29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Walka o ducha

Ocena: 0
943

Udzielali rozgrzeszenia, odprawiali Msze święte, chowali zmarłych. Ale to nie jedyna ich rola. Kapelani wojskowi pomagali żołnierzom w walce nie tylko z wrogiem, ale i z własnymi słabościami oraz pragnieniem zemsty.

fot. Wincenty Szober, ze zbiorów Muzeum Powstania Warszawskiego

Andrzej Romocki „Morro”, dowódca kompanii „Rudy” batalionu „Zośka”, który oddał swoje młode życie (zaledwie 21 lat) w powstaniu warszawskim, powiedział kiedyś do kapelana powstańczych oddziałów o. Józefa Warszawskiego SJ, że cała ta bezsensowna walka nabiera dla niego sensu wówczas, gdy ksiądz podnosi hostię i kielich. Do tego samego o. Warszawskiego Jan Mazurkiewicz „Radosław” (dowódca Zgrupowania „Radosław”) zwrócił się z dramatycznym apelem o „zastrzyk” do wnętrza podległych mu chłopaków, bo ustają mu w walce. W najbardziej dramatycznych momentach potrzebny był na miejscu kapelan: chociażby dla podtrzymania ducha, o co tak prosił „Radosław”. Wiemy, że kapelani w warunkach wojennych odprawiali Msze święte, spowiadali, udzielali ślubów, chowali zmarłych, rozgrzeszali in articulo mortis. Lecz nie znają warunków okupacji ci, którym się wydaje, że to jedyna ich rola.

Najlepiej naprowadzą nas słowa ks. Stefana Kowalczyka – dziekana Warszawskiego Okręgu AK, który 26 sierpnia 1944 r. w „Apelu do Żołnierzy” zwrócił się do nich z „prośbą serdeczną”, aby odtrącili precz „wszelką małość i poniżenie moralne” i sięgnęli po wielkość i czystość swej duszy. Jeśli uznajemy powstanie warszawskie za doskonały przykład walki dobra ze złem, a nie za bezmyślną dintojrę, to jest to również zasługa duchowieństwa.

 


DYLEMATY MORALNE

Konkrety padały na odprawach z kapelanami. Rzeczywistość okupacyjna postawiła bowiem przed wszystkimi nowe wyzwania moralne, niespotykane w czasach pokoju. Czy wierzący członek konspiracji ma prawo skorzystać z fiolki z cyjankiem potasu? Takie buteleczki żołnierze AK wszywali w ubrania, a ich zawartość gotowi byli zażyć w razie zatrzymania przez Gestapo. Zapewniało to szybką śmierć, a tym samym uniknięcie tortur i potencjalnego wydania towarzyszy broni podczas brutalnego przesłuchania. Tak zmarło m.in. dziesięciu cichociemnych aresztowanych po wylądowaniu w kraju. Kapelani doszli do wniosku, że jest to moralnie usprawiedliwione, ale tylko w ostateczności.

Musiano również rozstrzygnąć kwestię etyczności zatruwania jedzenia, np. w niemieckich kuchniach. Tutaj bez najmniejszych wątpliwości uznano takie postępowanie za niedopuszczalne.

A co z wyrokami śmierci na kolaborantów? Czy żołnierzowi AK i katolikowi wolno było tak postąpić? W tym przypadku uznano, że kluczowy jest proces przeprowadzony przez instytucje Polskiego Państwa Podziemnego. Musi on wykazać niewątpliwą winę. Następnie musi zapaść wyrok, a potem rozkaz jego wykonania. I znów kluczowa kwestia: żadnej osobistej zemsty. Musi być proces, wyrok i rozkaz. Kapelani rozważali też sprawę pomocy Żydom, organizację szkolnictwa, a nawet przeprowadzano kursy dla duchownych o tym, jak powinni zachować się w czasie śledztwa.

 


ZA CENĘ ŻYCIA

Wielu kapłanów zapłaciło najwyższą cenę za swoje powołanie. Ks. Tadeusz Jachimowski, naczelny kapelan AK, autor modlitewnika dla żołnierzy „Żołnierz Chrystusowy”, zginął tylko dlatego, że jeden z Niemców wypatrzył idącego księdza w kolumnie cywilów, po czym wyciągnął go z całej grupy i zastrzelił na miejscu. Ks. Józef Archutowski, prowadzący w Krakowie i Warszawie tajne nauczanie, zginął wskutek zbombardowania kościoła Sakramentek 31 sierpnia 1944 r. na warszawskim Rynku Nowego Miasta. Jego brat bł. ks. Roman Archutowski zginął w obozie na Majdanku. Bł. o. Michał Czartoryski zginął z rąk jednostki Waffen SS Oskara Dirlewangera, który to oddział zmasakrował rannych w powstańczym szpitalu. Ciała spalono. Po wojnie natrafiono w tym miejscu na dłoń ściskającą różaniec. Bł. ks. Józefa Stanka powieszono na jego własnej stule przy ul. Solec w Warszawie. Tę makabryczną wyliczankę można ciągnąć długo, opisując historie z obydwu okupacji: niemieckiej i sowieckiej.

Autorzy publikacji „Gdy zaczniemy walczyć miłością…”, poświęconej kapelanom powstania warszawskiego, zwrócili uwagę, że wojskowy duszpasterz to ktoś więcej niż świecki oficer polityczno-wychowawczy. To jest ktoś, kto na zwycięstwo swoich podopiecznych nie patrzy wyłącznie w sensie ziemskiej wygranej. To dzięki niemu polscy żołnierze nie stawali się bestiami.

Pokolenie urodzone po wojnie może się tylko domyślać, jak niezmiernie trudne było zachowanie godności wśród wszechogarniającego okrucieństwa i szaleństwa wojny. A jednak fakt, że wciąż możemy się zachwycać bohaterami tamtych czasów, zawdzięczamy w dużej mierze ówczesnym duchownym, próbującym pokazać rzeczywistość dalszą niż ta postrzegana ludzkimi zmysłami. Czy te historie dadzą wątpiącym odpowiedź na pytanie, gdzie był Bóg w czasie II wojny światowej?

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter