był anonimowy sprawiedliwy z pierwszego czytania, i który – wewnątrz tajemnicy Kościoła – identyfikuje się z nami. Sam Jezus wołał o pomoc i Pan uratował go od wszelkiej udręki; sam Jezus cierpiał liczne nieszczęścia, ale Pan go ze wszystkim wybawił – nie tyle zachowaniem od krzyża, ile zmartwychwstaniem (por. Hbr 5, 7nn).
Ewangelia: J 7, 1-2. 10. 25-30
Dzisiejszy fragment nie przynosi już kolejnego znaku – „przeskoczyliśmy” bowiem cały szósty rozdział zawierający dalsze dwa z nich (czwarty, czyli rozmnożenie chleba, i piąty, czyli chodzenie po wodzie) – nawiązuje za to do obecnego we wczorajszym urywku motywu uwiarygodniania Jezusa przez samego Boga Ojca. Zwróćmy uwagę na to, że narracja towarzysząca pierwszym dwóm znakom (przemianie wody w wino na weselu w Kanie i uzdrowieniu syna urzędnika królewskiego w Kafarnaum) była całkiem prosta i klarowna – łatwo się ją czytało.
Z kolei, w następstwie trzeciego (uzdrowienia chorego przy sadzawce w Jerozolimie) oraz czwartego i piątego znaku (opuszczonych w liturgii) wywiązały się zawiłe polemiki Jezusa z Żydami, zogniskowane wokół Jego boskiej tożsamości i mesjańskiej misji, których lektura przyprawia o zawrót głowy. Tak, niestety, będzie dziś i jutro.
Zamiast jednak uparcie rozwikływać pokrętną narrację – dla przykładu: w dzisiejszym rozdziale Jezus najpierw dwukrotnie odmawia udania się do Jerozolimy (wersety 1 i 8), po czym zmienia zdanie (werset 10) – pożyteczniej dla ducha będzie pomodlić się o wewnętrzną wolność i pomedytować nad centralnym dla dzisiejszego fragmentu problemem podwójnego pochodzenia Jezusa – ludzkiego i boskiego: Przecież my wiemy, skąd On pochodzi… – Ja jednak nie przyszedłem sam z siebie… Prawdomówny jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie. Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał.
Zauważmy, że słowa te padają w jerozolimskiej świątyni, czyli jedynym wówczas na świecie miejscu jakby „skondensowanej” na stałe Bożej obecności; Jezus oczekuje, aż Żydzi przyjmą prawdę o nowej świątyni – świątyni Jego fizycznego ciała, w którym naprawdę mieszka bóstwo (zob. J 2, 21; Kol 2, 9), co kiedyś stanie się naszym dogmatem o Jego dwóch naturach (zob. KKK 464-469), a także podstawą dogmatu o analogicznej podwójnej naturze Kościoła, który oprócz wymiaru widzialnego (= ludzkiego, instytucjonalnego, historycznego itp.), posiada także wymiar niewidzialny (= mistycznego Ciała Chrystusa i świątyni Ducha Świętego; zob. KKK 787-801). I Jezus, i Kościół stanowią przedmiot daru wiary. Pomedytujmy nad tym.