Diamentowa i rubinowa sukienka Matki Bożej oraz monstrancja ojca Kordeckiego opuściły mury Jasnej Góry. Z prawie pięciuset innymi skarbami jubilerstwa można podziwiać je na wystawie w Zamku Królewskim w Warszawie.

Kilka tysięcy diamentów lśni w ponad metrowej monstrancji wykonanej jako wotum za ocalenie Jasnej Góry podczas potopu szwedzkiego. Do Warszawy z jasnogórskiego sanktuarium przyjechały też dwa ornaty – jeden, według tradycji, fundacji królowej Bony, drugi, tzw. perłowy, bogato zdobiony kamieniami szlachetnymi i emaliowanymi plakietami z kompletu ofiarowanego przez Jakuba Sobieskiego – a także krzyż według tradycji należący do św. Karola Boromeusza oraz różańce m.in. Stefana Batorego i Jana III Sobieskiego.
To w skarbcach kościelnych przetrwało najwięcej precjozów dających wgląd w bogactwo XVI i XVII-wiecznego jubilerstwa i złotnictwa polskiego. I nie chodzi tylko o wspaniałe naczynia liturgiczne, ale też o wiele klejnotów o początkowo świeckim przeznaczeniu, które dotrwały do naszych czasów w zbiorach wotów. Przykładem mogą być narzędzia Męki Pańskiej umieszczone w rubinowej sukience Matki Bożej Częstochowskiej, a pochodzące z rozmontowanej korony ofiarowanej przez Władysława IV Wazę.
W tej samej sukience Maryi znalazł się maleńki Amor strzelający z łuku. – To klejnot stricte zaręczynowy. Na Jasną Górę trafił, kiedy zmarł mąż ofiarodawczyni. Prezent ślubny podarowała ona Matce Bożej ku pamięci małżonka. W tym wszystkim są bardzo głębokie podteksty, zarówno świeckie, jak i religijne – mówi Magdalena Piwocka, konsultant wystawy z Zamku Królewskiego na Wawelu.
Na ekspozycję dotarły dzieła z całej Europy. Prawdziwą perełką jest przywieziona z Luwru, z kolekcji kosztowności Króla Słońce, Ludwika XIV, brosza w formie polskiego Orła. Prawdopodobnie wykonana została dla Ludwiki Marii Gonzagi, żony Władysława IV i Jana Kazimierza. Klejnot ten Jan Matejko uwiecznił na jednym ze swoich dzieł, umieszczając go na piersi Henryka Walezego.
W jednym miejscu zgromadzono też kamee stworzone przez Giana Jacopa Caraglia, jubilera z Werony, który przybył na dwór Zygmunta Augusta i tam wykonał małe arcydzieła, które specjalnie na tę wystawę przyjechały z Berna, Nowego Yorku, Mediolanu i Monachium. Podziwiać można też unikatowe i zupełnie świeże odkrycia – jak amulet znaleziony w styczniu ubiegłego roku w katedrze w Bydgoszczy, w skarbie tuż przed potopem szwedzkim ukrytym pod posadzką, czy perłowy czepiec odnaleziony w tym roku w dawnej kolegiacie w Poznaniu. To jedyny taki obiekt w Europie.
Ciekawostką jest też pierścionek z zegarkiem podarowany Zygmuntowi Augustowi przez Barbarę Radziwiłłównę. Możemy przeczytać tkliwy list Barbary, w którym zachęca męża , żeby patrzył na mijające godziny, ją wspominając. – I nie jest to tylko zapis relacji emocjonalnej między małżonkami, ale też dowód, że na Litwie w 1547 r. były absolutnie awangardowe klejnoty z wmontowanym czasomierzem, na zachodzie obecne od 1560 r. – tłumaczy Magdalena Piwocka.
Na wystawie nie znajdziemy precjozów ze Skarbca Królewskiego, którego apogeum świetności przypadało właśnie na czasy panowania Jagiellonów i Zygmunta III Wazy. Systematycznie uszczuplany na potrzeby wojenne zestaw insygniów królewskich, dotrwał do końca I Rzeczypospolitej, ale w 1795 r. został zrabowany przez Prusaków. Ekspozycja daje jednak nieznany dotychczas wgląd w bogactwo, gusta i aspiracje dawnej Rzeczypospolitej.
– W publikacjach i katalogach zachodnich nie występował termin „Polska”. Chcieliśmy przywrócić tę gałąź rzemiosła artystycznego polskiej kulturze. Przez zestawianie i porównywanie udało się wyodrębnić całą grupę rodzimych obiektów – mówi Danuta Szewczyk-Prokurat, kurator wystawy. Efekt jest olśniewający.
Ekspozycji, która jest częścią obchodów Roku Wazowskiego, towarzyszą wykłady, koncerty, warsztaty dla seniorów i zajęcia plastyczne dla dzieci.