19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Poznaj łacinę! Naprawdę warto!

Ocena: 4.8
4749

– Łacina jest idealnym, ponadczasowym nośnikiem do trwałego zapisywania doktryn, traktatów filozoficznych czy dogmatów. Dlatego właśnie Kościół przez całe wieki bronił się przed tłumaczeniem świętych ksiąg na języki żywe – bo każdy przekład z upływem czasu się starzeje. – mówi w rozmowie Marcin Loch, filolog klasyczny z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, organizator Letniej Szkoły Żywej Łaciny.

fot. Valentin, CC0

Dawid Gospodarek: Wszyscy mówią, że łacina jest martwym językiem, a Państwo nazywacie swoje kursy "łacina żywa". To wskrzeszanie to jakaś prowokacja?

Marcin Loch: Bynajmniej! Nikt nie chce ożywiać łaciny, bo jej olbrzymim walorem jest właśnie to, że jest – kolokwialnie mówiąc – „martwa”, czyli niezmienna. Chociaż tak naprawdę z naukowego punktu widzenia łacina nie jest ani językiem żywym, ani martwym – dziś w językoznawstwie odchodzi się od tej terminologii.

Paradoksalnie, po raz pierwszy łacinę nazwano martwą w czasach, w których cały uczony świat władał nią na co dzień. Tej przenośni (bo taka kategoryzacja na „żywe” i „martwe” jest zaczerpnięta raczej z nauk przyrodniczych) użył Marc-Antoine de Muret w XVI, wieku podkreślając walory nauki i używania języków klasycznych. Argumentował, że języki żywe, czyli te, którymi posługują się różne narody (jak to określił – „niewykształcone pospólstwo”), nieustannie się zmieniają, że nasza dzisiejsza mowa nie będzie dobrze rozumiana przez nasze prawnuki, tymczasem łacina jako „niczyja, będąca we władaniu ludzi uczonych”, jest niezmienna, tak jakby martwa i to jest jej olbrzymia zaleta. Jeśli raz napisze się coś po łacinie, to pozostanie to zrozumiałe dla każdego użytkownika tego języka, niezależnie od jego narodowości czy czasów, w których żyje.

Łacina jest więc idealnym, ponadczasowym nośnikiem do trwałego zapisywania doktryn, traktatów filozoficznych czy dogmatów. Dlatego właśnie Kościół przez całe wieki bronił się przed tłumaczeniem świętych ksiąg na języki żywe – bo każdy przekład z upływem czasu się starzeje. Właściwie na użytek każdego nowego pokolenia trzeba dokonywać nowych tłumaczeń, a to rodzi wiele trudności, staje się okazją do pomyłek, powstawania herezji etc.

Widać ten problem na przykładzie tłumaczenia Mszału – to, które jest w użyciu aktualnie, ma sporo braków, nad tłumaczeniem trzeciej edycji prace trwają już 16 lat...

Dokładnie. „Martwość” łaciny jest więc jej olbrzymią zaletą. I nie ma ona nic wspólnego z tym, czy w tym języku można dziś rozmawiać czy nie. Łacina jest językiem o tradycji ciągłej, to znaczy, że nigdy od czasów upadku Rzymu nie było takiego momentu w historii, by nie było na świecie absolutnie nikogo, kto potrafiłby mówić po łacinie. Nawet dziś, w XXI w., szacuje się, że na świecie jest około 5000 ludzi biegle władających łaciną w mowie i w piśmie. Istnieje także kilka szkół (a ich liczba powoli rośnie), w których łacina jest językiem wykładowym.

 Od 18 lat organizujecie w Poznaniu Letnie Szkoły Żywej Łaciny. Dlaczego „żywej”?

Bo na ogół nauka tego języka kojarzy się nie z łaciną jako taką, ale jedną tylko metodą stosowaną w jej nauczaniu od początków XIX wieku, polegającą na zakuwaniu tabelek, końcówek, regułek gramatycznych i pracy ze słownikiem. Żmudne, trudne, mało efektywne i... właśnie martwe. Na takich lekcjach nie mówi się po łacinie, ale recytuje wyuczone sentencje, odszyfrowuje teksty za pomocą słownika i gramatyki. W tej sytuacji bardzo trudno agitować za nauką łaciny, skoro u większości tych, którzy się z nią zetknęli w szkole czy na studiach, słowo „łacina” budzi takie właśnie skojarzenia. Dlatego musimy używać sformułowania „żywa łacina”, by zwrócić uwagę, że proponujemy jednak coś innego.

Na kursach „żywej łaciny” pracujemy metodami podobnymi do tych, jakimi naucza się języków nowożytnych – tu każda minuta jest przepełniona łacińską mową, nikt nie korzysta ze słowników, nie zagląda do tabelek ani nie tłumaczy niczego na język ojczysty. Przekonanie o tym, że łacina jest martwa, bo nikt w niej nie mówi, jest zupełnie niewłaściwe i wynika z błędnego rozumienia przenośni użytej przez Mureta.

