Józef i Jezus

Nie jest to kolejna ekranizacja Pisma Świętego, lecz dramat przedstawiający historię dwóch przyjaciół: Józefa – męża Maryi i opiekuna Jezusa oraz rabina Eliasza – przyjaciela Świętej Rodziny. Osią filmu jest biblijna rzeź niewiniątek, wśród których znalazły się zabite przez żołdaka Tyberiusza dzieci owdowiałej Rebeki. A ta nie jest Eliaszowi obojętna. Zachęcany przez nią rabin staje przed zadaniem zemsty na Tyberiuszu, jednak pod wpływem Józefa i Jezusa przechodzi przemianę wewnętrzną.

Jeśli ktoś zechce, znajdzie wiele powodów, by film skrytykować. Luźny związek z treścią Ewangelii, ukazanie nietypowo – wbrew tytułowi – Jezusa i Maryi na drugim planie, wymyślenie Józefowi historii życia i śmierci, o czym w Piśmie Świętym ani słowa. Przeszkadza również to, że w Józefie, granym przez Kevina Sorbo, widzimy wciąż serialowego Herkulesa, z którym aktor jest w powszechnym odbiorze sklejony, tak jak śp. Andrzej Kopiczyński z „Czterdziestolatkiem”. Z tym, że jest to Herkules dobrotliwy, niewinny i słodki do granic wytrzymałości.

„Józef i Maryja” to jednak produkcja wartościowa. W ciekawy sposób pokazuje domniemaną codzienność i wzajemną bliskość Świętej Rodziny, pejzaże Jerozolimy i kawałek historii Izraela sprzed dwóch tysięcy lat. Twórcy zamierzyli stworzyć obraz o nadziei oraz miłosierdziu jako przeciwieństwie zemsty. I ten zamiar się powiódł. Zwraca uwagę także – moim zdaniem najciekawszy – wątek odkrywania przez Eliasza w dorastającym Jezusie zapowiadanego przez proroków i oczekiwanego Mesjasza. Dlatego warto „Józefa i Maryję” zobaczyć.

Dystrybutorem filmu, nad którym patronat objął tygodnik "Idziemy", jest znana z wprowadzania na polskie ekrany produkcji ewangelizacyjnych firma Kondrat-Media.

„Józef i Maryja”, Kanada 2016, Reżyseria: Roger Christian. Scenariusz: Julie Kim i Kariné Marwood. Występują: Kevin Sorbo, Lara Jean Chorostecki, Steven McCarthy i inni. Czas: 1 godz. 22 min.