29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Religia czy duchowość

Ocena: 0
2443

 

To znamienne, że często człowiekowi nie wystarcza piękno liturgii w Kościele parafialnym czy nieszporów, tylko potrzebuje doznań mocniejszych. Dlatego wymaga wszystkiego w rozmiarze XXL. To musi być miting, a nie nabożeństwo, to musi być hala lub stadion, a nie kaplica, i ktoś, kto przyjedzie jako gwiazda, uzdrowiciel, guru. To jest niebezpieczne, ponieważ wiąże doznanie silnych wrażeń ze spotkaniem obecności Boga. Jeśli nie mam dreszczu, nie zalewa mnie pot, nie ogarnia mnie śmiech albo nie spowija nimb niesamowitości, to mam poczucie, jakby nie było Boga. Stwórca zamienia się w doznanie psychiczne i powstaje przekonanie, że nie ma Go w codzienności. Święta Tereska z Lisieux mówiła, że Boga można znaleźć w kuchni pomiędzy garnkami, czyli w spełnianiu prozaicznych posług. Święty Jan Boży spotykał Boga przy pomocy chorym. Święci małżonkowie Martin i Quattrocchi odnajdywali Stwórcę w domowym krzątaniu się.

 

Po czym poznać prawdziwe doświadczenie Boga?

Samo pojęcie doświadczenia Boga zrobiło przeogromną karierę w naszych duszpasterstwach. Myślę, że jest jednym z „towarów przereklamowanych”. Zaczynamy od pytania: jakie jest Pana/Pani doświadczenie Boga? Tu łatwo wpaść w pewną pułapkę. Dla nas chrześcijan punktem odniesienia jest Słowo Boga – czy coś pochodzi z działania Bożego, czy stanowi tylko ludzką projekcję. Bóg powiedział i się stało. Jeśli czegoś nie powiedział, to jest to fałszywe prorokowanie, czyli religijny bełkot. Nawet zakładałem się kiedyś z moimi studentami o całą pensję, żeby mi pokazali chociaż jeden dowód na to, że w Piśmie Świętym jest coś takiego jak doświadczenie Boga przez człowieka. Nie ma. To nie człowiek doświadcza Boga, to Bóg doświadcza człowieka. Stwórca jest wszechpotężny, absolutny, nie można Go ograniczyć do ludzkiej kategorii doświadczenia, i w niej zamknąć. Natomiast to Bóg jest Panem historii i On przygotowuje spotkanie przez różne okoliczności. Czasem wprowadza człowieka w sytuacje po ludzku bez wyjścia, ale po to, żeby mu się objawić jako Pan rzeczy niemożliwych. Jako Ten, który otwiera drogę, Bóg ratujący, który kocha człowieka. Nieraz potrzebujemy dotknąć swojej bezsilności, aby móc stwierdzić, że to nie ja sobie dam oparcie, nie ja zapewnię sobie jakość życia. Kto został w taki sposób doświadczony przez Boga, może opowiadać, jak Bóg okazał się jego Zbawcą. To prowadzi do spontanicznego zaufania Bogu. Człowieka jako osobę buduje relacja miłości z drugą osobą. Tym, dzięki czemu człowiek zostaje odzyskany, to znaczy wyrwany złu, z samotności, egzystencjalnej śmierci – jest więź, którą Bóg człowiekowi na nowo proponuje poprzez Jezusa Zmartwychwstałego.

 

Jak realizować dojrzałą wiarę w praktyce?

Dojrzała wiara to taka, która pozwala człowiekowi całkowicie otworzyć się na działanie Chrystusa. Tak jak św. Faustyna mówiła: „Jezu, ufam Tobie”, albo jak ks. Dolindo Ruotolo modlił się: „Jezu, Ty się tym zajmij” – jest w tym gotowość, żeby oddać Panu Bogu pierwszeństwo działania i odzyskać przez to dostęp do pierwszego oraz najważniejszego przykazania, które daje życie. Kochaj Boga całym sercem, całą duszą, ze wszystkich sił, a będziesz żył. To jest wiara, która pozwala mi z zaufaniem zwracać się do Boga i uczynić centrum życia nie moje własne „ja”, nie moje własne „chcę”, nie moje własne „mnie się wydaje”, nie moje własne „pragnę” – tylko Pana Boga i Jego wolę. Kiedy Bóg staje się najważniejszy, pytam: „Panie, co chcesz, abym czynił”.?

Poza tym dojrzała wiara jest weryfikowalna, musi się wyrazić. Co z tego, że wierzysz, a nie pokażesz mi uczynków, które spełniasz – powie św. Jan. Autor Listu do Hebrajczyków mówi zaś o martwych uczynkach, z których Chrystus musiał najpierw nas uwolnić. To są czyny, na które się zdobywamy: wspaniałomyślność, dobroczynność, szlachetność – ale tylko po to, żeby umacniać się w przekonaniu, że nie potrzebuję żadnego Zbawiciela. Dlatego wiara dojrzała wyraża się w miłości. Nie chodzi o uczucie ani sentymentalizm, ale o miłość, która jest wytrwała, wierna, nie zawodzi, wychodzi ponad przeciętność i małoduszność, jest znakiem pokonanego egoizmu.

Najpiękniejszym wyrazem tej miłości jest miłość w wymiarze krzyża. Taka, jaka pojawiła się w Chrystusie, czyli miłość do nieprzyjaciela. Bardzo często w naszym życiu nieprzyjacielem stają się osoby nam najbliższe, na którym nam zależy, a w pewnym momencie nas zawodzą, rozczarowują, ranią. Kochać takiego człowieka, przebaczać mu, obdarzyć po raz kolejny zaufaniem – to jest coś, czego człowiek o własnych siłach nie jest w stanie wykonać. Tu potrzeba tego, o czym mówi św. Paweł: „Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Chrystus”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter