19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Aktor na emeryturze

Ocena: 0
9215

Kamień węgielny pod budynek położono w 1927 r., a artyści wprowadzili się do niego rok później. Wyposażenie sprezentowali darczyńcy, zakłady pracy. Początkowo Dom prowadzili pracownicy świeccy, a od 1932 r. siostry obliczanki. Władze PRL próbowały siostry odprawić, znikły więc z Domu na rok, ale mieszkańcy sami zaczęli się o nie upominać, bo pracowały z oddaniem. I wróciły. – Mieszkają razem z nami, a nad Domem unosi się duch ich modlitw – mówi pani Anna. – Najbardziej zasłużona wśród nich była siostra dyrektor Aniela Nietzsche, która prowadziła go w czasie wojny. Kiedy w 1943 r. Niemcy przyszli zająć Dom, ona – dzięki dobrej znajomości języka – przekonała ich, by swoją decyzję odwlekli w czasie. Dzięki temu podopieczni mogli się schronić w okolicy.

Po wojnie Dom nadal działał – otrzymał nawet dofinansowanie z ministerstwa kultury. W ramach ZASP powstała Komisja Skolimowska. Wśród zasłużonych, oprócz wcześniej wspomnianych, są: Ewa Kunina, Kazimierz Brusikiewicz, Aleksandra Dmochowska, Katarzyna Łaniewska, Anna Nehrebecka i Maria Mamona. W latach 90. dofinansowanie z ministerstwa kultury się skończyło, same wpływy z rent i emerytur mieszkańców nie wystarczały, zgodzono się więc, by placówka trafiła do systemu opieki społecznej i zyskała miano domu pomocy społecznej.

 

Z batutą i cegiełką

Dzięki zabiegom artystów powstawały kolejne budynki. Główny – wzniesiony w 1927 r. – nazwany jest „Starym Domem”, początkowo w wieloosobowych pokojach spano tu na piętrowych łóżkach. Tam na poddaszu mieszkają siostry – tam też jest kaplica, w której odbywają się Msze Święte, bo Dom ma swojego kapelana. Pierwsze piętro „Starego Domu” nazywane jest „plebanią”, ponieważ od wielu lat zamieszkuje je aktor i ksiądz – Kazimierz Orzechowski, znany widzom m.in. ze „Złotopolskich”. Następny budynek doszedł w latach 60., kolejny – w latach 90. – Ten ostatni, ze względu na ówczesną popularność serialu „Dynastia”, nazwano „U Carringtonów” – tłumaczy Anna Solnicka-Heller. W środkowym budynku znajduje się „szpitalik”. Tu mieszkają osoby potrzebujące większej opieki, dlatego całą dobę czuwają nad nimi pielęgniarka i opiekunki. Jego drugi poziom to „Belweder” – zwany tak od zamieszkujących je dam. Wszystkie budynki są połączone, a w środkowym znajduje się winda.

Wystrój korytarzy, zawdzięczany m.in. Zofii Kucównie, sprzyja powolnym spacerom. Można podczas nich oglądać fotografie artystów, prace mieszkających tu malarzy oraz przysiadać w przytulnie urządzonych kącikach. Jeden z nich poświęcony jest Aleksandrowi Bardiniemu – pod jego fotografią wisi batuta, która „grała” w „Podwójnym życiu Weroniki”. Jest kącik „Króla Rogera”, z obrazami scenografii Jana Bernasia do tej opery. A najważniejszy zakątek przybliża postać ojca tego domu – Antoniego Bednarczyka.

Dom może pomieścić 50 osób – i tyle w nim mieszka. Nawiązują się przyjaźnie, artyści odwiedzają się na herbatkach, sprawni chodzą do tych, którzy już mniej wychodzą. – Pracownicy są lojalni i cierpliwi – mówi Anna Solnicka-Heller. – Niektórzy pracują tu nawet 30 lat – to ten stały trzon wyznacza standardy.

Włodzimierz Nowak jest w Domu jednym z najmłodszych, i wiekiem, i stażem, choć grunt pod przyjście tutaj „urabiał” sobie ponad 60 lat wcześniej. – W 1952 r., kiedy miałem 10 lat, w Łódzkiej Hali Sportowej odbyły się występy, podczas których sprzedawano cegiełki na Dom w Skolimowie – wspomina aktor. – Zapamiętałem z nich nie tylko Jadwigę Andrzejowską i Stanisława Łapińskiego, ale także sam Dom Artystów Weteranów, którego utrzymanie wsparłem wówczas kwotą 10 zł. Przez wiele lat myśl o nim za mną chodziła, aż gdy w latach 90. objąłem szefostwo impresariatu Fundacji Kultury Europejskiej w Chicago, namówiłem Kazimierza Kaczora, ówczesnego prezesa ZASP, by Związek objął nasze przedstawienia patronatem. Część dochodu przeznaczona została na Skolimów.

Wtedy jeszcze aktor nie miał świadomości, że tu zamieszka – w dodatku z żoną, poznaną przy sztuce „Romeo i Julia”, w której grali tytułowe role. Łatwo się tu zaadaptował, bo podczas wieloletnich tournée przywykł do zmiany miejsc. – Odpadło mi myślenie o kwestiach bytowych, mam ciszę i spokój – zachwala.

Eugenia Herman cieszy się, że w Skolimowie ma swój kąt, swoje meble, a nade wszystko pomoc. – Zawsze mam posprzątane, na korytarzach też czyściutko – mówi. – A gdzie ja bym miała taką opiekę lekarską i pielęgniarską jak tu? I rehabilitację, i gimnastykę!

Po tym, jak zadbany jest Dom Artystów Weteranów, jak sami oni – we współpracy z panią dyrektor – zabiegają o sprawy z nim związane, widać, że to oni są tu gospodarzem. Pani Eugenia podsumowuje: – To jest nasz dom. To nasz dorobek, nasza chluba. Nasze dziecko!

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter