18 kwietnia
czwartek
Boguslawy, Apoloniusza
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Norwid o modlitwie

Ocena: 0
2449

 

Norwid wprawdzie głęboko wierzył w moc modlitwy prośby, sam ją praktykował i innych do niej zachęcał, pouczając przy tym, że „trzeba najprzód prosić, ażeby umieć prosić”, jednocześnie jednak przestrzegał z jednej strony przed traktowaniem jej jako panaceum, a z drugiej przed uznawaniem za swego rodzaju magiczny środek, działający niemal automatycznie, na zasadzie swoistej transakcji z Panem Bogiem. W jednym z wierszy napominał: „strzeż się tych modlitw, co są jak zaklęcia”. Negatywnie oceniał też uciekanie się do modlitwy jedynie w chwilach trudnych: „mnie nie dość, że ktoś […] modli się, bo biedny i głodny”. 

 


Z GŁĘBI SERCA 

Mimo kilkakrotnie wypowiadanej myśli, że skutki ludzkich modlitw są w rękach Boga, Norwid poddawał jakość modlitwy ocenie. Wielokrotnie stwierdzał np., że jego własne modlitwy nie są takie, jakie powinny być, dlatego np. do Zofii Odescalchi z pokorą pisał: „Jeżeli modlitwy moje są coś warte, są i będą dla Niej i dla tego, co Jej jest”. W innych miejscach charakteryzował swoje modlitwy jako „blade” i „biedne”; rozważał także ich długość – w liście do Konstancji Górskiej pisał: „modlitwy ich może lepsze od moich za przyjaciółmi westchnień – mówię westchnień, bo rzadko się modlić długo mogę!”. Przedmiotem jego refleksji krytycznej było też to, że zwykle modlił się samotnie: „myśl spólnego znalezienia się na modlitwie […] jest arcyrzadką u mnie – za-mało się modlę w zebraniach i to może niedobrze!”. Tymczasem, jak podkreślał w innym miejscu, modlitwa chrześcijańska w pełni może zaistnieć jedynie we wspólnocie: „u chrześcijan nawet kiedy się modli kapłan, to potrzebuje od obecnych amen, to jest DUCH ŚWIĘTY”. 

Na modlitwę należy znajdować odpowiedni czas i właściwe miejsce („człowiek kiedy modli się, potrzebuje choćby tyle miejsca, aby spokojnie klęknąć mógł”). O jakości modlitwy nie stanowią jednak uwarunkowania zewnętrzne, ale towarzysząca jej podejmowaniu wolna wola oraz odpowiedni stan serca i umysłu, bo „nie można się modlić niespokojnie”. Modlitwa musi wypływać z potrzeby serca, nie może być nieautentyczna, na pokaz. Poeta ostro krytykował osoby, które „modlą się i wzdychają solennie, a kłamią przy tym i są zupełnymi łgarzami”. Bezlitośnie obnażał wszelkie przejawy dewocji i faryzeizmu, zwłaszcza religijność pozorną, czysto zewnętrzną, która nie znajdowała odzwierciedlenia w codziennym życiu. Kiedy pisał o osobach niepoważnie traktujących sakrament małżeństwa, z gorzką ironią stwierdzał, że czynią to, jednocześnie „modląc się, drżąc i płacząc – mrucząc, kadząc, śpiewając”. 

Modlitwa winna przemieniać i uświęcać człowieka, dlatego też jeśli nie przekłada się na powszednie słowa i czyny, jeśli nie zmienia wyznawanej hierarchii wartości i stosunku do drugiego człowieka, nie jest dobrą modlitwą. „Zaprzedać cywilizacji duszę swoją i przy tym modlić się w kościele jest to być Tartuffem” – kategorycznie stwierdzał Norwid. Taki stosunek poety do modlitwy – jednej z podstawowych aktywności człowieka wierzącego – sprawiał, że wyżej oceniał on muzułmanina, który z narażeniem życia wystąpił w obronie prześladowanych chrześcijan, niż odznaczających się jedynie zewnętrzną pobożnością członków XIX-wiecznego Kościoła: „muzułmamin Abd el-Kader wyższy jest od szlachty europejskiej, o bardzo wiele wyższy!… Chociaż ta szlachta z żonami swymi modli się i klęka przed ołtarzem Chrystusa”. 

Człowiek wiary winien być przy tym, zdaniem Norwida, aktywny, twórczy, winien podejmować nawet najtrudniejsze działania (pisał: „chrześcijanin połowę robi, jeżeli robi to, co może, nie swoje tylko siły mając powinien robić i co mógłby)”, modlitwa zaś ma takie działania uzupełniać, a nie zastępować: „Ludzie […], kiedy czynem, pracą i życiem nie mogą czasowo dopełniać, co godziłoby się, powinni i mogą dopełniać tego myślą przed Bogiem i modlitwą”. 

Na zakończenie raz jeszcze warto podkreślić, że dla Norwidowskiego obrazu modlitwy najważniejsze wydaje się – obok głębokiej, odzwierciedlającej się w codziennym życiu wiary, otwarcia na dialog z Bogiem, umiejętności stanięcia w prawdzie o sobie oraz autentycznego zaangażowania – to, że modlitwa powinna przenikać całe życie człowieka, powinien on modlić się całym sobą, a każdy jego czyn powinien „rozbrzmiewać […] długą hosanną!”. 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter