Namalował dla nas sen. O polskich królach, przed którymi klękali obcy posłowie, o polach bitwy, gdzie dumnie wyłaniała się zwycięska polska chorągiew, o czasach zaprzepaszczonej świetności i o tych, którzy dumali nad losem ojczyzny.
Za swoje obrazy dostawał najwyższe nagrody i odznaczenia w Paryżu, Wiedniu, Berlinie i Watykanie. A w Krakowie, na znak panowania w sztuce, dostał berło. Był członkiem honorowym akademii paryskiej, berlińskiej, praskiej, wiedeńskiej, rafaelowskiej w Urbino, honorowym obywatelem kilku miast, m.in. Lwowa i Stanisławowa. Wydawano na jego cześć bankiety i uroczyste obiady, wygłaszano mowy, nierzadko wierszowane, i komponowano muzykę. Publiczność tłumnie odwiedzała wystawy jego dzieł, studenci uwielbiali go za talent, nieuleganie modom, bezkompromisowość i wielkie serce. Gdy umarł, w jego domu ze społecznych składek powstało pierwsze w Polsce muzeum biograficzne.
Jan Matejko – jeden z najwybitniejszych europejskich malarzy XIX w., pedagog, społecznik, wielki polski patriota, dobry, szlachetny człowiek. W tym roku obchodzimy 180. rocznicę jego urodzin, 125. śmierci i 120. powstania krakowskiego muzeum.
Mała ojczyzna
Urodził się w 1838 r. w Wolnym Mieście Krakowie, uprzywilejowanym skrawku nieistniejącej wówczas na mapach Rzeczypospolitej. W oazie polskości. Nawet gdy w 1846 r., po powstaniu krakowskim miasto zostało wcielone do Austrii, poddane represjom i germanizacji, szybko odzyskało na tyle szeroką autonomię, że pod koniec XIX w. nazywano je polskimi Atenami, duchową i kulturalną stolicą Polski. Obchodzono tu patriotyczne jubileusze, tu znajdowali schronienie uchodźcy z pozostających pod zaborami ziem polskich. Kraków przy swym konserwatyzmie nie był miastem ksenofobicznym, przeciwnie – otwartym na obcokrajowców, którzy szybko się w nim polonizowali i wtapiali w jego krajobraz. Tak było z rodziną Matejków.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 43 (681), 28 października 2018 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 18 listopada 2018 r.