29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Przewodnik po trudnych czasach

Ocena: 0
874

16 maja minęła 80. rocznica męczeńskiej śmierci w Dachau błogosławionego ks. Michała Woźniaka, jednego ze 108 męczenników okresu II wojny światowej, zamordowanych z nienawiści do chrześcijańskiej wiary, beatyfikowanych 13 czerwca 1999 r. przez Jana Pawła II.
W maju 2019 r. na cmentarzu Perlacher Forst w Monachium odnaleziono m.in. urnę z prochami błogosławionego Michała Woźniaka. Chociaż sprowadzenie prochów ks. Woźniaka do Polski na chwilę obecną nie jest możliwe, to jego kult rozwija się. Wierzmy głęboko, że ten świadek trudnych czasów, pasterz i nauczyciel swoich wiernych, którego nauki są aktualne również i dzisiaj, będzie się mógł cieszyć opinią świętego. Na stronach idziemy.pl jego sylwetkę przybliża Daniel Wolborski.

"Był to kapłan Boży, mąż prawy, bojący się nieprawości i chodzący drogami prostymi." - ks. Tadeusz Rulski - towarzysz księdza Woźniaka z obozu w Dachau

Michał Woźniak urodził się 9 września 1875 r. w Sokołowie (właściwie w Suchym Lesie, który był wówczas częścią Sokołowa) niedaleko Pruszkowa. Jego rodzicami byli Jan Woźniak i Marianna z domu Laskus. W wieku 13 lat zapisał się do Kółka Różańcowego w parafii Pęcice.

Staranne wychowanie, pobożność, które zaszczepiła w nim przede wszystkim matka, zaczęły kiełkować w kierunku myśli o kapłaństwie. Jedynak u rodziców, przeznaczony byłem na gospodarza (…). Pracowałem zatem na roli. Doszedłszy jednak do pełnoletniości nie mogłem w domu wytrzymać. Za własne pieniądze, zarobione na oprawianiu książek (bo ojciec, będąc przeciwny, nie chciał pomóc), wyrobiłem sobie paszport za granicę. Gdy jednak ojciec (…) zlitował się, sam mnie do kolei odwiózł, dał 300 rubli i tak wyjechałem do Włoch, gdzie przez 3 lata u księży Salezjanów skończyłem kolegium w Lombriasco pod Turynem („Kronika parafii Chojnata 1911-1920”).

W roku 1902, po zdaniu matury w gimnazjum w Pułtusku, wstąpił do Seminarium Duchownego w Warszawie. W czasie studiów seminaryjnych umiera jego ojciec, matka zaś z trudem prowadzi gospodarstwo – zaopiekuje się rodzicielką, zapewniając jej utrzymanie i opiekę na kolejnych parafiach, na których będzie przebywał, wspomniane zaś gospodarstwo przekazując krewnym. Święcenia kapłańskie przyjął 30 września 1906 r. w warszawskim kościele pw. Świętego Krzyża z rąk biskupa Kazimierza Ruszkiewicza. Mszę świętą prymicyjną odprawił w rodzinnej parafii w Pęcicach (prawdopodobnie 7 października 1906 r., czyli w święto Matki Boskiej Różańcowej).

Jako wikariusz pracował kolejno w parafiach: Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Mińsku Mazowieckim (1906-1907), Podwyższenia Krzyża Św. w Łodzi (1907-1908), Św. Antoniego Padewskiego w Tomaszowie Mazowieckim (luty-lipiec 1908 r.),
Św. Antoniego Padewskiego w Warszawie (1908-1909). Pierwsze probostwo przypadło mu w parafii pw. Trójcy Świętej w Wiśniewie k. Mińska Mazowieckiego (1909-1911). Dzięki jego działaniom podczas szesnastomiesięcznej obecności blisko 100 osób porzuciło mariawityzm¹ i przeszło na katolicyzm.

