19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Watykan: W 40. rocznicę zamachu dziękczynienie i wspomnienia kard. Dziwisza

Ocena: 4.8
530

Za dar ocalenia Jana Pawła II dziękują od lat przy jego grobie Polacy, którzy w każdy czwartek gromadzą się na Mszy w Bazylice Watykańskiej. Dramatyczne chwile zamachu i jego okoliczności przypomniał naoczny świadek tego wydarzenia kard. Stanisław Dziwisz. (homilia audio)

Fot. episkopat.pl

Dziś 40. rocznica zamachu na Jana Pawła II. Papież uczestniczył tego dnia w popołudniowej audiencji ogólnej. Kiedy przejeżdżał otwartym samochodem wśród wiernych, stojący wśród nich zamachowca oddał cztery strzały. Papież był łatwym celem, znajdował się zaledwie o kilka metrów od swojego oprawcy. Powinien był umrzeć, płacąc najwyższą cenę za wierność Piotrowej misji i Ewangelii. Został jednak ocalony. Jak sam wierzył, zawdzięczał to wstawiennictwu Matki Bożej Fatimskiej, której wspomnienie przypada właśnie dziś 13 maja.

Do rocznicy nawiązał dziś kardynał Stanisław Dziwisz.

Do dziś czuję jego osuwające się bezwładnie ciało, opadające w moje ramiona. Widzę jego krew broczącą po białej papieskiej sutannie, barwiącą także moje dłonie i sutannę. Słyszę też nieustannie powtarzaną, słabnącą modlitwę: Maryjo, Matko moja. Od tamtego dnia już wiem, co czuł św. Jan Apostoł, trzymający w ramionach zdejmowane z krzyża Ciało Chrystusa. Jakże trudno zapomnieć huk strzałów pistoletu zamachowcy, które w jednej chwili mogły zakończyć ten już wtedy niezwykły pontyfikat, który dopiero co rozkwitał w mocy Ducha Św. Myślę o tym straszliwym wyścigu z czasem, aby nie utracić jego życia. Wspominam lekarzy, personel medyczny, wszystkie służby i ludzi, których współdziałanie przyczyniło się do uratowania św. Jana Pawła II. Wspominam także ten rozmodlony świat i naszą Ojczyznę, krakowski Biały Marsz i tyle innych inicjatyw, podjętych aż na końcach ziemi w intencji ocalenia Ojca Świętego.

- wspomnia były wieloletni sekretarz św. Jana Pawła II.

Kardynał Dziwisz podzielił się także z w rozmowie z portalem PolskiFR.fr. wspomnieniami o okolicznościach zamachu sprzed 40.

To była konsekwencja jego niezłomnej postawy w domaganiu się przestrzegania praw każdego człowieka, szczególnie w kontekście zniewolenia poprzez totalitaryzmy. W tamtym czasie taki papież dla wielu był niewygodny

– mówi podkreślając, że św. Jan Paweł II od początku swojego pontyfikatu stanowczo apelował w sprawie osób prześladowanych, represjonowanych oraz społeczeństw zniewolonych przez totalitaryzmy.

Sam pochodził z Polski, czyli kraju, który w XX wieku doświadczył okrucieństw nazizmu i komunizmu. Doskonale rozumiał, jaką krzywdę wyrządza totalitarna przemoc stosowana przez władze wobec pojedynczych obywateli i całych społeczeństw. Stąd wynikała jego niezłomna postawa, gdy domagał się przestrzegania praw i godności każdego człowieka. Zapłacił za to wysoką cenę, ale zamach nie zdołał przerwać jego misji

– powiedział dodając, że chwile po zamachu były bardzo dramatyczne, życie papieża, który w wyniku ran cierpiał, było poważnie zagrożone.

Trzymając osuwającego się i silnie krwawiącego Ojca Świętego byłem w szoku, ale wiedziałem, że musimy działać, żeby ratować jego życie. Św. Jan Paweł II, mimo bólu, zachował spokój, zawierzał się Bogu i Maryi i już w drodze do szpitala, tracąc świadomość, powiedział do mnie, że przebacza zamachowcowi

– wspomina kard. Dziwisz.

Podkreśla również, że po rekonwalescencji św. Jan Paweł II, mimo wprowadzonych zabezpieczeń, nie unikał spotkań z ludźmi, zagranicznych pielgrzymek i nadal z odwagą głosił swoje przesłanie.

Wielokrotnie mówił, że ocalenie życia zawdzięcza Maryi. Odwiedził w więzieniu zamachowca i przez chwilę z nim rozmawiał. Wrogom papieża nie udało się go zatrzymać przemocą. Miał misję powierzoną przez Boga, którą kontynuował do końca

– podsumował kard. Dziwisz.

++++++

O tamtym dniu mówił kard. Dziwisz także w homilii wygłoszonej podczas dziesiejszej, porannej Mszy św. przy grobie św. Jana Pawła II.

Bracia i Siostry!

