Niedawno pisałem na tych łamach o nadawanym w TVP1 serialu „Ludzie i bogowie” w reżyserii Bodo Koxa, autora kilku wcześniejszych filmów nakręconych w poetyce kina awangardowego i autorskiego.
fot. TVPEmisja tego utworu dobiegła właśnie końca, pora więc na podsumowanie, ponieważ „Ludzie i bogowie” wydają się bardzo ważnym serialem ze względu na okupacyjny temat.
Moje poprzednie refleksje, spowodowane przede wszystkim niejasnością wielu wątków, były bardzo mieszane. Ostatnie dwa odcinki okazały się bardziej dramatyczne i przejrzyste, co nie zmienia faktu, że większość uwag muszę jednak podtrzymać. Powtarzam, że eksperymentalny styl Koxa widoczny był w dramaturgii każdego kolejnego odcinka, jakby reżyser chciał stworzyć nową stylistyczną jakość polskiego serialu wojennego, mającego w okresie powojennym wielkie osiągnięcia. Należy więc odnieść „Ludzi i bogów” do tej tradycji. Przypomnijmy serial „Kolumbowie”, a z nowszych „Czas honoru”, „Wojenne dziewczyny” i wiele innych pozycji, czasem mniej znanych, a jednak wartościowych.
W opisie dramatycznych wydarzeń z czasów okupacji niemieckiej Kox zdecydował się na formułę rewizjonistyczną i antyheroiczną w stosunku do podjętego tematu. Autor „Ludzi i bogów” opowiada o dramatycznych losach grupy żołnierzy Armii Krajowej, członków specjalnego oddziału „Pazur”, powołanego do likwidacji zdrajców, szmalcowników i folksdojczów. Była to służba bardzo ryzykowna i niewdzięczna, dlatego żołnierze mówili o niej po wojnie niechętnie, a do dziś istnieje o tych wydarzeniach niewiele dokumentów i wspomnień.
Akcja serialu prowadzona była nietypowo od strony dramaturgicznej. Niektóre sceny wydawały się bardzo dynamiczne i komunikatywne, stanowiły pewien szkielet konstrukcyjny kolejnych odcinków. Jednak te momenty przeplatane były gwałtownymi, impresyjnymi i niejasnymi sekwencjami, z których niewiele wynikało. Oglądaliśmy kolejne akcje oddziału, głównie dowódcy Onyksa i jego podkomendnego Dagera. Począwszy od wykonania wyroku na zdrajcy, Igo Symie, bojowcom wiodło się rozmaicie. Na ekranie niektóre akcje kończyły się fiaskiem, żołnierze popełniali błędy w rozpoznaniu terenu, zacinała im się broń, następowały nieszczęśliwe przypadki. Wydawało się czasem, że oddział wykonawców wyroków śmierci w wyobraźni Bodo Koxa składał się z nieudaczników, amatorów i prymitywów, przypominających bohaterów hollywoodzkiego filmu gangsterskiego. Tak było niestety również w ostatnich odcinkach, w których widzimy dramatyczne i tragiczne zamknięcie niektórych historii. Niektóre wątki pozostały jednak otwarte.
Zastanówmy się nad końcową wymową „Ludzi i bogów”. Po obejrzeniu serialu nasuwa się pytanie, czy działalność likwidującego zdrajców oddziału AK przynosiła pożądane efekty. Czy ofiara krwi bojowców, a także zdrad wewnątrz organizacji nie była zbyt wielka. Na postawieniu takich pytań polegała tzw. rewizjonistyczna idea autorów tego dzieła, która wydaje się kompletnie sprzeczna z końcowym hołdem dla ukazanych tu bohaterów.
Ludzie i bogowie; serial TVP; reżyseria: Bodo Kox, aktorzy: Jacek Knap, Dawid Dziarkowski, Aleksandra Justa, Wiktoria Wolańska, Dorota Landowska, Marianna Zydek i inni; emisja: TVP 1, 13 odcinków, w niedziele, godz. 20.15