Wydobyta z gruzów Warszawy rzeźba Ukrzyżowanego stała się symbolem zmartwychwstania Miasta Nieujarzmionego. Zbliża się pięćsetlecie jej obecności w stolicy.
f ot. xhz„W marcu 1945 r. zdążał pochód przez cmentarz, który rok wcześniej był miastem. (…) Pochód szedł przez gruzy, pogorzele, popielisko. Wspinał się na góry gruzów przegradzających ulice, schodził po osuwającym się rumowiu w dół. Gdzie okiem sięgnąć ruiny, ruiny, ruiny… W tym pochodzie niesiono figurę cudownego Chrystusa z warszawskiej katedry”. Ten dramatyczny obraz sprzed 80 lat to jedna z wielu kart niezwykłej historii Krucyfiksu Baryczkowskiego z archikatedry św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
JAK GŁOSI LEGENDA
To jedyny obiekt, o którym wiemy, że był czczony, zanim Warszawa stała się stolicą Polski. Jego historia sięga początku XVI w. i łączy się z osobą rajcy miejskiego Jerzego Baryczki. Ten, jak głosi legenda, miał przywieźć krzyż z Norymbergi, ocalając go przed spaleniem w czasie reformacji. Wydaje się raczej, że Jerzy Baryczka podczas jednej z licznych podróży handlowych do Norymbergi po prostu zakupił krucyfiks w którymś z warsztatów rzeźbiarskich wykonujących prace także „na eksport”, czego dowodem jest liczna grupa krucyfiksów o podobnych cechach stylistycznych.
Docenić należy mistrzostwo anonimowego twórcy. Rzeźba wykonana jest z drewna lipowego polichromowanego. Wybitne wartości artystyczne, realizm anatomii, a szczególnie ekspresja twarzy i naturalne włosy silnie oddziaływały na wyobraźnię mieszkańców Warszawy. O Krucyfiksie Baryczkowskim powstało wiele legend, m.in. o tym, jak Pan Jezus warszawiakom się odwdzięczył i cudownie zaczęły rosnąć Jego włosy, które w Wielki Piątek tylko dziewica przycinać mogła, czy o złodzieju, co nocą do kaplicy się zakradł i jak go sam Pan Jezus do rana za włos przytrzymał.
NARODOWE SANKTUARIUM
Krucyfiks od początku stał się przedmiotem kultu mieszkańców stolicy Mazowsza. Szczególne doń nabożeństwo mieli od XVI w. flisacy, którzy Wisłą spławiali zboże do Gdańska. Mimo dwóch pożarów pod koniec XVI w. i zawalenia się wieży, co zrujnowało część wnętrza kolegiaty, „nie odniósł szwanku stary krucyfiks przez Jurgę Baryczkę z Norymbergi przywieziony”. Po tym ocaleniu Zygmunt III Waza kazał umieścić rzeźbę w specjalnym ołtarzu. W 1639 r. wybudowano dla niej ołtarz fundacji Baryczków w kaplicy zwanej Wodyńską. Pomimo trzykrotnego zrabowania Warszawy, przez Szwedów i wojska Rakoczego, krucyfiks szczęśliwie ocalał. W 1708 r. umieszczono go w nowo wybudowanej kaplicy, w której do dziś się znajduje.
Przed tym krzyżem modlili się królowie: Zygmunt I Stary, Stefan Batory, Zygmunt III Waza. Jan III Sobieski po wiedeńskiej wiktorii ofiarował Panu Jezusowi jedną z chorągwi zdobytych na Turkach. Stanisław August Poniatowski u stóp krucyfiksu rozdawał jałmużnę ubogim. Kult tak się rozwinął, że w połowie XVIII w. zabrakło miejsca do wieszania wotów, które w czasie insurekcji kościuszkowskiej przetopiono na skarb narodowy. W czasie rozbiorów kaplica urosła do rangi narodowego sanktuarium, tutaj bowiem modlił się dyktator powstania styczniowego Romuald Traugutt. Podobną rolę odgrywała za okupacji hitlerowskiej.
WYNIESIONY Z PŁOMIENI
Najdramatyczniejsze chwile krucyfiks przeszedł w powstaniu warszawskim. Katedra znalazła się na linii walk i 16 sierpnia Niemcy ostrzelali pociskami zapalającymi jej dach. Płonęła kaplica literacka, wielki ołtarz fundacji Zygmunta III Wazy, stalle i balkony fundacji Jana III Sobieskiego. O pożarze dowiedział się ks. Wacław Karłowicz, który z powstańczego szpitala na ul. Długiej przybiegł do katedry. Wewnątrz szalał pożar. Tylko lewa nawa i kaplica Baryczków nie były opanowane przez żywioł. Ksiądz z sanitariuszkami Barbarą Gancarczyk-Piotrowską ps. „Pająk” i Teresą Potulicką-Łatyńską ps. „Michalska” wynieśli Cudownego Pana Jezusa z płonącej świątyni: „Przez dym spostrzegłyśmy stojącego na ołtarzu w kaplicy Baryczków księdza usiłującego zdjąć krzyż z Panem Jezusem. (…) Ksiądz mocował się z krzyżem. W końcu zdjął samą figurę i podał nam ją. Figurę przenieśliśmy przez korytarzyk koło zakrystii. Potem trzeba było wyjść na zewnątrz na ulicę Jezuicką. Weszliśmy do bramy łączącej ulicę Jezuicką z podwórkiem ojców Jezuitów. Tam ksiądz położył figurę na bruku i odjął ręce figury od korpusu, gdyż dalej była ona niesiona piwnicami. Piwnice były zatłoczone ludźmi, szłam pierwsza, niosąc przed sobą ręce figury, i mówiłam, że niesiemy figurę Cudownego Pana Jezusa. Ludzie się rozstępowali, klękali, modlili, płakali” – pisała w pamiętniku powstańczym Barbara Gancarczyk-Piotrowska.
Ksiądz Karłowicz z grupą powstańców zaniósł figurę do kaplicy szarytek na ul. Starą i tam ją położył na ołtarzu, myśląc: „Może tu będziesz bezpieczny”. Po paru dniach się dowiedział, że kaplica została zbombardowana. „No, to teraz już po Panu Jezusie. I powiedzą mi: po coś ruszał?!”. Okazało się, że figura jest cała, tylko przysypana pyłem. Nastawa ołtarzowa na skutek wybuchu bomby nachyliła się i osłoniła ją przed zagruzowaniem. Na ten widok ks. Karłowicz miał powiedzieć: „Panie Jezu, Ty naprawdę jesteś cudowny”. Ocalałą rzeźbę przeniósł do podziemi kościoła św. Jacka na ul. Freta, który był szpitalem powstańczym, i tam złożył ją wśród rannych. Kapelan, sądząc, że to jeden z powstańców, chciał go wyspowiadać i udzielić mu sakramentu chorych. Odkrywszy żołnierski płaszcz, ze zdumieniem stwierdził, że to figura Pana Jezusa.
WSPÓLNY LOS
Po wejściu Niemców na Stare Miasto rannych i personel szpitalny rozstrzeliwano lub palono żywcem, a podziemia kościoła św. Jacka wysadzono wraz z rannymi. Gruzy pogrzebały ok. 500 osób, a z nimi figurę Chrystusa i trumnę z relikwiami św. Andrzeja Boboli, która też była tam ewakuowana z kościoła Jezuitów przy ul. Świętojańskiej. Realizm postaci i odjęte ręce leżące wzdłuż tułowia sprawiły, że Niemcy nie zrabowali cennego dzieła sztuki, sądząc, że to ciało powstańca. I tak Chrystus Baryczkowski podzielił los miasta, z którym był związany od wieków.
Po 17 stycznia 1945 r. do Warszawy zaczęli powracać mieszkańcy. Już 7 lutego jezuici zwrócili się do władz komisarycznych miasta z prośbą o umożliwienie wydobycia z gruzów relikwiarza. Okazało się, że ta część krypty nie uległa zawaleniu. Wydobyto nie tylko trumnę św. Boboli, ale i Chrystusa Baryczkowskiego. Ocalała figura trafiła do kościoła pokarmelickiego przy Krakowskim Przedmieściu. Na swoje miejsce w ocalałej kaplicy Baryczków w zrujnowanej katedrze krucyfiks został przeniesiony w procesji Niedzieli Palmowej 21 marca 1948 r.
Cudowny Chrystus Baryczkowski nadal pozostaje źródłem otuchy i siły. Przed Jego wizerunkiem zawsze się ktoś modli. Miejsce to nawiedził trzykrotnie św. Jan Paweł II, a także Benedykt XVI.
MSZA U FARY
W powojennej historii figura Pana Jezusa była poddana trzem konserwacjom. W 2019 r. – pod kierunkiem prof. Marii Lubryczyńskiej z warszawskiej ASP. Rzeźbę prześwietlono wówczas promieniami RTG, sfotografowano w podczerwieni i ultrafiolecie. Badania wykazały, że głowa i tors Chrystusa są wewnątrz puste. Głowa została wydrążona osobno i nałożona na korpus. Stwierdzono liczne nadpalenia, zwłaszcza pleców i klatki piersiowej. Oczyszczono rzeźbę z powłoki wosku pszczelego, zrekonstruowano pierwotną polichromię i źrenice. Figura otrzymała nową perukę z ludzkich włosów, bo poprzednia, powojenna, była wykonana z końskiego ogona.
W pierwszy piątek Wielkiego Postu 2020 r. ulicami Starego Miasta przeszła droga krzyżowa. Cudowny Pan Jezus Baryczkowski czekał na wiernych w świętojańskiej katedrze. Odprawiono przy Nim ostatnie stacje, a potem wrócił do kaplicy Baryczków, aby znów patronować stolicy i błogosławić jej mieszkańcom. I odtąd znów można zamawiać „Mszę Świętą u fary, gdzie Pan Jezus stary”.