Ze wzgórza watykańskiego, od grobu św. Piotra Apostoła i św. Jana Pawła II spoglądamy dziś w stronę Góry Wniebowstąpienia. Oba wzniesienia połączył misyjny nakaz zmartwychwstałego Chrystusa, który przed chwilą wybrzmiał u św. Marka – „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16, 15). To przynaglenie Pana sprawiło, że za sprawą samego św. Piotra Dobra Nowina o zbawieniu dotarła z dalekiej Palestyny do Rzymu – ówczesnej stolicy rozległego imperium, a pozostali Apostołowie i ich uczniowie zanieśli ją na krańce świata. W ten sposób spełniły się słowa Jezusa, które w Dziejach Apostolskich przywołuje dziś św. Łukasz – „będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii i aż po krańce ziemi” (por. Dz 1,8). Wszystko to dokonało się „w mocy Ducha Świętego”, którego uczniowie otrzymali w dzień Pięćdziesiątnicy.

Ale na tym nie poprzestał Zmartwychwstały Pan, który jak śpiewa dzisiejszy Psalm 47 „króluje nad narodami” i „zasiada na swym świętym tronie”. Prawdziwość głoszonej Ewangelii na przestrzeni dwóch tysiącleci poświadczył niezwykłymi znakami – uwalnianiem od złych duchów wyrzucanych w Jego imię, mówieniem nowymi językami, uzdrawianiem chorych, czy też ochroną przed złem symbolizowanym przez jad węży i truciznę. Ileż z tych znaków towarzyszyło kolejnym następcom św. Piotra, którym od jego grobu z tego wzgórza przyszło błogosławić miastu i światu.

Jednocześnie wielokrotnie misja Jezusa była w ciągu dziejów naznaczona niezrozumiałym odrzuceniem. Ileż to razy mury Rzymu stawały się niemymi świadkami niezrozumiałej agresji i ataku zła na Kościół i kolejnych następców św. Piotra. Iluż też z nich prawdziwość i autentyczność Dobrej Nowiny potwierdziło męczeństwem lub odrzuceniem przez sobie współczesnych.

Mówiąc te słowa wracam pamięcią do tamtego 13 maja sprzed 40 lat, kiedy to straszliwe kule zamachowca tu na Placu św. Piotra prawie że śmiertelnie raniły Ojca św. Jana Pawła II. Wyznam, że do dziś czuję jego osuwające się bezwładnie ciało opadające w moje ramiona. Widzę jego krew broczącą białą papieską sutannę, barwiącą moje dłonie i ubranie. Słyszę też jego nieustannie powtarzaną, słabnącą modlitwę – „Maryjo, Matko moja”. Od tamtego dnia już wiem co czuł św. Jan Apostoł trzymający w ramionach zdejmowane z krzyża ciało Chrystusa.

Jakże trudno zapomnieć huku strzałów pistoletu zamachowca, które w jednej chwili mogły zakończyć ten niezwykły pontyfikat, który dopiero co rozkwitał w mocy Ducha Świętego. Myślę o tym straszliwym wyścigu z czasem, aby nie utracić jego życia. Wspominam lekarzy, personel medyczny i wszystkie służby i ludzi, których współdziałanie przyczyniło się do uratowania św. Jana Pawła II. Wspominam także ten rozmodlony świat i naszą Ojczyznę, krakowski Biały Marsz i tyle innych inicjatyw podjętych aż na krańcach ziemi na intencję ocalenia Ojca św.

Dziś po czterdziestu latach od tamtego wydarzenia i szesnastu od chwili odejścia św. Jana Pawła II do Domu Ojca z przerażeniem myślimy, co by się stało gdybyśmy go wtedy na Placu św. Piotra utracili. Jakże bardzo ubogi i inny byłby świat i nasza Ojczyzna – Polska bez jego świadectwa wiary, nauczania, wskazywania i ostrzegania przed niebezpieczeństwami i zawirowaniami, które mogą grozić nam we współczesnym świecie. Uporczywie wraca pytanie, czy bylibyśmy w stanie zrozumieć siebie; Kościół, który z takim zaangażowaniem reformował i prowadził w duchu Soboru Watykańskiego II; rodzinę, o którą walczył w każdym zakątku globy ziemskiego; młodzież, którą gromadził przy Chrystusie – źródle prawdziwej miłości, piękna i czystości; wreszcie życia, dla którego szacunku domagał się od poczęcia do naturalnej śmierci. Jakże trudno by nam było żyć bez jego szkoły modlitwy i tego całkowitego zawierzenia Trójjedynemu Bogu przez Maryję. Tak, 13 maja 1981 roku prawdziwymi stały się słowa Pana – „węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić”. Jak sam powiedział św. Jan Paweł II – „Tamtego popołudnia czyjaś ręka strzelała, ale Inna Ręka prowadziła kule”.

Dziś opromienieni tajemnicą Góry Wniebowstąpienia ze wzgórza watykańskiego patrzymy dalej, za Alpy i Pireneje, aby dostrzec też Fatimę, jej przesłanie, sanktuarium i łaskami słynącą figurę Madonny, której koronę zdobi łuska naboju z chwili zamachu – niezwykłe wotum św. Jana Pawła II ofiarowane Tej, którą Bóg dał nam i Kościołowi ku pomocy i obronie. Przez jej macierzyńskie i niepokalane Serce dziękujmy za tamten cud ocalenia z 13 maja 1981 roku. A jednocześnie chcemy od siebie Bogu ofiarować nasze wotum. Niech to będzie ufna modlitwa za świat walczący z pandemią koronowirusa, realizowanie w naszym życiu Dekalogu i Ośmiu Błogosławieństw, a wreszcie wierność nauczaniu i misji, jaką nam zostawił św. Jan Paweł Wielki. Amen.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter