Negatywnych konsekwencji dymisji kard. Marxa obawia się prof. Andrea Riccardi, założyciel Wspólnoty św. Idziego. Jego zdaniem utrudni ona komunikację między Watykanem a Niemcami i to w bardzo delikatnym momencie, naznaczonym przez narodową drogę synodalną. „Kościół w Niemczech płonie i to nie tylko z powodu nadużyć, ale także na skutek instytucjonalnej ociężałości, wynikającej między innymi z podatku kościelnego, który trudno pogodzić z wizerunkiem Kościoła profetycznego" – mówi włoski historyk Kościoła.
Fot. VATICAN MEDIA, vaticannews.va/plPrzyznaje on, że zaniepokoiła go już wcześniejsza decyzja kard. Marxa o nieubieganiu się o reelekcję na przewodniczącego Episkopatu. Prof. Riccardi przypuszcza, że metropolita Monachium nie czuje się na siłach, by kierować niemieckim Kościołem i nie chce też już być mediatorem między Kościołem w Niemczech i Rzymem.
Obiektywnie rzecz biorąc stawia to w trudnej sytuacji Papieża Franciszka. Zabraknie mu normalnego, bezpośredniego kanału komunikacji
– dodaje prof. Riccardi.
Z kolei przewodniczący Rady Episkopatów Unii Europejskiej COMECE kard. Jean-Claude Hollerich uważa, że decyzja kard. Marxa jest owocem głębokiej i odważnej refleksji. Zdaniem luksemburskiego arcybiskupa jest to też świadectwo powagi, z jaką kardynał podchodzi do swej pasterskiej misji.
Podobnie postrzega to również ks. Hans Zollner, niemiecki jezuita, a zarazem watykański specjalista od problemu nadużyć. Jego zdaniem kard. Marx podał się do dymisji, bo w ten właśnie sposób zinterpretował wezwanie do odpowiedzialności, skierowane przez papieża do uczestników watykańskiego szczytu o nadużyciach. Ks. Zollner zapewnia, że kard. Marx jest zaufanym człowiekiem Franciszka. Swoim gestem mówi wszystkim, że trzeba iść w kierunku wskazanym przez Ojca Świętego, ale trzeba to robić z większą mocą.
Przeczytaj także: Monachium: rezygnacja kard. Marxa