„Gusen było owiane jakimś tajemniczym mistycyzmem. Niektórzy więźniowie w swoich wspomnieniach nazwą go «modlącym się obozem»”.
Niemiecki obóz koncentracyjny Mauthausen, ze swoimi filiami Gusen I oraz Gusen II, w latach 1938-1940 przeznaczony był dla przeciwników niemieckiego nazizmu w zajętej w 1939 r. Austrii, Czechosłowacji, a po napaści Niemiec na Polskę, od 1 września 1939 r. – dla polskiej inteligencji i polskiego duchowieństwa. Polacy stanowili tam największą grupę narodową, w latach 1940-1945 zginął co czwarty z więzionych. W Gusen zamordowano 27 tysięcy Polaków na 34 tysiące więzionych.
Pierwsze transporty Polaków i polskich księży do Gusen przybyły w marcu i kwietniu 1940 r. W transporcie z Dachau 2 sierpnia 1940 r., z grupą 1000 polskich więźniów, przywieziono 150 polskich duchownych.
Więzienny biskup
Od sierpnia do grudnia 1940 r. władze obozowe w wyjątkowy sposób znęcały się tam nad polskimi kapłanami. Męczeńską śmierć poniosło wtedy 50 księży. Wśród pierwszych zmarłych z powodu ciężkiej pracy, głodu i bicia byli m.in. ks. Stefan Drygas, profesor gimnazjum w Poznaniu, ks. proboszcz Wacław Kula, emeryt z Poznania, ks. Franciszek Harwaczyński, proboszcz w Kębłowie – uczestnik Powstania Wielkopolskiego, pokonany przez pracę w kamieniołomach i głód. Wśród pierwszych księży zabitych przez obozowych kapo czy esesmanów byli ks. dziekan Włodzimierz Laskowski, proboszcz we Lwówku, dziś w gronie błogosławionych, czy ks. Czesław Graetz, proboszcz w Ludomach.
Modlitwa do Matki Bożej była jedną z form oporu
i stała się silnym ogniwem łączącym umęczonych
i głodnych więźniów różnych wyznań,
a nawet niewierzących
W dniu 8 grudnia 1940 r., po wstawiennictwie papieża Piusa XII w Berlinie, Adolf Hitler wyznaczył KL Dachau na miejsce odosobnienia dla wszystkich księży przebywających w niemieckich obozach koncentracyjnych. I tego dnia z Mauthausen-Gusen wywieziono do Dachau 100 polskich kapłanów. W Gusen pozostali nieliczni, w większości klerycy z seminariów diecezjalnych i zakonnych. Swoją postawą duszpasterską wyróżniał się pozostały dobrowolnie w Gusen ks. Ludwik Bielerzewski, numer obozowy 5967. W Gusen, podobnie jak w Dachau, praktyki religijne były surowo zabronione przez władze obozowe. „Ks. Ludwik Bielerzewski nie tylko spowiadał i udzielał rozgrzeszenia więźniom, a w chwilach zwątpienia wspierał duchowo, ale dzielił się ostatnią kromką chleba czy miską zupy. Na równi z innymi pracował przy noszeniu ciężkich kamieni, w podziemnych sztolniach przemysłu zbrojeniowego, przy budowie linii elektrycznej. Nazywany był przez współwięźniów Polaków «biskupem więziennej rzeczypospolitej w Gusen»” (ks. J. Woś, ks. W. Jacewicz, „Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego pod okupacją niemiecką”, Warszawa 1978, z. VIII, s. 48-49). Niestety, w grudniu 1944 r. wywieziono ks. Ludwika Bielerzewskiego i pozostałych księży do Dachau. W Gusen pozostał tylko karmelita bosy ojciec Père Jacques. Ksiądz Józef Maksymiuk i ksiądz Józef Pielorz wspominali: „W oznaczoną niedzielę zebrało się nas około 30 osób. Pére Jacques w kącie baraku, bez szat liturgicznych, bez szerokich gestów liturgicznych, bez szat odpowiednich i naczyń sprawował Najświętszą Ofiarę, udzielał wtajemniczonym Komunii św. jak w pierwszych czasach prześladowań chrześcijan” („Biuletyn Informacyjny dla Księży b. Więźniów Niemieckiego Obozu Koncentracyjnego w Dachau”, Kalisz 1987, s. 35).