25 kwietnia
czwartek
Marka, Jaroslawa, Wasyla
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

"Z Kościoła nie odszedłem - mnie skrzywdził jeden człowiek, a nie miliard katolików "

Ocena: 0
830

Ja w tej chwili mam poczucie, że oni, Episkopat jako całość, oni mnie zdradzili, zostawili. I w ogóle nie interesuje ich to, co tak naprawdę dzieje się, oczywiście nie tylko ze mną, ale z ocalonymi - mówi wykorzystywany w dzieciństwie seksualnie przez księdza Wiktor Porycki w rozmowie z Pauliną Guzik dla programu "Między ziemią a niebem" TVP. "Nigdy z Kościoła nie odszedłem, bo mnie skrzywdził jeden człowiek, a nie miliard czterysta milionów katolików na świecie" - podkreśla Wiktor Porycki.

Fot. pixabay.com / CC0

Paulina Guzik: Panie Wiktorze, bardzo dziękujemy, że spotkał się Pan dzisiaj z nami, aby opowiedzieć swoją historię. Jak to się stało, że doszło do molestowania?

Wiktor Porycki: - To był osiemdziesiąty pierwszy rok. Byłem wtedy byłem ministrantem, a jednocześnie to był czas przygotowania do sakramentu bierzmowania. W parafii pojawił się nowy wikariusz, jedyny brodaty chyba wtedy, nie wiem czy nie w całej diecezji. Bardzo sympatyczny, dość szybko nawiązaliśmy kontakt, ale na początku na tematy – nazwijmy – neutralne. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach, on wtedy czternastolatkowi pewne sprawy porządkował też w głowie. W tym wieku – żadna tajemnica – człowiek trochę głupieje, hormony zaczynają szaleć.

Któregoś dnia poszliśmy do niego do pokoju, przewrócił mnie na łóżko i wtedy zrobił to ręką. Ja najzwyczajniej w świecie uciekłem. Zupełnie nie potrafiłem sobie poukładać w głowie, że ksiądz, niby ktoś kto ślubuje celibat, robi takie rzeczy i to jeszcze z facetem, chłopakiem. To było coś, co mnie wtedy przerosło. Przyznam, że uciekałem wtedy przed nim, omijałem go z daleka, jeśli można tak powiedzieć, ale popełniłem błąd i zaufałem mu.

Drugi raz, ten sam pokój, to samo łóżko, ten sam sok pomarańczowy - pamiętam nawet smak tego soku. I to już było bardziej siłowo, zrobił to ustami. Młody człowiek zupełnie pogubiony bo zupełnie nie wie dlaczego. Ten człowiek zmarł dwa lata później w innej parafii, nie żyje. Ile osób skrzywdził? Nie wiem.

Czy gdy się to stało, powiedział Pan komuś o tym?

Nie, absolutnie nikomu, ani wtedy, ani później przez długie, długie, długie lata. Po pierwsze, to były inne czasy. Co czternastolatek miał zrobił z tego rodzaju wydarzeniem? Gdzie iść, do kogo? Do proboszcza? Wtedy wydawało mi się, że skoro ksiądz tak robi, to powinno się robić. Z drugiej strony, proszę pamiętać, osiemdziesiąty pierwszy rok czy lata osiemdziesiąte, to troszkę inne realia polityczne w Polsce. Na milicję?

PG: A mama?

Rodzice zmarli kilka lat temu, do końca nie dowiedzieli się o tym, co się wtedy wydarzyło.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 25 kwietnia

Czwartek, IV Tydzień wielkanocny
Święto św. Marka, ewangelisty
My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego,
który jest mocą i mądrością Bożą.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): Mk 16, 15-20
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter