Wielkie bitwy, triumfalne marsze, myśliwskie pejzaże, barwne jarmarki.Ponad trzysta obrazów, akwarel, rysunków i fotografii warsztatowych Józefa Brandta można oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie. Wielu z tych prac nie prezentowano w Polsce nigdy.
Przed rozpoczęciem malowania na odwrotnej stronie płótna kreślił węglem krzyż i pisał: „W imię Boże”. Aby podkreślić swoją polskość, obrazy demonstracyjnie sygnował podpisem „Józef Brandt z Warszawy”. Kiedy Rzeczypospolitej nie było na mapie, jego dzieła pokazujące sukcesy polskiego oręża znajdowały się wielu ważnych europejskich kolekcjach.
Józef Brandt pochodził z zamożnej warszawskiej rodziny lekarzy. Urodził się w 1841 r. w Szczebrzeszynie. Pierwszych lekcji rysunku udzieliła mu matka – Krystyna z Lesslów, córka znanego architekta. Miał zostać inżynierem. Drogą artystyczną postanowił iść, gdy poznał w Paryżu Juliusza Kossaka. To z nim odbył podróż na Ukrainę i Podole, która zaważyła na przyszłym życiu artystycznym. Krótko kształcił się na monachijskiej akademii, a następnie w prywatnym atelier Franza Adama oraz w pracowni Teodora Horschelta.
„Żeby aż ziemia tętniła…”
Karierę zrobił wcześnie. Kiedy miał 26 lat, zainteresowanie krytyki wzbudził jego „Chodkiewicz pod Chocimiem” (1867) prezentowany na Exposition Universelle w Paryżu. Praca nad obrazem trwała dwa lata. „Musi być takie życie, żeby aż ziemia tętniła… Tak mnie ta kompozycja opanowała, że nic mnie nie zajmuje, idąc na ulicy, nic nie widzę, tylko rycerzy, konie, słyszę huk i krzyk” – pisał w jednym z listów. – Dzięki badaniom konserwatorskim udało się ustalić, jak skomplikowane były dzieje tego obrazu. Brandt kilkakrotnie zmieniał koncepcję. Lewa strona płótna została całkowicie przemalowana – mówi Agnieszka Bagińska, jedna z kuratorek wystawy w MNW.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 26 (664), 1 lipca 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 11 lipca 2018 r.