19 kwietnia
piątek
Adolfa, Tymona, Leona
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Pamiętam dzień zamachu

Ocena: 4.1
1538

Tamto piękne, słoneczne popołudnie w środę 13 maja 1981 roku na zawsze wbiło się bratu Marianowi w pamięć.

Zdjęcia ze zbiorów brata Mariana Markiewicza

Z Janem Pawłem II brat Marian Markiewicz ze Zgromadzenia Braci Serca Jezusowego czuł szczególną więź. Był jego rzymskim kierowcą prawie przez dwa lata przed wyborem na papieża. I zawiózł go na konklawe, co potem Jan Paweł II żartobliwie kwitował słowami: „ten papieski winowajca”.

W pamiętny dzień o godz. 17 była przewidziana cotygodniowa audiencja na placu św. Piotra w Rzymie. Przed bazyliką zgromadziły się tłumy.

– Miałem zawieźć biskupa pomocniczego krakowskiego Stanisława Smoleńskiego i biskupa kieleckiego Stanisława Szymeckiego na godz. 16 na sympozjum w Watykanie w Auli Pawła VI. Wyjechaliśmy z Papieskiego Kolegium Polskiego w Rzymie. Zaparkowałem samochód i poszedłem na plac św. Piotra – opowiada brat Marian. O godz. 17 papież wyjechał spod bramy Arco delle Campane i zaczął objeżdżać sektory.

– Pomyślałem, że zanim Ojciec Święty objedzie cały plac, zdążę zanieść przesyłki biskupów do ośrodka polskiego na Via Pfeiffer 13 i wrócić, by go posłuchać. Kiedy wychodziłem z ośrodka, ulicą biegła zapłakana kobieta i krzyczała po polsku, że strzelano do Ojca Świętego. Pobiegłem na plac św. Piotra – opowiada brat Marian. – Przed bazyliką było wielkie zamieszanie. Samochody policji i karabinierów z piskiem opon, na sygnale jeździły w okolicy placu. W sektorach stali zszokowani i zapłakani pielgrzymi. Kawalerowie maltańscy i wolontariusze udzielali pomocy, biegali z lekami.

Zamachowiec strzelał do papieża przy drugim okrążeniu placu przez papamobil, w prawej skrajnej alejce placu. Dziś miejsce to oznaczone jest tabliczką z papieskim herbem. – Dotarłem do papieskiego podium – kontynuuje brat Marian. – Ojciec Kazimierz Przydatek przez mikrofon prowadził modlitwę i co pewien czas podawał komunikaty. Ojciec Święty był już w szpitalu, trwała operacja. Na tronie papieskim ustawiono obraz Matki Bożej Częstochowskiej ozdobiony ziarnami zbóż i nasion. Obraz przywieźli pielgrzymi z Kościana Wielkopolskiego i mieli wręczyć go podczas audiencji. W pewnym momencie powiał mocny wiatr i obraz z hukiem spadł na ziemię. Po placu przeszedł jęk grozy. Ojciec Przydatek uspokoił pielgrzymów i dalej prowadził modlitwę, a ja przypomniałem sobie o biskupach na sympozjum w Auli Pawła IV. Pobiegłem w tamtym kierunku. Informacje o zamachu jeszcze tam nie dotarły. Opowiedziałem bp. Szymeckiemu, co się stało, a on oznajmił wszystkim o zamachu na papieża – wspomina brat Marian. Biskupi pomodlili się za Ojca Świętego i od razu poszli na plac, do pielgrzymów.

– Następnego dnia pojechaliśmy z biskupami do Kliniki Gemelli. Była oblegana przez dziennikarzy z całego świata – opowiada.

Dzięki pomocy służb watykańskich udało się dotrzeć do środka i biskupi porozmawiali z lekarzami o stanie zdrowia papieża. – Po rozmowie stanęliśmy przed problemem, jak wydostać się z kliniki. Udało się wyjść tylnym wyjściem, ale i tak zauważyli nas dziennikarze. Wszyscy chcieli znać najświeższe informacje, nie obyło się bez gonitwy z kamerami za nami – wspomina brat Marian.

– Smutne to były dni i tygodnie. Ludzie modlili się bardzo żarliwie, żeby papież wrócił do zdrowia. To był wielki zryw, każdy szedł gdzieś na modlitwę w tej intencji – dodaje.

W pierwszą niedzielę po zamachu, 17 maja, na plac znowu przybyły tłumy. W godzinie Anioła Pańskiego otworzyło się okno papieskiej biblioteki. Tym razem nie pojawił się w nim Jan Paweł II, ale na plac popłynął jego głos. Nagrany głos zbolałego, zmęczonego papieża. – Ojciec Święty dziękował za modlitwę, po czym powiedział, że przebacza bratu, który mu to uczynił. Po tych słowach na placu płakali nawet mężczyźni – mówi brat Marian.

Kiedy Ojciec Święty mógł już wstawać, ukazywał się w oknie szpitala, żartując, że teraz Watykan przeniósł się do Kliniki Gemelli. – Woziłem wtedy gości z Polski do papieża, do kliniki – opowiada brat Marian. – Nie miałem możliwości spotkać się z nim osobiście, aż do 10 października w Castel Gandolfo, w trzecią rocznicę pontyfikatu.

– Gest przebaczenia w pierwszym publicznym przemówieniu był znakiem świętości papieża. Kiedy człowiek bardzo cierpi, nie myśli o innych sprawach poza swoim bólem. Ale Ojciec Święty pomyślał dalej, o przebaczeniu strzelającemu do niego człowiekowi – mówi brat Marian.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 18 kwietnia

Czwartek, III Tydzień wielkanocny
Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba.
Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 6, 44-51
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najczęściej czytane komentarze



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter