Sir James MacMillan, jeden z czołowych współczesnych kompozytorów wystąpił w obronie katolickiej tożsamości Ludwiga van Beethovena. - Nie wolno o tym zapomniać - przekonuje. W tym roku przypada 250. rocznica urodzin tego niemieckiego geniusza muzyki. Przy tej okazji zbyt często zapomina się, że Beethoven był kompozytorem głęboko katolickim. Co więcej, MacMillan, który sam jest katolikiem i w swym dorobku ma wiele utworów sakralnych twierdzi, że istnieje dziś silna tendencja do „dekatolicyzacji” największych sakralnych utworów, takich jak Missa Solemnis Beethovena czy Requiem Wolfganga Amadeusa Mozarta lub Sen Gerontiusa Elgara.
Zdaniem MacMillana ta próba odarcia Beethovena z jego katolickiej wiary wynika z faktu, że współczesna i postmodernistyczna kultura, z całym swym pesymizmem i sceptycyzmem, nie radzi sobie z jego twórczością, nie potrafi zaproponować satysfakcjonującego wyjaśnienia jego wielkości.
Dla Beethovena muzyka bowiem nie była jedynie kwestią rzemiosła, lecz miała w sobie boski pierwiastek. Traktował swą pracę jako misję i powołanie. Głęboko wierzył, że wielka muzyka może poruszyć świat
– pisze na łamach The Catholic Herald szkocki kompozytor.
Pisząc o katolicyzmie Beethovena powołuje się na jego testament i korespondencję. Niemiecki muzyk zwraca się w nich do Boga, pisze o doświadczeniu Jego bliskości i dążeniu do zrozumienia Go. W liście do Wielkiego Księcia Rudolfa wyznaje: „Nic nie jest większe od bliskości Boga i szerzenia Jego chwały pośród ludzi”.
MacMillan przyznaje, że Beethoven był barometrem swoich czasów, zachodzących wówczas przemian społecznych. Dlatego często jest on interpretowany przez pryzmat polityki. Jego utwory mają też jednak jeszcze inny wymiar. W Missa Solemnis, jednym z największych, jak twierdzi MacMillan, katolickich utworów wszechczasów, przejawia się również głębokie poznanie Bożego Miłosierdzia. Okrucieństwa wojen i rewolucji zostają zgładzone przez Baranka Bożego, Tego który lituje się nad nami i obdarza pokojem.