Na Saskiej Kępie, w jednej z najpiękniejszych dzielnic Warszawy, w ogrodzie jordanowskim stoi ogromna świątynia. Szkoda nie zajrzeć do środka.

Świątynia ma za patrona św. Andrzeja Bobolę, chociaż znana jest pod nazwą patronki parafii, czyli Matki Bożej Nieustającej Pomocy. To podwójne wezwanie zawdzięcza nieustępliwości dwóch kapłanów: ks. Władysława Roguskiego, pierwszego proboszcza, i kard. Aleksandra Kakowskiego. Ksiądz Roguski miał wielkie nabożeństwo dla Matki Bożej i kiedy zaczynał budowę kościoła, chciał właśnie Ją uczynić patronką. Był to rok 1938 – kanonizacja św. Andrzeja Boboli. Polski męczennik wyniesiony w Rzymie na ołtarze nie miał jeszcze wtedy świątyni w stolicy, dlatego władze kościelne chciały uczynić go patronem powstającego na Saskiej Kępie kościoła. Pomysł nie spotkał się z aprobatą proboszcza. Sprawę rozwiązano kompromisowo: parafia otrzymała za opiekunkę Matkę Bożą, a kościół za opiekuna – św. Andrzeja Bobolę.
Na terenie parafii mieszka dziś 22 tys. osób, przy czym regularnie na Mszę przychodzi ok. 4,5 tys. Przeważają wśród nich starsze osoby. – Średnia wieku jest wysoka, ale parafia powoli zaczyna nam się odmładzać. Do mieszkań po dziadkach sprowadzają się wnukowie, pojawiają się też młode rodziny, które wynajmują tu mieszkania – opowiada ks. prałat Zygmunt Wirkowski, proboszcz od 2015 r.
Okolicę upodobała sobie zwłaszcza inteligencja i ludzie kultury. – Często zdarza mi się widzieć w kościele starszego pana, który codziennie niemal przychodzi na Mszę Świętą, a potem, gdy odwiedzam go po kolędzie, okazuje się, że to profesor Akademii Sztuk Pięknych – mówi proboszcz.
To była elitarna dzielnica w okresie PRL. Do dziś mieszka tu wielu lekarzy, aktorów, dziennikarzy. Są to ludzie skromni, którzy nie afiszują się swoją pozycją, za to angażują się w życie naszego kościoła. Aktywna w parafii jest Akcja Katolicka, choć nie tak liczna jak kiedyś. Najliczniejsza grupą jest teraz wspólnota rodziców odmawiających Różaniec za dzieci, liczy ponad 400 osób.
– Kiedy objąłem tu probostwo, parafia kojarzona była przede wszystkim z Matką Bożą Nieustającej Pomocy, której obraz znajduje się w bocznej kaplicy naszego kościoła – wspomina proboszcz. Obraz trafił tu za sprawą ks. Roguskiego, który otrzymał wizerunek od sióstr loretanek; wcześniej był on własnością błogosławionego dziś ks. Ignacego Kłopotowskiego. Siostry podarowały obraz pierwszemu proboszczowi, aby Matka Boża dopomagała w budowie. Zdanie nie było łatwe: prace najpierw przerwała wojna, potem utrudniali ją komuniści. Ostatecznie świątynia została oddana do użytku wiernych w 1952 r. Z wdzięczności ks. Roguski wprowadził w parafii tradycję cotygodniowej Nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Ta modlitwa trwa do dziś, nieprzerwanie od 1955 r.
– Ale prace wciąż są potrzebne, ostatnio mieliśmy prawdziwą rewolucję związaną z wymianą ogrzewania. Zamontowaliśmy system grzewczy pod ławkami, tak że zima nam już nie straszna – cieszy się proboszcz.
I przypomina o drugim patronie: – Staram się, żebyśmy o nim nie zapominali. Dlatego do kaplicy Serca Jezusowego sprowadziłem relikwie św. Andrzeja Boboli, przywróciłem też odpust we wspomnienie świętego jezuity i mamy dwa odpusty w roku.
W kaplicy znajduje się też relikwiarz bł. Jerzego Popiełuszki. Proboszcz przyjaźnił się z nim od czasów szkolnych. – Razem siedzieliśmy w jednej ławce, a potem Alek [imię chrzcielne ks. Popiełuszki – przyp. red.] był tu na praktykach duszpasterskich – zaznacza ks. Wirkowski.
Z kolei ks. Jan Twardowski był tu wikariuszem w latach 50. Przed kościołem stoi dziś kamień pamięci poświęcony księdzu-poecie. – Był moim wykładowcą w seminarium, wykładał polonistykę. Ciągle żartował, prowokował nas do śmiechu swoimi żartami, a potem demonstracyjnie upraszał o ciszę – wspomina proboszcz.
Parafia, mimo że nie najmłodsza, jest bardzo aktywna, czego przejawem częste pielgrzymki. – Ludzie sami przychodzą i pytają. W zeszłym roku byliśmy w Ziemi Świętej, kilka lat temu w Fatimie, a teraz czeka nas największa podróż – do Japonii, śladami św. Maksymiliana Kolbego. Namówiła nas do tego jedna z parafianek, która na stałe mieszka w Japonii, ale ma tu mieszkanie w okolicy i często przyjeżdża do Polski. W organizacji podróży pomagają nam księża saletyni, my zapewniamy chętnych – opowiada proboszcz.
– W najbliższych dniach, dokładnie 12 kwietnia, czeka nas bierzmowanie. Jest to jednocześnie dzień stacyjny w naszym kościele – doskonała okazja, żeby nas odwiedzić – zachęca ks. Wirkowski.