Tadeusz Kaczorek
profesor dr hab. inż., w latach 1970-1973 prorektor Politechniki Warszawskiej, w latach 1988-1991kierownik Stacji Naukowej PAN w Rzymie
Przebywałem wtedy w sanatorium w Krynicy Górskiej i o wyborze papieża Polaka dowiedziałem się z radia. Pamiętam wielką radość, która wtedy powszechnie zapanowała. Ludzie otwierali drzwi pokojów, przekazywali radosną informację, padając sobie w ramiona. Ponieważ z Wojtyłą znaliśmy się od dawna, od lat 50, poszedłem od razu na pocztę. Chciałem wysłać krótki list z gratulacjami. Kartki nie chcieli nawet przyjąć na poczcie, ponieważ nie znałem adresu. Napisałem po prostu: papież Jan Paweł II, Watykan. Po kilku tygodniach otrzymałem odpowiedź, podpisaną ręką ks. Dziwisza, w której papież dziękował za gratulacje i prosił o modlitwę. Nie sądziłem, że moja karta dotrze do papieża, a tu dostałem nawet odpowiedź.
Niedługo potem byłem we Włoszech, próbowałem skontaktować się z Ojcem Świętym. Dzwoniłem codziennie przez sześć tygodni, ale się nie udało. W ostatnim dniu pobytu, późnym wieczorem, poszedłem jeszcze do Bazyliki św. Piotra, żeby się pomodlić. Przypadkiem natknąłem się na orszak papieski, który wychodził z Auli Pawła VI. Bez zastanowienia krzyknąłem: „Karol!”. Papież odwrócił się w moją stronę, rozpostarł ramiona i zapytał: „Czemu się nie odzywasz?”. Dostałem wtedy przepustkę od ks. Dziwisza z dopiskiem: „osobisty przyjaciel papieża”. Jakiś czas później, w nieoficjalnej rozmowie, zapytałem Ojca Świętego: „Karolu, kto jest dla ciebie przyjacielem?”. „Ten, kto pomaga mi czynić dobro” – padła odpowiedź. Powtarzam to często, bo to wiele mówi o osobowości Jana Pawła II.
Władysław Findeisen
prof. dr hab. inż., rektor Politechniki Warszawskiej w latach 1981-1985, przewodniczący Prymasowskiej Rady Społecznej, senator I i II kadencji, Kawaler Orderu Orła Białego
Muszę przyznać, że nie pamiętam tego dnia bardzo wyraźnie. Moja rodzina zawsze była religijna, ale mimo to wybór Jana Pawła nie zwrócił naszej szczególnej uwagi. Zastanawiam się teraz, dlaczego nie mówiło się o tym wyborze. To chyba było wydarzenie, które nas przerastało i dlatego wydawało nam się mało realne. Nagle dowiadujemy się, że Polak zostaje papieżem – w tamtym czasie to było coś nieoczekiwanego i jednocześnie niewyobrażalnego. Nie mogliśmy w to uwierzyć i może dlatego o tym nie mówiliśmy.
Bardzo głęboko zaczęliśmy przeżywać wybór Jana Pawła II później, w trakcie pierwszej pielgrzymki papieża do Polski. To było wydarzenie, które zrobiło wrażenie w społeczeństwie. Myślę, że było dla nas dużo bardziej istotne niż sam wybór. Byłem wtedy na placu Zwycięstwa. Razem z tłumem usłyszałem: „Niech zstąpi Duch Twój…”. To nam pokazało, że jesteśmy razem bardzo liczni. I to nas zmieniło.
Katarzyna Łaniewska
aktorka
Na ulicy dowiedziałam się, że kard. Wojtyła został wybrany na papieża. Pamiętam, że szliśmy z mężem, ktoś szedł naprzeciw i przekazał nam tę wiadomość. Później czekaliśmy na informacje w telewizji, ale, niestety, była dość dziwna. Ojciec Święty Jan Paweł II był wielkim człowiekiem, który nie tylko nam – Polsce, naszej „Solidarności” – pomógł podnieść się z kolan, ale całemu światu. Był wspaniałym człowiekiem, bardzo kontaktowym. Jednego tylko swojego marzenia nie spełnił: nie był w Związku Radzieckim. Jako aktorka podziwiam nie tylko to, co mówił – chociaż to jest bardzo istotne, ale przede wszystkim sposób, w jaki mówił. Czasami nawet na nas krzyczał.
W Castel Gandolfo, podczas występu dla Ojca Świętego mówiłam jego poezję, a koledzy – wiersze ks. Jana Twardowskiego. Kiedy ustawialiśmy się do wspólnego zdjęcia, Ojciec Święty zapytał Janka Matyjaszkiewicza, który w dłoni trzymał książkę: „Co ty tam masz?”. Janek odpowiedział: „Najnowszy tomik poezji ks. Jana Twardowskiego”. „Daj mi tego Jasia, bo jeszcze nie mam” – tak powiedział Ojciec Święty.
I cały czas pamiętam dotyk jego rąk – był tak ciepły, że aż chciałoby się pod nie schować. Co dzień modlę się do Ojca Świętego.
Leszek Miller
w 1978 r. kierownik Wydziału ds. Młodzieży, Kultury Fizycznej i Turystyki Komitetu Centralnego PZPR; w wolnej Polsce współtwórca SLD, wielokrotny minister, w latach 2001-2004 premier
To było tak dawno, że ja już niewiele pamiętam. Najbardziej pamiętam te pielgrzymki, za które w jakimś sensie odpowiadałem politycznie czy w inny sposób. W 1997 r., kiedy byłem ministrem spraw wewnętrznych i administracji, razem ze stroną kościelną musieliśmy przygotować wszystko. A później czuwać nad tym, by te pielgrzymki miały właściwy przebieg. Kiedy byłem premierem, to spotykałem się z Janem Pawłem II w Polsce i w Watykanie. Duża część rozmów dotyczyła perspektywy wejścia Polski do Unii Europejskiej. Papież był gorącym zwolennikiem naszej akcesji. Interesowały go negocjacje, klimat w Polsce. I głównie o tym rozmawialiśmy.
Halina Frąckowiak
piosenkarka
Wyborem kard. Wojtyły na papieża był poruszony każdy – ale mnie najbardziej poruszył występ dla Ojca Świętego, w Rzymie. Była to wielka uroczystość, ale i wielkie przeżycie. Z jednej strony było to 25 lat pontyfikatu, a z drugiej – imieniny Karola oraz wieczór poezji Karola Wojtyły. Każdy z nas – aktorzy i osoby śpiewające – miały do wyboru wiersze Karola Wojtyły. Wybrałam „Pieśń o Słońcu Niewyczerpanym”. Śpiewałam również „Pannę Pszeniczną”, która była ulubionym utworem Ojca Świętego, a którą uważam za Litanię do Najświętszej Maryi Panny. Jan Paweł II był również maryjny – to mój kochany święty.
Wysłuchali Marta Jacukiewicz i Michał Komorek