W styczniu rozpoczął się na wielkich ekranach nowy sezon polskiego kina. W 2023 r. producenci i dystrybutorzy zapowiadają premiery wielu zróżnicowanych gatunkowo i tematycznie filmów. Pierwsze obrazy nie napawają niestety optymizmem. Zobaczymy, co będzie dalej.

W kinach pojawili się „Niebezpieczni dżentelmeni”, film reklamowany jako oryginalnie zrealizowany utwór, z brawurowymi kreacjami wybitnych aktorów. Pomysł scenariusza istotnie może wydawać się oryginalny, z pogranicza zwariowanej opowiastki fantasy. Gorzej niestety wygląda sytuacja z realizacją.
Bohaterami opowiedzianej w filmie historii są wybitni przedstawiciele polskiej kultury z początku XX w., zaplątani w niezwykłe, awanturnicze wydarzenia. Akcja utworu rozgrywa się w 1914 r. w Zakopanem, w willi Stanisława Ignacego Witkiewicza, „Witkacego”, syna Stanisława Witkiewicza, jednego z odkrywców Zakopanego. Witkacy gości w swoim domu zaprzyjaźnionych wybitnych polskich twórców – Tadeusza Boya Żeleńskiego, Józefa Korzeniowskiego Conrada i słynnego antropologa Bronisława Malinowskiego. Wprawdzie spotkanie tych panów nie było możliwe w 1914 r., ale co twórcom filmu szkodziło wymyślić taką nieprawdopodobną historyjkę.
W początkowych scenach pozornie mało się dzieje, ale później wypadki zmierzają pod górkę. Nocna impreza, suto okraszona alkoholem i narkotykami, jak bywało u młodopolskich artystów, rano zamienia się w kryminalną opowieść o poszukiwaniu sprawcy zabójstwa tajemniczego trupa, znalezionego po wytrzeźwieniu artystów. Od tego momentu oglądamy zwariowaną, awanturniczo-kryminalną historię, w której pojawiają się kolejni słynni artyści i politycy, jakimś cudem obecni wówczas w Zakopanem.
Tak więc spotykamy na ekranie przedstawicieli artystycznej bohemy, m.in. Karola Szymanowskiego, Zofię Nałkowską, Helenę Modrzejewską, a także polityków i rewolucjonistów – komediowego tu Józefa Piłsudskiego z legionistami na ćwiczeniach. Pojawia się także sam Lenin z Krupską (przybyli chyba z Poronina), co już wygląda na zupełny surrealizm. Najbardziej poszkodowanym bohaterem jest Tadeusz Boy Żeleński, nieustannie prześladowany przez tajemniczych zabójców, ni to gangsterów, ni to bolszewików. Trudno się w końcu zorientować w niuansach tej zawiłej historii. Akcja filmu co chwila zmienia tempo, strumień kolejnych dialogów i retrospekcje mieszają się tu z surrealistycznymi wizjami, a zakończenie filmu wydaje się nie do końca jasne.
Czemu więc ma służyć ta ryzykowna zabawa w kino? Czy chodzi tylko o niedorzeczną afirmację szaleństw wielkich artystów, czy o coś więcej…? Na zakończenie autorzy obrazu fundują nam niezłą porcję skrajnej lewicowej ideologii. Boy Żeleński wygłasza w teatrze wielką mowę przeciwko katolicyzmowi, oskarżając duchownych i Kościół o wszystkie możliwe grzechy. Jest to zapewne zapowiedź późniejszej lewicowej twórczości Boya w dwudziestoleciu międzywojennym, a także polemizujących z nim głosów, m.in. „Beniaminka” Karola Irzykowskiego.
Uważam zatem, że film „Niebezpieczni dżentelmeni” jest obrazem nieudanym i całkowicie niepotrzebnym.
„Niebezpieczni dżentelmeni”. Polska, 2022. Scenariusz i reżyseria – Maciej Kawalski. Wykonawcy – Tomasz Kot, Marcin Dorociński, Andrzej Seweryn, Wojciech Mecwaldowski i inni. Dystrybucja – Kino Świat