19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Szkoła misjonarzy

Ocena: 0
3233

To przede wszystkim wspólnota ludzi, których łączy jedno pragnienie: głoszenia Ewangelii aż po krańce Ziemi. To też dom dla misjonarzy, gdzie przygotowują się do wyjazdu, wracają, żeby odpocząć, i znajdują pomoc po powrocie.

fot. Michał Komorek/Idziemy

Przyszli misjonarze

Zadaniem Centrum Formacji Misyjnej jest przygotowanie przyszłych misjonarzy do wyjazdu. Przeznaczone jest ono dla świeckich, księży diecezjalnych i osób życia konsekrowanego. – Trafiają do nas siostry i bracia z tych zgromadzeń, które nie prowadzą własnej działalności misyjnej. W tym momencie przygotowujemy 11 przyszłych misjonarzy: dwie siostry, jedną panią świecką i ośmiu księży diecezjalnych – tłumaczy ks. Jan Fecko, dyrektor Centrum, który sam również jest misjonarzem.

– Jak ja wyjeżdżałem, w Polsce nie było takiego miejsca. Nikomu nawet się nic takiego nie marzyło – mówi ks. Fecko. Kiedy zrodziło się w nim powołanie misyjne, Biuro Misyjne wysłało go w 1977 r. do Paryża na kurs francuskiego. Po ośmiu miesiącach wyjechał do Górnej Wolty, dziś Burkina Faso. – W Paryżu moje przygotowanie ograniczało się do nauki języka. Dopiero po przyjeździe na miejsce uczyłem się pracy misyjnej, a także poznawałem życie mieszkańców Afryki – opowiada. Po sześciu latach w Wolcie kolejne osiem przepracował na Wybrzeżu Kości Słoniowej, w Afryce spędził w sumie 14 lat. Potem była jeszcze Belgia i kolejne 15 lat. Od siedmiu lat jest dyrektorem Centrum Formacji Misyjnej.

 


TERAZ KUBA

– Dopiero doświadczenia polskich misjonarzy przywiezione do ojczyzny pozwoliły stworzyć takie miejsce – mówi ks. Fecko. CeFoM powstał w 1984 r., w domku jednorodzinnym przy ul. Byszewskiej na warszawskim Zaciszu. Zakładał go ks. Wacław Kuflewski, misjonarz, który przez osiem lat pracował w Zambii. Centrum to jeden z owoców jego pracy; był też jego pierwszym dyrektorem.

Początki nie były łatwe. Jeszcze w latach 90. na Byszewskiej odbywały się jedynie kursy językowe i konferencje duchowe. Przyszli misjonarze mieszkali w warszawskich parafiach. – Musieliśmy codziennie dojeżdżać na wykłady. Inaczej wyglądała nauka języków: uczyliśmy się tylko tyle, co na lekcji, z nauczycielem. Dzisiaj technologia daje nieporównanie większe możliwości – wspomina s. Urszula Gałecka ze Zgromadzenia Córek Najczystszego Serca Najświętszej Marii Panny.

Ukończyła CeFoM na początku lat 90. i wyjechała do Brazylii. – Początkowo zajmowałam się ewangelizacją na terenach, na których nie było księży na stałe. Na niedzielną Mszę przychodziły raptem cztery osoby. Po kilku miesiącach naszego pobytu kościół się napełnił – opowiada.

W kolejnych latach s. Urszula pracowała w sierocińcu, zajmowała się ubogimi, została również mistrzynią nowicjatu. – W ostatnich latach sytuacja w Brazylii bardzo się poprawiła, również nasze zgromadzenie jest w dobrej kondycji, mamy wiele nowych powołań. Dlatego mogę zmienić miejsce pracy – tłumaczy. Przygotowuje się teraz do wyjazdu na Kubę. – Uczestniczę we wszystkich zajęciach, ale przede wszystkim skupiam się na nauce hiszpańskiego, bo do tej pory pracowałam na terenach portugalskojęzycznych – mówi. Jak zapewniają koledzy kursowi, siostra ma tak duże doświadczenie misyjne, że spokojnie mogłaby prowadzić zajęcia z misjologii.

Jest teraz jedną z lokatorek domu przy Byszewskiej. Od czasu jej pierwszego wyjazdu siedziba Centrum została rozbudowana. Dzięki temu kandydaci na misjonarzy mogą mieszkać w jednym miejscu, co jest bardzo ważne, ponieważ pozwala budować wspólnotę. Już od wejścia przybyłych gości witają pamiątki przywiezione przez misjonarzy z całego świata. Kolekcja imponuje rozmiarami.

 


POSŁUCHAĆ SERCA

– Trzeba pamiętać, że to nie Centrum wysyła misjonarzy – przypomina ksiądz dyrektor – to Kościół lokalny posyła na misję. Do Centrum księży i świeckich kierują biskupi diecezjalny. Idea jest taka, żeby poszczególne wspólnoty brały za siebie odpowiedzialność. Dlatego osoby, które trafiają na Byszewską, zazwyczaj wiedzą już, do jakiego kraju zostaną posłane.

Powołanie misyjne, jak każde inne, rodzi się w sercu człowieka, ale kształtują je potrzeby Kościoła. – Pragnienie wyjazdu na misje towarzyszyło mi od początku drogi kapłańskiej, przez całe seminarium. Odżywało zawsze, gdy na mojej drodze pojawiali się misjonarze. Kiedy mój biskup ogłosił, że diecezja dostała z Zambii prośbę o misjonarzy, zgłosiłem się. Pan Bóg dawał znaki, że to słuszna droga. Teraz jestem tutaj, uczę się angielskiego i mam nadzieję wyjechać do Zambii – opowiada ks. Kamil Kowalski z diecezji płockiej.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter