
Choć nie jest znana dokładna data, według kroniki parafialnej zaczęło się w latach 1913-1917, bo zapis wspomina o powiększeniu chóru „Lira” i kupnie organów. Proboszczem był wówczas ks. Cezary Kantorski, a pierwszym organistą i dyrektorem chóru został Jan Maleszewski.
Kolejny rozdział w historii chóru związany jest z Mieczysławem Jarmołowiczem, który był cenionym muzykiem, a studia muzyczne kończył pod okiem prof. Feliksa Rączkowskiego. W 1946 roku rozpoczął pracę organisty w parafii św. Wincentego ? Paulo i wznowił działalność chóru po przerwie. Dyrygent zarażał mieszkańców Otwocka swoim zamiłowaniem do muzyki, nie szczędził dla chóru swoich sił ani energii. Z czasem „Lira” liczyła już kilkadziesiąt osób i śpiewały w niej całe rodziny. W repertuar wpisane były utwory największych kompozytorów: Bacha, Haendla, Mozarta, Rossiniego, Chopina czy Moniuszki. W historii chóru szczególnie zapisała się „Msza Polska” Jana Maklakiewicza, poświęcona bohaterom Powstania Warszawskiego. Wykonywana regularnie w każdą pierwszą niedzielę miesiąca, budziła wzruszenie w sercach słuchaczy. W 1989 roku Mieczysław Jarmołowicz odszedł na emeryturę. Nastały trudniejsze czasy.
Październik 2001 roku to symboliczna data odrodzenia chóru. Wtedy pracę z „Lirą” podjął dyrygent Czesław Woszczyk, absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie. – Ksiądz proboszcz Jan Świerżewski szukał dyrygenta. Chór istniał, ale potrzebny był nowy impuls do działania – mówi Czesław Woszczyk. – Przyszedłem na krótko, zostałem do dzisiaj.
Jakiś czas przed obchodami stulecia parafii dyrygent zabrał wszystkich chórzystów do Teatru Wielkiego na „Mszę Koronacyjną” Mozarta. – Planowaliśmy wykonać ten utwór w czasie jubileuszu parafii – opowiada – ale po koncercie usłyszałem: „My to mamy śpiewać? Niemożliwe”. Minęło trochę czasu i przygotowań. Zaśpiewaliśmy.
Na co dzień „Lira” uczestniczy w oprawie muzycznej niedzielnych i świątecznych Mszy Świętych, bierze udział w życiu parafii i miasta. Terminarz zapełnia się występami, poszerza się repertuar. Zespół może pochwalić się niemałym dorobkiem – w opracowaniu jest już piąta płyta, a na półce w sali prób pojawiają się kolejne nagrody. Najcenniejsze to Srebrny i Złoty Dyplom wywalczone na festiwalach w Barczewie i w Ząbkach w 2014 roku, bo choć „Lira” jest chórem amatorskim, to stawała w szranki z chórami zawodowymi i osiągała sukcesy. Jednak bez dobrej atmosfery niewiele udałoby się zbudować. – Chór ma szczęście do proboszczów. Począwszy od ks. Jana Świerżewskiego, który bardzo starał się o wznowienie chóru. Później ks. Bogusław Kowalski wspierał nasz dalszy rozwój. Teraz ks. Bogdan Sankowski opiekuje się nami duchowo i niejednokrotnie wspiera materialnie chóralne przedsięwzięcia. Także wśród chórzystów panuje niesamowita życzliwość – opowiada dyrygent.
– Na próbach widzimy się dwa razy w tygodniu. Rozpoczynamy je modlitwą, którą ułożyła jedna z chórzystek. Po rozgrzewce śpiewamy wspólnie albo podzieleni na głosy. Pracujemy intensywnie i kończymy dopiero o 22.00, ale jest przerwa. Wtedy jest czas na kawę, rozmowy i częstowanie się ciastem. Świętujemy imieniny i zupełnie poza próbą śpiewamy „Sto lat” naszym solenizantom.
Dyrygent przyznaje, że motywacje bywają różne. – Jedni przychodzą dla muzyki. Dla innych śpiew jest modlitwą. Jeszcze inni, bo można spotkać sympatycznych ludzi i zrobić razem coś pozytywnego. Najwięcej chórzystów zostało zachęconych przez swoich znajomych na zasadzie „przyjdź, bo warto” – mówi Czesław Woszczyk. – Na początku jest kilka prób, żeby poznać pracę chóru. Później następuje przesłuchanie i przydzielamy chórzystę do odpowiedniego głosu – objaśnia dyrygent.
Do chóru może dołączyć każdy. Nie ma znaczenia wiek ani zawód. Liczy się przede wszystkim chęć, aby pielęgnować ziarnko talentu otrzymane od Pana Boga.
![]() | Agnieszka M. Domańska |