– Najważniejsza jest uwaga i koncentracja – mówi Andrzej Bochnak. – Liny są bardzo długie i poruszają się z dużą prędkością, pędząc wysoko w górę, a potem w dół, zwijając się dzwonnikom pod nogami. Trzeba uważać, żeby żadna nie wypadła z rąk i kogoś nie uderzyła. Teraz są cieńsze i bardziej miękkie, ale dawniej zdarzało się, że lina zdarła komuś skórę z twarzy – opowiada. – Potrzeba ośmiu pociągnięć, by pojawił się dźwięk, ten pierwszy trwa około 30 sekund, później dzwon rozpędza się coraz wyżej i wyżej i zaczyna uderzać z wielką siłą. Dzwonimy zazwyczaj przez 8 minut, a w tym czasie serce dzwonu uderza po 150 razy z każdej strony.
Andrzej Bochnak, z zawodu inżynier mechanik, jest starszym dzwonnikiem, opiekunem i znawcą Zygmunta, należy do ekipy zajmującej się jego konserwacją. – Na wieżę zygmuntowską zaprosił mnie kolega z Instytutu Obróbki Skrawaniem, który od lat był dzwonnikiem. Chciałem wtedy tylko popatrzeć, jak wygląda rozkołysanie dzwonu, a on od razu postawił mnie przy linie i tak z obserwatora stałem się dzwonnikiem – opowiada. To było 40 lat i 1105 dzwonień temu. Przyszedłem tu na kilka minut, zostałem na całe życie – żartuje. Od tamtej pory można policzyć na palcach jednej ręki sytuacje, gdy nie mógł dotrzeć na wzgórze, by uruchomić dzwon.
NIE TYLKO W ŚWIĘTA
Podczas sesji zorganizowanej z okazji pięćsetlecia zawieszenia dzwonu przez Wydział Historii i Dziedzictwa Narodowego UPJPII w Krakowie i parafię archikatedralną św. Stanisława i św. Wacława na Wawelu prof. Mieczysław Rokosz nazwał Zygmunta żywym świadkiem polskich dziejów i ich aktywnym uczestnikiem. I nie ma w tym określeniu żadnej przesady, zważywszy na wydarzenia, którym głos dzwonu towarzyszył, i emocje, jakie on wzbudzał. Katalog tych zdarzeń jest imponujący i nie sposób go w krótkim tekście zacytować. Zygmunt nie tylko wzywał krakowian do chwalenia Pana Boga w święta i uroczystości religijne, ale też słychać było jego donośny niski głos, gdy Albrecht Hohenzollern składał hołd lenny swemu wujowi, królowi Zygmuntowi I Staremu, gdy trzeba było obwieszczać zwycięstwa wojsk polskich, m.in. pod Byczyną, Kircholmem, potem pod Wiedniem, dzwonił też podczas koronacji i pogrzebów królów i władców Polski. W czasie zaborów przypominał potęgę jagiellońskiego państwa, budził nadzieję na odzyskanie niepodległości, odzywał się w czasie rocznic i manifestacji patriotycznych. Dzwoniono nim na wieść o śmierci Mickiewicza, podczas pogrzebu Piłsudskiego i – z polecenia komunistycznej władzy – w dniu śmierci Stalina (prymas Wyszyński nie sprzeciwił się temu, bo była to wiadomość warta ogłoszenia…). Bił głośno w tysiąclecie chrztu Polski i ogłaszał wybór Karola Wojtyły na papieża, witał go podczas każdej z jego pielgrzymek i żegnał w dniu śmierci. Ogłaszał jego beatyfikację i kanonizację. Głos Zygmunta rozległ się na wieść o katastrofie smoleńskiej i towarzyszył konduktowi żałobników w dniu pogrzebu jej ofiar. Dzwon ogłaszał ingresy biskupów krakowskich, żegnał metropolitów, kanoników kapituły. Wszystkich tych zdarzeń: podniosłych, radosnych, smutnych i tragicznych nie sposób wymienić.
– Przez ostatnie lata tylko raz zdarzyło się tak, że na wieży zabrakło kompletu dzwonników. 25 marca ubiegłego roku, w ogłoszonym przez papieża Franciszka dniu modlitwy o ustanie pandemii, przyszło ich tylko sześciu. Poprosiliśmy wówczas murarzy, elektryków, pracowników katedry i do dzwonienia stanęło obok siebie sześciu dzwonników i sześciu nowicjuszy – opowiada Andrzej Bochnak.
Ludwisarze twierdzą, że w każdym dzwonie po jakimś czasie serce powinno zostać wymienione. W mniejszym po pięćdziesięciu latach, w większym po około stu. Serce Zygmunta świetnie się sprawdzało przez 479 lat, wykonało w tym czasie 12 milionów uderzeń, aż w końcu, na skutek niskiej temperatury, mikrouszkodzeń i korozji, pękło w Boże Narodzenie 2000 r. Nowe, ufundowane przez krakowski Metalodlew SA, zostało wykonane z wielką starannością i dbałością o wierność oryginałowi. Dbałością nieprzesadną, bo żeby je wzmocnić i uchronić przed odkształceniami pod wpływem niskich temperatur, dodano do żelaza mangan, a ogon wzmocniono, wsuwając do jego środka stalowy pręt. Obecne jest cięższe od oryginału, waży 365 kg, ma 2318 cm długości i jest prawie niezniszczalne.
Podobnie jak dzwon, którego wytrzymałość Andrzej Bochnak szacuje na przynajmniej 1000 lat. I tego właśnie warto życzyć jubilatowi. 1000 lat głoszenia jak najlepszych dla świata wieści!