Historia rozłamów wśród chrześcijan i wysiłków, aby zaradzić podziałom, jest dla nas lekcją, z której warto wyciągnąć wnioski.

Jezus, wiedząc, że Jego ziemska misja zbliża się do końca, modlił się do Boga Ojca o jedność swych uczniów: „Proszę, aby wszyscy stanowili jedno, Ojcze, niech będą jedno z Nami […]. Niech stanowią jedno, aby świat uwierzył, że Ty Mnie posłałeś” (J 17, 21). I rzeczywiście, nie brakuje w historii Kościoła przykładów heroicznej jedności w wierze. Z drugiej jednak strony już od początku widzimy we wspólnocie chrześcijan różnego rodzaju podziały. Dlatego na przykład w Pierwszym Liście św. Jana znajdujemy gorzkie zdanie o „antychrystach”, którzy „wyszli co prawda spośród nas, lecz w rzeczywistości nie należeli do nas. Gdyby bowiem należeli do nas, pozostaliby z nami” (1 J 2, 19). Odstępstwa traktowano zatem bardzo poważnie, niekiedy zbyt pośpiesznie i zbyt gwałtownie. Od Soboru Watykańskiego II mamy inny, ekumeniczny trend. Szukamy tego, co łączy, a nie tego, co dzieli. Tyle że niekiedy popadamy w dość powierzchowny ekumenizm, który jest nie tyle odnajdywaniem jedności, ile rozmywaniem wiary.
HEREZJE I SCHIZMY
W złożonej historii sporów i podziałów religijnych rozróżniamy m.in. schizmy i herezje. Schizma to formalny rozdział między wyznawcami tej samej religii. I tak w łonie chrześcijaństwa w wyniku podziałów lub odłączenia się znaczącej grupy powstawały różne wyznania, które jednak dalej nazywały się chrześcijańskimi. Co więcej, każde z podzielonych wyznań pretendowało do bycia najbliżej autentycznej nauki i woli Chrystusa.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 03 (794), 17 stycznia 2021 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 20 stycznia 2021