W 1911 r. ksiądz Michał Woźniak został przeniesiony do parafii Św. Marcina w Chojnacie k. Mszczonowa, w której duszpasterzował prawie 10 lat. Odrestaurował kościół, wyremontował plebanię. Przez pierwszy rok pobytu zrezygnował z ofiary kolędy, żeby nie sądzono, iż dla owsa tylko jadę. W lokalnej szkole dwa dni w tygodniu uczył dzieci katechizmu i historii świętych. Zachowana „Kronika parafii Chojnata 1911-1920” stanowi świadectwo działalności gorliwego duszpasterza, ale także pokazuje osobę doskonale orientującą się w sytuacji polityczno-społeczno-kościelnej. Największym wyzwaniem, z jakim się wówczas zetknął, była Wielka Wojna z lat 1914-1918. Ale oddajmy mu głos:

5 października 1916 r. Wczoraj minęło dwa lata, jak pierwsi Niemcy pokazali się w Chojnacie. Przypominam sobie, że w pierwszych miesiącach wojny pragnęliśmy nawet Niemców. Do tego doprowadziła exterminacyjna polityka Rosji w tym kraju. Teraz, po dwóch latach można by powtórzyć przysłowie ludowe „pomieniał stryjek siekierkę na kijek”. Ciężko jest, a byłoby jeszcze ciężej, gdyby tu Niemcy zostali panami. Wiemy coś o tym…

12 października 1916 r. U nas Niemcy po staremu gospodarują t.j. po krzyżacku. Wywożą zboże, płacą, co im się podoba. Warszawę do szczętu chcą zagłodzić, bo nawet kartofli nie wolno dowozić… Stąd nędza nieopisana… A nasi głuptasi z niektórych partii chcą mieć wolną Polskę z łaski Niemców – im się kłaniają. Toteż w tym całym, głupim przedsięwzięciu nie ma nigdy wzmianki o Bogu – religii – Kościele – pierwiastki, które zawsze stać powinny na czele wszelkich poczynań, a szczególniej takich, jak odbudowa Ojczyzny. Może dobry Bóg sam nas wyprowadzi, bo ludzie zapomniawszy o nim tylko psuć co dobre umieją.

Przez ponad dwa miesiące w roku 1918 wraz z grupą 38 parafian (organista, kościelny, piekarze, sklepikarze, komornicy) był więziony w Modlinie za ukrycie trzech dzwonów, które Niemcy chcieli przetopić na armaty. Dzwony ostatecznie się odnalazły, ale nie wszystkie. Niemcy zabrali dwa z nich i uwierzyli, że kościołowi pozostał tylko jeden, najmniejszy. Nic bardziej mylnego, parafia nadal była w posiadaniu największego dzwonu, ofiarowanego niegdyś przez panią Górską z Woli Pękoszewskiej.

20 marca 1918 r. Może się zdarzyć, że w przyszłości będą chcieli Polacy nawiązać przyjazne stosunki z Niemcami. Nim to uczynią niech się dobrze zastanowią, kto są Niemcy (nie warci są wielkiej litery N) (…) Niech to wszystko będzie przestrogą na przyszłość, aby z nimi [Niemcami – D.W.] nic nie zawierać, co by im dawało wstęp do naszej ziemi, bo z pewnością z przyjaciół wilkami się staną. Może oni i są dobrzy w swoim kraju – i niech sobie tam będą. Z nami się nie zgodzą. Nawet ich katolicy.

W sytuacji, gdy nowo odrodzona Polska musiała zmierzyć się z zagrożeniami
ze strony sąsiadów, nie omieszkał wesprzeć Ojczyzny słowem (modlitwy w jej intencji oraz wskazywanie jej zdrajców – za takich uważał komunistów podburzających ludność)
i czynem:

6 września 1919 r. Na Górnym Śląsku powstanie przeciwko Niemcom. Koalicja a szczególniej Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, bierze się do tych spraw z pewną opieszałością. A tu krew niewinna się leje. Pospieszyliśmy Śląskowi na pomoc. Zawiązał się komitet. Złożono blisko sto korcy żyta z tej gminy i w tych dniach mają zawieźć tę ofiarę do Sosnowca.
31 lipca 1920 r. Bóg nas doświadcza. Wilno, Grodno, Białystok, Ossowiec stracone. Pod nury Warszawy podchodzi starodawny wróg: Moskwa i Krzyżak. Francja i Anglia niby mają przyjść z pomocą…
7 sierpnia 1920 r. Jutro po sumie będzie zbiórka w parafii na wojsko – co kto ma: bieliznę, żywność, pieniądze, broń…
18 sierpnia 1920 r. Zbiórka na wojsko w tej parafii wypadła: 15 tysięcy marek, dwa cielaki, kilka kur, jedna gęś. Trochę bielizny, pięć karabinów i parę pudów naboi, prawdopodobnie moskiewskich.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:
- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter