19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zwyczajni nadzwyczajni

Ocena: 0
3285
Tomasz Pietrucha, prezes szafarzy archidiecezji warszawskiej, od pięciu lat posługuje w parafii św. Józefa na Kole. Ponieważ parafia jest liczna, co tydzień jest proszony o udzielanie Komunii na Mszach niedzielnych. Uważa jednak, że podstawą posługi szafarza jest odwiedzanie chorych – nie tylko niesienie im Pana Jezusa, ale także poświęcenie czasu i uwagi. – Często takie spotkania przynoszą błogosławione owoce. Można wiele usłyszeć o problemach tej osoby, i to wcale nie o chorobie, ale na przykład o sprawach rodzinnych. Dzięki temu mamy możliwość pomocy od strony duchowej – zwraca uwagę.

Odwiedziny u chorych to dla niego nauka pokory. Podziwia osoby, które przeżywają cierpienie z postawą akceptacji, nie mając do nikogo pretensji. – Podczas tych wizyt nawiązuje się więź między szafarzem a osobą chorą. Kiedyś chodziłem do pewnej pani, która już zmarła. Bardzo się zżyliśmy, poznałem jej rodzinę, byłem dla niej wręcz autorytetem. Musiałem uważać, co mówię, bo ta pani była przekonana, że kiedy coś powiem, to na pewno mam rację – wspomina z uśmiechem, ale i wzruszeniem w głosie.

Posługa szafarza to także świadectwo dla rodziny Tomasza. Jego dwaj synowie są ministrantami, podobnie jak dzieci innych szafarzy w parafii. – Na początku zastanawiałam się, czy posługa męża nie spowoduje, że nasze dzieci będą wyśmiewane w szkole. Ale na szczęście nigdy nie było żadnej przykrej sytuacji – zapewnia jego żona. Zaangażowanie męża w parafii nie jest dla niej problemem – nie ma większych trudności w pogodzeniu obowiązków szafarza z życiem rodzinnym. – Najtrudniejsze są święta, bo wtedy w kościele jest bardzo dużo ludzi, więc rodzinne spotkania trzeba dostosowywać do posługi – uzupełnia Tomasz.

Są powołani przede wszystkim
do udzielania Komunii chorym,
a podczas Mszy tylko wtedy,
gdy jest szczególna potrzeba

Szafarze mają także obowiązek uczestniczyć w formacji permanentnej – zwykle jest to kilka spotkań w roku: dni skupienia, wykłady, okazja do wymiany doświadczeń i nawiązania przyjaźni. Upoważnienie do posługi jest udzielane przez biskupa na rok – jeśli ktoś nie jest w stanie wypełniać swoich obowiązków, może zrezygnować. – Ta posługa jest przede wszystkim zobowiązaniem, żeby uczciwie, przyzwoicie żyć. Szafarz powinien przez cały czas od siebie wymagać – twierdzi Adam Sękowski.

– Będąc szafarzem, człowiek staje się osobą publiczną i powinien zachowywać się tak, żeby nikt nie miał do niego zastrzeżeń – dodaje Stefan Wiśniewski. – Na spotkaniach formacyjnych zwracano nam także uwagę, żeby posługa nam nie spowszedniała, nie stała się dla nas mechaniczną czynnością. Najważniejszy jest szacunek i godne uczestnictwo w akcie udzielania Komunii.

 

On tam jest

Liczba szafarzy wciąż rośnie. Obecnie w diecezji warszawsko-praskiej jest ich ok. 80, po lewej stronie Wisły tę posługę pełni ponad 400 osób, a w kursie przygotowawczym uczestniczy kolejnych 150 kandydatów.

– Każdy człowiek świecki tęskni za sacrum, potrzebuje czegoś więcej niż zwykłych, przyziemnych spraw, chce odkrywać coś nowego. Myślę też, że wielu mężczyzn miało kiedyś pragnienie, by zostać księdzem, a ostatecznie go nie zrealizowało – uważa Grzegorz Kozyra, koordynator szafarzy z diecezji praskiej. On sam nie czuł powołania kapłańskiego, ale zawsze chciał bliżej poznać liturgię Eucharystii i zbliżyć się do Pana Jezusa. – Poprzez posługę szafarza rzeczywiście można dotknąć tej tajemnicy, choć trudno nam do końca zrozumieć, że Pan Jezus przemienia swoje Ciało w chleb, że On tam naprawdę jest – mówi w zamyśleniu.

Grzegorz należy do grupy dziesięciu szafarzy, którzy posługują w Szpitalu Bródnowskim. Każdy z nich ma dyżur raz w miesiącu, czasem częściej. W niedzielę są dwie Msze Święte, a szafarze odwiedzają tylko tych pacjentów, którzy nie mogą wstać z łóżek. – Parę miesięcy temu wśród osób, które miałem odwiedzić, znalazł się mężczyzna w bardzo złym stanie. Ksiądz uprzedził mnie, że być może on już odchodzi. Kiedy wszedłem na salę, ten człowiek właśnie umierał, jego bliscy stali obok i płakali. Co miałem zrobić? Nie mogłem przecież wyjść. Podszedłem więc do niego, pomodliłem się i nakreśliłem mu krzyżyk na czole. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie – opowiada. – Czasem trudno mi zrozumieć cierpienie... Ale dzięki tej posłudze nauczyłem się współcierpienia. Kiedy patrzę na osoby chore, które często mają łzy w oczach, myślę sobie, że jedyną drogą pomocy jest modlitwa. To niezwykłe, bo kiedy modlę się za tych ludzi, czuję duchową więź z nimi, chociaż ich nie znam. Jestem szczęśliwy, mając świadomość, że mogę im pomóc w ten sposób.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka dziennikarstwa na Wydziale Teologicznym UKSW. Z "Idziemy" współpracuje od drugiego roku studiów. Prywatnie żona i matka, miłośniczka gotowania.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter