Popularność różnych dyscyplin sportu sprawia, że słownictwo z ich kręgu, czasem brutalne i upokarzające, znajduje zastosowanie w innych odmianach polszczyzny, np. w języku polityki – przypomina dr hab. Mariusz Koper z Instytutu Językoznawstwa KUL.
Dr hab. Mariusz Koper z Instytutu Językoznawstwa KUL przestrzega przed konstrukcjami językowymi, które w debacie publicznej „obok emocji ukazują brak szacunku, a nawet mają za cel nakręcić spiralę emocji i niechęci”.
Sport ma uczyć zdrowej rywalizacji, nie zaś upokarzania
– podkreśla ekspert KUL.
Popularność różnych dyscyplin sportu sprawia, że słownictwo z ich kręgu znajduje zastosowanie w innych odmianach polszczyzny, np. w języku polityki. „Ostatnia prosta do wyborów”, „żółta kartka od wyborców”, „maraton przedwyborczy” – przykłady można by mnożyć. (...) Zdecydowanie sprzeciwiam się konstrukcjom, które obok emocji ukazują brak szacunku, a nawet mają za cel nakręcić spiralę emocji i niechęci do tego stopnia, żeby zwolennika bądź przeciwnika debaty i danej partii rozemocjonować bardziej niż stadionowego kibica
– stwierdził naukowiec.
Nie zaakceptuję słownictwa w dyskursie publicznym, które inspirowane jest językiem sportów walki, w szczególności zaś boksu, MMA itp. Jeśli słyszę, że jedna partia znokautowała w wyborach drugą partię, jeśli słyszę, że ktoś jest na kolanach, to budzi to mój zdecydowany sprzeciw
– dodał ekspert Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, zwracając uwagę, że „militaryzacja języka, która jest częsta w rywalizacji sportowej i w pewnych aspektach można ją nawet usprawiedliwić, to jeden z przejawów brutalizacji wypowiedzi”.
„Wielkie starcie", „ring”, „posłanie kogoś na deski”, „zadanie decydującego ciosu” to słownictwo w mediach, które wykorzystywane jest chociażby w języku debaty politycznej. Niektóre ze słów służą nawet jako tworzywo nazw programów telewizyjnych. Oczywiście rozumiem tę niewyrafinowaną metaforykę, ale czy aby na pewno warto w tego typu konfrontacjach już na samym początku używać słownictwa charakterystycznego dla sportów walki, gdzie brutalność i agresja jest wpisana w samą dyscyplinę? W boksie nie ma argumentów na słowa, jedynym i tym najważniejszym celem jest pokonanie przeciwnika, czasami też znokautowanie go i posłanie na deski. Bywa i tak, że w trakcie walki leje się krew. Tu nie ma miejsca na dialog i jakąkolwiek nić porozumienia
– podał ekspert.
Badacz KUL przestrzega też, że istnieje obawa, że może znaleźć się ktoś, kto słownictwo walki charakterystyczne nie tylko dla języka sportu, ale też współczesnej publicystyki zinterpretuje wprost i przystąpi do niewerbalnego ataku na przeciwnika.
Pełen komentarz pt. „Agresja w języku” dostępny jest w Zakładce Ekspertów KUL na stronie głównej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II – https://www.kul.pl/zespol-ekspertow-kul,110433.html.