Nominowana do Oscara w kategorii najlepszego pełnometrażowego filmu animowanego „Mirai” jest utworem niezwykłym.
Japońskie anime kojarzyło mi się do tej pory jak najgorzej: pomijając obecne w części tej produkcji przemoc i obscena, charakterystyczny sposób ekspresji uczuć był dla mnie rażący już wtedy, gdy jako dziecko oglądałam „Pszczółkę Maję”. A jednak nowy film Mamoru Hosody podbił moje serce bezwarunkowo i unaocznił, że nie warto zasklepiać się w uprzedzeniach. Bo nominowana do Oscara w kategorii najlepszego pełnometrażowego filmu animowanego „Mirai” jest utworem niezwykłym, przejmująco prawdziwym, zarazem prostym i uniwersalnym, a przy tym bardzo japońskim – zwłaszcza gdy ogląda się kopię z napisami. Tych znalazło się w dystrybucji więcej niż dubbingowanych, ponieważ film jest skierowany przede wszystkim do dorosłych. Chociaż towarzysząca mi sześcioletnia córka obejrzała go bezpiecznie, z pewnym zainteresowaniem i wyraźnie utożsamiając się z małym bohaterem.
Reżyser wyznaje, że zrobił ten film, by przypomnieć o istnieniu dzieci pragmatycznemu i stechnicyzowanemu społeczeństwu, które się z nimi zupełnie nie liczy. Poznajemy zupełnie zwyczajną historię rodzinną: kilkuletniemu Kunowi rodzi się młodsza siostra, rodzice są zapracowani, skupieni na niemowlęciu, często obojętni na synka. Mama wraca szybko do pracy, tata nie radzi sobie z gospodarowaniem i opieką nad dziećmi. Kun w chwilach największej samotności i wzburzenia przenosi się w wyimaginowany świat, w którym poznaje swojego pradziadka oraz siostrę i samego siebie z przyszłości, co pozwala mu oswoić rzeczywistość i po trochu dojrzewać. Powoli zarysowuje się tu inspirująca wizja rodziny: sięgającego w głąb czasu żywego organizmu, dającego siłę.
Długa, statyczna scena, kiedy Kun po raz pierwszy widzi nowo narodzoną Mirai – imię to znaczy „Przyszłość” – była dla mnie jedną z bardziej poruszających w kinie w ogóle. Piorunujące wrażenie robi też oszczędna muzyka, znakomicie podbijająca emocje. Mój mąż po seansie powiedział z żalem: „Piękny film, szkoda, że go nie zobaczyłem, jak dzieci były małe”. I to niech będzie najlepsza rekomendacja, zwłaszcza dla wszystkich młodych rodziców. Weźcie więc swoje żony zarobione przy dzieciach, swoich zarobionych w pracy mężów – i idźcie na randkę na „Mirai”, nie zwlekając!
„Mirai”. Animacja. Japonia, 2018. 100 minut. Dubbing, napisy. Scenariusz i reżyseria: Mamoru Hosoda. Dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty