W niektórych parafiach śpiewane Msze Święte są codziennością, w innych brakuje muzyków. Jakie są tego przyczyny i jak polepszyć jakość liturgii w kościołach?
fot. xhz– Mam ogromną radość z tej pracy – mówi Paweł Moszkowicz, organista parafii Świętej Rodziny na warszawskim Zaciszu. Prowadzi także chór parafialny. Ma do dyspozycji wysokiej klasy organy piszczałkowe. Od czasu do czasu wychodzi na ambonę i uczy ludzi nowych pieśni. Ponadto prowadzi swój kanał na YouTubie, na którym zamieszcza pomoce i inspiracje dla organistów.
Paweł Ginda jest wieloletnim i cenionym organistą parafii NMP Wspomożenia Wiernych w Zalesiu Dolnym. Prowadzi chór parafialny, który oprócz posługi w czasie Mszy Świętych daje koncerty i występuje w konkursach.
Dla obu zawód organisty jest powołaniem, pasją i pracą w pełnym wymiarze godzin.
MUZYKA OD ŚWIĘTA
Jednak nie wszędzie organista gra codziennie. W niektórych, zwłaszcza mniejszych miejscowościach muzyka rozbrzmiewa rzadziej lub tylko w niedzielę. Organiści nie mają umów o pracę, a oprócz tego wykonują drugi zawód. Albo są emerytami lub grają „z doskoku”. Zdarza się na wsi, że zgodnie z dawnym zwyczajem organista ma dochód z ofiar za opłatki, które rozprowadza przed Bożym Narodzeniem. Poza tym ze ślubów i pogrzebów. Dla małych i biedniejszych parafii zatrudnienie organisty stanowi spory koszt.
Problemem bywa znalezienie muzyka na zadowalającym poziomie. Choć organiści nieraz mówią, że są od grania, to w praktyce są też od śpiewania i prowadzenia chóru czy scholi. Potrzebna jest im solidna wiedza na temat doboru pieśni i znaczenia liturgii, którą współtworzą. Wyzwaniem jest czas pracy organistów. Jeśli wykonują oni także inny zawód, nie mogą zagrać na pogrzebie, który wypada przed południem. Poza tym najwięcej pracy mają w dni świąteczne.
Paweł Ginda zwraca uwagę, że w kwestii muzyki w kościele wiele zależy od proboszcza, a także od zwyczajów panujących w danej wspólnocie czy regionie. Potwierdza to przykład małej parafii w Siniarzewie w diecezji włocławskiej, gdzie proboszcz ks. Julian Głowacki ma do dyspozycji aż trzech organistów: na niedzielę, w dni powszednie i na zastępstwa.
Jednak w małych wspólnotach, gdzie Msza w dni powszednie jest np. tylko rano plus kilka niedzielnych, nie ma aż tyle pracy, by zatrudnić organistę w pełnym wymiarze godzin. Może rozwiązaniem mógłby być powrót do dawnych zwyczajów, kiedy organista miał różne zadania w parafii, np. w kancelarii?
KIEDY GO ZABRAKNIE
– Wolę cichą Mszę Świętą niż byle jaką grę – twierdzi niejeden wierny. W przypadku braku organistów można pominąć pieśni na wejście, ofiarowanie darów, komunię, dziękczynienie i zakończenie. Psalm i części stałe, takie jak „Panie, zmiłuj się nad nami” czy „Baranku Boży”, można wyrecytować. Jednak śpiew wzbogaca liturgię. Dlatego nieraz pieśni intonuje kapłan, co wychodzi różnie, bo np. pierwszą zwrotkę wierni znają, a drugiej już nie. Albo ksiądz przestaje śpiewać, gdy odmawia po cichu modlitwy przy ofiarowaniu darów lub rozdaje Komunię Świętą – i pieśń się urywa. W takich sytuacjach szczególnie docenia się rolę organisty. Zdarza się, że wierni sami rozpoczynają śpiew. Ksiądz Mariusz Ziółkowski, dyrektor chóru katedry włocławskiej i wicedyrektor studium organistowskiego, podaje przykład pani z małej parafii, która w dni powszednie przychodzi przed Mszą Świętą, instaluje rzutnik i intonuje pieśni.
Na potrzeby muzyczne parafii odpowiadają diecezje, oferując możliwości kształcenia. W Warszawie funkcjonuje Studium Muzyki Kościelnej przy Akademii Katolickiej, we Włocławku – Studium Organistowskie. – Uruchomiliśmy też półtoraroczny kurs dla kantorów – mówi ks. Ziółkowski. Kantor to ktoś prowadzący śpiewy w czasie liturgii. Choć parafie raczej szukają organistów, osoby intonujące pieśni też mogą wspomóc wspólnoty, tym bardziej że to funkcja raczej społeczna.
Paweł Ginda z zadowoleniem zauważa, że poziom organistów się poprawia. Młodzi są bardzo dobrze wykształceni. Muzycy mają też różne możliwości dokształcania się, wymiany doświadczeń, np. w ramach zjazdów organistów czy uczestniczenia w specjalnych rekolekcjach. Niedawno zakończył się pierwszy Ogólnopolski Konkurs Gry i Śpiewu Liturgicznego im. św. o. Stanisława Papczyńskiego w Licheniu Starym, którego celem jest właśnie podnoszenie jakości muzyki wykonywanej w kościołach i promocja utalentowanych organistów kościelnych. Sporo nagród i wyróżnień zebrali w nim studenci i absolwenci Wydziału Muzyki Kościelnej Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie.
AUTOMAT I DO PRZODU
Brak organistów czy próby cięcia kosztów skutkują „kreatywnymi” pomysłami. „Muzyka w liturgii ma być wyłącznie na żywo, niedopuszczalne jest stosowanie tzw. automatycznych organistów” – taki komunikat wydała Komisja Muzyki Kościelnej diecezji warszawsko-praskiej w maju br. Przewodniczący tej komisji ks. Mariusz Rybałtowski przyznaje, że takie przypadki w diecezji się zdarzały, choć sporadycznie.
Na proboszcza czeka jednak oferta rynkowa. Po wpisaniu hasła „automatyczny organista” w wyszukiwarkę internetową pojawia się kilka firm oferujących tego typu produkty. W pakiecie – pieśni na cały rok liturgiczny, części stałe Mszy, godzinki, gorzkie żale… Nawet jeśli sprzęt z wyświetlaczem kosztuje kilka tysięcy, to wydatek jest mniejszy niż zatrudnienie organisty. Dlatego puszczanie gotowych nagrań kusi. Tyle że to niezgodne z duchem liturgii i wbrew przepisom kościelnym.
– Może jeszcze sobie wirtualnego księdza na Mszy wyświetlimy – ironizuje Paweł Ginda. Ksiądz Mariusz Rybałtowski podkreśla, że w liturgii nie ma miejsca na sztuczność. – Kwiaty mają być żywe, świece z wosku, nie korzysta się z tabletów, tylko ksiąg liturgicznych. Wszystko ma być prawdziwe, także muzyka grana na żywo – mówi. Ksiądz Ziółkowski korzystanie z automatów nazywa tworzeniem „fikcyjnej wspólnoty”. I dodaje, że słysząc odtwarzane nagrania, ludzie przestają śpiewać.
Innym wypaczeniem, na które zwracała uwagę warszawsko-praska komisja muzyczna w komunikacie z ubiegłego roku, jest niewłaściwy dobór pieśni w czasie ślubów i pogrzebów. „Pod żadnym pozorem nie można w czasie liturgii wykonywać muzyki o charakterze świeckim” – czytamy. Ksiądz Rybałtowski radzi, by już w czasie pierwszego spotkania kandydatów do małżeństwa z proboszczem pojawił się temat pieśni w trakcie Mszy ślubnej, gdyż potem para będzie zaabsorbowana innymi sprawami. W praktyce to przeważnie z organistą przyszli małżonkowie ustalają śpiewy na ślubie. Paweł Moszkowicz przyznaje, że trudne jest zderzenie z oczekiwaniami młodych, którzy pragną, by grać na ślubie np. „Hallelujah” Cohena. – W wielu kościołach księża czy organiści pozwalają na to, i jakie ja mam argumenty? – pyta. Muzyk przekonuje wtedy młodych, żeby piosenki zostawili sobie na wesele, a ślub żeby wyglądał po królewsku. Pokazuje też przykłady pięknych pieśni i utworów klasycznych, z których mogą skorzystać.
ŚPIEWAĆ KAŻDY MOŻE
Innym wyzwaniem jest zachęcenie wiernych do śpiewu w czasie Mszy Świętej. – Trzeba grać równo i sugestywnie – odpowiada Paweł Moszkowicz na pytanie, co robić, by lud śpiewał. Dodaje, że inaczej się akompaniuje, gdy jest na Mszy pięć osób, a inaczej w Wielką Sobotę. Jego zdaniem nawet gdy parafia jest słabo umuzykalniona, zawsze można z ludźmi popracować. Nie mniej ważna jest świadomość, że śpiewanie w czasie Eucharystii to nie jest dodatek, ale część liturgii.
Dużą rolę w rozśpiewywaniu parafii odgrywają chóry i schole. Paweł Ginda i Paweł Moszkowicz sami założyli chóry tam, gdzie rozpoczynali pracę. Do dziś funkcjonują, będąc ważną częścią życia wspólnoty parafialnej. Kiedy chór już działa, łatwiej pozyskać nowych członków. Ksiądz Ziółkowski wskazuje, że zachęcanie do śpiewania w przypadku najmłodszych jest rolą katechetów, bo organiści nie mają z nimi kontaktu. – Znam przypadek, że katecheci przyprowadzili do scholi czterdzieścioro dzieci – mówi.
– Każdego można czegoś nauczyć – odpowiada ks. Rybałtowski na pytanie, co zrobić, gdy przyszłemu księdzu słoń nadepnął na ucho. Ksiądz Rybałtowski uczy śpiewu kleryków w seminarium i uwrażliwia ich na piękno oraz znaczenie muzyki w liturgii. Zachęca ich, by śpiewali części Mszy, które są do tego przeznaczone. To praca u podstaw, bo ostatecznie to proboszczowie decydują o zatrudnianiu organistów i mogą tworzyć w parafii atmosferę sprzyjającą rozwojowi kultury muzycznej.