Po co dziś w Polsce ludzie zajmujący się łaciną?

Łacina była językiem urzędowym naszego państwa od czasów pierwszych Piastów aż do upadku I RP w 1795 roku. Co z tego wynika? Większość dokumentów wydawanych przez kancelarię królewską, zachowanych akt sądowych, kronik, umów, protokołów z posiedzeń rad miejskich, sejmów, metryk parafialnych etc., a więc źródeł do badania historii naszego kraju, jest po łacinie (że nie wspomnę o poezji Kochanowskiego, Janickiego czy Sarbiewskiego). Większość z nich nie została ani wydana, ani opracowana, a tym bardziej przetłumaczona. Łacina jest więc częścią naszego kulturowego dziedzictwa.

W preambule do konstytucji zobowiązujemy się do tego, by przekazać następnym pokoleniom wszystko to, co najwspanialsze i najcenniejsze z naszego ponad 1000-letniego dorobku. Sęk w tym, że lwia część tego dorobku jest spisana w języku łacińskim, a łaciny prawie nie ma w polskich szkołach.

Na ostatnim soborze też mówiono o wadze łaciny, powtarzali papieże, a w Kościele jest podobnie…

Nie ma łaciny w polskich kościołach, na lekcjach religii, podczas przygotowania do I komunii czy bierzmowania, pomimo jasnych zaleceń II Soboru Watykańskiego i innych dokumentów – należy do nich chociażby konstytucja apostolska Veterum sapientia promulgowana przez Jana XXIII w 1962 roku.

Sobór zezwolił wprawdzie na dopuszczenie do użytku w liturgii w większym zakresie języków narodowych, jednak jednocześnie jasno określił, że należy dbać o to, by wierni umieli czynnie uczestniczyć w obrzędach sprawowanych w języku łacińskim (KL p. 36 i 54). Tymczasem Kościele w Polsce łacina została właściwie wyrugowana do tego stopnia, że trudno u nas znaleźć nawet jakiekolwiek łacińskie posoborowe księgi liturgiczne, a po posoborowy łaciński brewiarz trzeba udać się do któregoś z rzymskich sklepów.

A jaka jest sytuacja łaciny w innych państwach?

Kultura starożytnych Rzymian i teksty spisane przez wieki w ich języku są fundamentem naszej kultury, każdy kraj europejski ma jakiś swój łaciński dorobek. Dlatego łacina jest obecna w szkolnictwie wielu krajów europejskich w o wiele większym zakresie niż u nas obecnie. By nie szukać daleko przykładów: około 30, jest też różnica jakościowa – w Niemczech kurs łaciny trwa 230-600 godzin lekcyjnych w całym cyklu nauczania, u nas przeciętnie jest to 30-60 godzin (najczęściej nie jest to kurs łaciny klasycznej, ale łacińskiej terminologii medycznej lub prawniczych sentencji), a zupełnym maksimum jest 240 godzin oferowane w zaledwie 25 polskich szkołach.

Wniosek z tego płynie taki, że niemiecki czy włoski maturzysta, historyk, archeolog, teolog czy ksiądz, ma w tym zakresie wyższe kompetencje zawodowe niż absolwenci analogicznych szkół czy kierunków studiów w Polsce. W tej sytuacji znajomość łaciny w Polsce ogranicza się do wąskiego grona specjalistów od tego właśnie języka – filologów klasycznych. Brakuje nam specjalistów innych dziedzin dobrze znających łacinę.

Czy każdy musi znać łacinę?

Oczywiście nie chodzi tu o to, by każdy Polak znał łacinę, bo to jakaś nieosiągalna utopia. Chodzi o to, by zmienić trochę myślenie, by społeczeństwo – a więc rodzice, wychowawcy, dyrektorzy szkół, dziekani wydziałów, politycy i duchowni – mieli świadomość, że łacina to spory kawałek naszej historii i kultury, że jej znajomość jest czymś pożądanym i potrzebnym. Poza tym, dlaczego pod tym względem mamy pozostawać w tyle Europy?

Po co uczyć się łaciny, skoro w księgarni nie znajdę książek w tym języku?

Dziś, w XXI wieku mamy o wiele większy dostęp do tekstów łacińskich, niż kiedykolwiek do tej pory. Wszystko dzięki digitalizacji zasobów bibliotecznych. Nie wychodząc z domu możemy przeglądać zbiory Biblioteki Watykańskiej, Biblioteki Kongresu i wielu innych prestiżowych bibliotek, dostępne online zupełnie za darmo. Wystarczy tylko dobrze znać łacinę, by móc dokonać jakiegoś przełomowego odkrycia. Dlaczego Polacy mają być tu znowu w tyle?

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter