Japoński film „Złodziejaszki” został w ubiegłym roku nagrodzony Złotą Palmą na festiwalu w Cannes.
fot. PMPG Polskie MediaTa czołowa impreza filmowa w Europie lubi nagradzać dramaty społeczne, co pokazują wielokrotne laury dla Kena Loacha i Mike’a Leigha, wzorujących się na tradycjach lewicowego (jeśli nie komunistycznego) socrealizmu. Japoński reżyser Hirokazu Koreeda nie ukrywa, że nie interesują go rodzime bogate tradycje kina historycznego i współczesnego (Kurosawa, Ozu i inni), lecz właśnie dzieła Loacha. W tym duchu zrealizował już kilka dramatów społecznych, w których widoczne są wpływy włoskiego neorealizmu – pomieszanie obserwacji społecznych, współczucia, dramatu i melodramatu.
„Złodziejaszki” utrzymane zostały w tym nurcie. Autor ukazuje tu nietypową rodzinę z przedmieścia Tokio, składającą się z babci, dorosłej pary i przygarniętej gromadki bezdomnych dzieci. Łączą ją nie więzy krwi, lecz przywiązanie i solidarność. Aby zapewnić sobie jaki taki byt, członkowie tej ferajny popełniają drobne przestępstwa i kradzieże. Rzadko kiedy znajdują uczciwą pracę. Mimo to reżyser sugeruje, że owa dziwaczna „rodzina” wydaje się szczęśliwsza i prawdziwsza od tych, w których rodzice legalnie pracują, często zaniedbując dzieci. Przypadkowo bowiem „rodzina” przygarnia błąkającą się po okolicy dziewczynkę, która, jak się okazuje, uciekła z domu, zaniedbywana przez wiecznie zajętą pracą matkę.
„Rodzina” zostaje oskarżona o porwanie dziewczynki. Wyłania się problem: kto jest winny sytuacji – grupa społecznych wyrzutków, dająca schronienie dziecku, czy zamożna matka, mająca problemy ze sobą i nierozumiejąca potrzeb córki? Reżyser daje widzom niełatwy temat.
„Złodziejaszki”, Japonia, 2018. Reżyseria: Hirokazu Koreeda. Wykonawcy: Lily Franky, Sakura Ando, Mayu Matsuoka, Jyo Kairi i inni. Dystrybucja: PMPG Polskie Media