19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Przyszliśmy zostawić ślad

Ocena: 0
1782

Podczas wieczornego czuwania na Campus Misericordiae papież postawił sprawę jasno: Bóg oczekuje od młodzieży, że będzie ona zmieniać świat.

Od sobotniego przedpołudnia z Krakowa na tereny pod Wieliczką sunęły wielotysięczne grupy uczestników ŚDM. Dystans kilkunastu kilometrów nie był może najtrudniejszy do pokonania, ale dawały się we znaki upał i zmęczenie. Pielgrzymi nieśli śpiwory, karimaty, namioty, plecaki z żywnością, parasole, flagi – żeby na Polu Miłosierdzia było jak należy. Po drodze mieszkańcy częstowali ich kanapkami, jabłkami i kompotem, a nawet chłodzili za pomocą małych kurtyn wodnych.

 

Mocniej niż słowa

Pierwsi wędrowcy meldowali się na miejscu już w sobotni ranek. W chwili przyjazdu Franciszka, ok. godz. 19, ogromne, wielonarodowe i wielojęzyczne obozowisko w Brzegach liczyło, jak podał Komitet Organizacyjny ŚDM, ok. 1,6 mln osób. Wielu Polaków udział w ŚDM rozpoczęło od tego właśnie wydarzenia. Pielgrzymom towarzyszyły tysiące żołnierzy, policjantów, strażaków, ratowników medycznych. Rozlokowani na wieżyczkach snajperzy obserwowali teren. To był prawdziwy egzamin dla służb strzegących bezpieczeństwa uczestników imprezy. Nie można było go oblać.

Oczekiwanie wypełniały modlitwy, tańce lednickie, śpiewy, prezentacje wspólnot i inne występy. Na wprost ołtarza – z wielkim wizerunkiem Jezusa Miłosiernego oraz podobiznami św. Jana Pawła II i św. Faustyny – wzniesiono prostą, drewnianą Bramę Miłosierdzia. Franciszek przeszedł przez nią wraz z przedstawicielami młodzieży z sześciu kontynentów, rozpoczynając w ten symboliczny sposób wieczorne czuwanie.

Jak podkreślał przed ŚDM włoski dziennikarz o. Antonio Spadaro SJ, papież posługuje się przede wszystkim językiem gestów. Można wobec tego rzec, że w Brzegach młodzież mówiła językiem papieża. Inscenizacja „Droga do źródła miłosierdzia”, oparta o modlitwę ŚDM i zawarte w niej wezwania, czytelna była dla wszystkich pomimo różnic językowych i kulturowych. Młodzi artyści z Teatru Mira-Art wykorzystywali taniec, akrobacje, kostiumy, muzykę i grę świateł, by komunikować potrzebę niesienia wiary wątpiącym, nadziei zrezygnowanym, miłości oziębłym, przebaczenia winnym i radości smutnym.

Efekt był piękny i wzruszający. Widzieliśmy, jak wśród młodzieży zatopionej w dyskotekowym tańcu i muzyce techno pojawia się św. Faustyna, wskazująca, że istnieje coś więcej niż banał beztroskiego życia. Film ukazujący sceny wojen i zamachów w różnych częściach świata przerywany był okrzykami „nie” w różnych językach. W trzeciej scenie zaaranżowano słynne spotkanie Jana Pawła II z Alim Agcą w więziennej celi. Kolejna wzywała do wyjścia z zamknięcia w cyberprzestrzeni, przez które cierpią prawdziwe relacje. W finale św. Faustyna odmieniła życie młodzieży z marginesu społecznego, spędzającej bezproduktywnie czas w blokowisku. Na scenie pojawiły się wszystkie postacie – odmienione, radosne, szczęśliwe. W sercach brzmiał przekaz: tak działa Boże miłosierdzie.

 

Życiowe walki

Integralną częścią inscenizacji były przeplatające ją świadectwa trójki młodych ludzi. – Odnosiłam sukcesy w pracy, umawiałam się z fajnymi chłopakami, żyłam od imprezy do imprezy – wspominała Natalia Wrzesień z Łodzi, która przez 20 lat nie miała nic wspólnego z Kościołem. Jej życie odmieniło się 15 kwietnia 2012 r. Tego dnia zrozumiała, że chce odnaleźć Boga. Bardzo bała się odrzucenia z powodu grzechów, które wypisała sobie na kartce i zobaczyła, że przekroczyła wszystkie przykazania. W konfesjonale ksiądz wprawił ją w zdumienie słowami: „To była piękna spowiedź”. Powiedział, że grzechy zostały jej wybaczone, a Bóg upomniał się o nią w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, w kościele, w którym niegdyś codziennie modliła się św. Faustyna. – Wyszłam z kościoła jak z pola bitwy – potwornie zmęczona, ale i przeszczęśliwa. Miłosierdzie Boga jest żywe i działa do dzisiaj – mówiła Natalia.

Wstrząsające były słowa 26-letniej Rand Mittri z Aleppo w Syrii. – Podobnie jak wy, codziennie rano zamykamy za sobą drzwi, udając się do szkoły czy do pracy. Ale wtedy ogarnia nas strach, czy po powrocie zastaniemy nasze rodziny i domy – mówiła wspominając śmierć kolegów i stawiając przepełnione bólem pytania: „Boże, gdzie jesteś? Dlaczego nas zostawiłeś?”. – Ale nauczyłam się żyć życiem, które przekracza całe to doświadczenie – dodała Syryjka, która pracuje we wspólnocie Centrum św. Jana Bosko, pomagającej młodzieży wśród doświadczeń wojny. – Bóg uczy nas sensu miłości, wiara w Chrystusa jest sensem życia, daje radość i nadzieję. Nikt nam tego nie może zabrać – wyznała, prosząc o modlitwę za swą ojczyznę, którą kocha.

– Zażywałem narkotyki przez 16 lat, od 11. roku życia – zaczął 34-letni Miguel z Asunción z Paragwaju. Choć miał 11 braci i sióstr, w jego domu nie zasiadało się wspólnie do stołu, były ciągłe kłótnie. Uciekł z domu i ze szkoły, dwukrotnie trafił do więzienia, drugi raz na sześć lat. Kiedy wyszedł, zaprzyjaźniony z rodziną ksiądz zaprosił go do wspólnoty Fazenda de la Esperanza w Cerro Chato w Urugwaju. Tam od nowa uczył się relacji z innymi ludźmi. Przełomem było pogodzenie się z jednym z domowników. – Ja potrzebowałem pokoju, on miłości – powiedział Miguel, który dzięki Bogu „wrócił do społeczeństwa”.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 19 kwietnia

Piątek, III Tydzień wielkanocny
Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije,
trwa we Mnie, a Ja w nim jestem.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 52-59
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter