Doświadczenia niemieckich obozów zagłady z perspektywy tysiącpięćdziesięciolecia chrześcijaństwa w Polsce to jeden z najbardziej dramatycznych epizodów walki z Bogiem.
Łódzkie uroczystości upamiętniające 30 września i 1 października 1050-lecie chrztu Polski mają przypomnieć eksterminację duchowieństwa polskiego podczas II wojny światowej. Pokazuje to martyrologia kapłanów uwięzionych w niemieckim obozie w Konstantynowie Łódzkim i wywiezionych do KL Dachau.
Nie zdążyli z brewiarzem
Decyzją namiestnika Rzeszy w Kraju Warty (Warthegau) Artura Greisera w dniach 6-7 października 1941 r. nastąpiły kolejne aresztowania księży. Niemcy aresztowali prawie wszystkich pozostałych jeszcze w parafiach księży w diecezji łódzkiej, częstochowskiej i włocławskiej oraz archidiecezji poznańskiej i gnieźnieńskiej z terenów wcielonych do Trzeciej Rzeszy. Termin akcji – podobnie jak w czasie poprzednich aresztowań – wyznaczono w bezpośredniej bliskości święta Matki Bożej Różańcowej, tj. 7 października. W ciągu dwóch dni zatrzymano 470 księży, a bezpośrednim skutkiem tych masowych aresztowań było zamykanie kościołów. W chwili aresztowania Niemcy nie pozwoli aresztowanym księżom zabrać ze sobą niczego z garderoby ani rzeczy osobistych. Mówiono im, że zaraz wrócą do parafii.
Większość, bo 310 zatrzymanych księży przewieziono do niemieckiego obozu Konstantynów Łódzki. Pozostałych z diecezji włocławskiej umieszczono w salezjańskim klasztorze w Lądzie nad Wartą, a z archidiecezji poznańskiej oraz wszystkich aresztowanych z archidiecezji gnieźnieńskiej – w Forcie VII w Poznaniu. Dołączono ich do łódzkiego transportu kolejowego z 28 października 1941 r. jadącego do KL Dachau. Na stację kolejową w Dachau transport z 470 księżmi dojechał rankiem 30 października 1941 r.
W ciągu dwóch dni października 1941 r.
Niemcy aresztowali 470 księży
z terenów wcielonych do Rzeszy
Ksiądz Dominik Sierszulski z diecezji łódzkiej wspominał po latach: „Nie zdążyłem rano odmówić brewiarza, kiedy na plebani pojawili się policjanci hitlerowcy. Niewiele mówili do mnie. (…) Zabrałem więc to, co miałem pod ręką, poleciłem swe życie Opiece Bożej i w kilkanaście minut później siedziałem już w samochodzie wiozącym mnie na posterunek policji w Pabianicach. Stamtąd w niedługim czasie przewieziono mnie do fabryki w Konstantynowie pod Łodzią, gdzie przebywali już inni moi bracia w kapłaństwie”.
Gorsza od wyobrażeń
Niemiecki obóz Konstantynów Łódzki (Durchgangslager Konstantinow lub Lager in Konstantynow) został utworzony na przełomie 1939/40 r. w zlikwidowanej fabryce włókienniczej Steinerta i braci Schweikertów przy ulicy Łódzkiej 27 (niem. General Litzmannstrasse). Oficjalną działalność rozpoczął 5 stycznia 1940 r. Od tego dnia do 16 sierpnia 1943 r. przebywali w nim głównie więźniowie wysiedleni (wypędzeni) z terenów wcielonych do III Rzeszy: Wielkopolski, Pomorza i częściowo z Polski Centralnej – z tzw. Kraju Warty. W obozie umieszczano całe rodziny, czasami nawet trzypokoleniowe: dzieci, dorosłych, starców, chorych. Przeszło przezeń około 42 tys. osób. Rzeczywistość była gorsza niż wyobrażenie o tym, co się działo w tym obozie. Więźniowie spali na podłodze, na rozrzuconej słomie. Sale początkowo nie były ogrzewane. Kuchnia obozowa nie była wystarczająca, aby wyżywić tak wielką liczbę więźniów, ludzie puchli z głodu, gotowano zupę z pokrzyw.
Początkowo Durchgangslager Konstantinow był obozem przesiedleńczym dla wysiedlonych Wielkopolan, aby od 1 kwietnia 1941 r. stać się obozem o zaostrzonym rygorze typu koncentracyjnego – katownią do masowego wyniszczenia i eksterminacji Polaków. W ocenie prof. dr hab. Edwarda Serwińskiego, miał już cechy niemieckiego obozu koncentracyjnego, kiedy w październiku 1941 r. do Konstantynowa przywieziono polskich księży.
Księża osadzeni w dniach 6-28 października pierwsze trzy dni spali na gołych deskach w strugach deszczu wdzierającego się przez dziury w dachu. W czasie trzytygodniowego pobytu byli brutalnie traktowani, brakowało urządzeń sanitarnych, nie było pomocy medycznej. Zakazano rozmów, a za jakiekolwiek niepodporządkowanie się bito i maltretowano. Niektórzy księża byli zmuszani do siedzenia w bezruchu przez kilka dni i nocy na krzesłach, bez możliwości spania. Wszystkie te szykany były szczególnie uciążliwe dla starszych kapłanów.