29 marca
piątek
Wiktoryna, Helmuta, Eustachego
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Pamięć o księdzu Kotlarzu

Ocena: 3.575
3282

Zawsze był blisko ludzi, na jego kazania ściągali wierni z sąsiednich parafii, pisali nawet podania, by go do nich przydzielono. Nie bał się mówić o „nauczycielach bałwochwalcach”, co odbiło się serią pism między Wojewódzką Radą Narodową a zwierzchnikami ks. Kotlarza. Więzienia pełne były takich „nieprawomyślnych”, w miejscu odosobnienia przebywał kard. Stefan Wyszyński, mimo to ks. Roman się nie bał. – W słowach nie znosił kompromisu, nazywał rzeczy po imieniu – mówi o. Marian Sojka. – Z tego powodu ciągnęła do niego młodzież, a władze miały go na oku.

Ksiądz się nie bał, ale obawiał się o niego biskup, toteż przeniósł go do parafii w Żarnowie w powiecie koneckim, a w 1958 r. ks. Kotlarz znalazł się w parafii w Koprzywnicy pod Sandomierzem. Już jednak w połowie 1959 r. do bp. Jana Kantego Lorka wpłynęło żądanie władz o usunięcie ks. Romana. Miał odtąd posługiwać wyłącznie na głębokiej wsi. Dowodem jego „warcholstwa” były teksty kazań i rozmów z wiernymi w zakrystii, jak te: „Od was, rodzice, zależy, czy religia będzie wykładana w szkołach, czy nie”, „Młodzieży! Nie wierzcie w to, co wam mówią w szkołach, że Boga nie ma i nie było na ziemi. (…) Państwo, które wojuje z Bogiem, musi upaść, tak jak Hitler”.

Kilkuset parafian pisało do biskupa, ministra oświaty i urzędu ds. wyznań; powstał Komitet Obrony ks. Kotlarza. Dostali ostrzeżenie, że sprawa ociera się o bezpiekę i lepiej niech nie ryzykują. Komitet się rozwiązał, a ks. Kotlarz został przeniesiony do Mirca. „O tempora! ” – skomentował w swoim albumie.

Czas posługi w tamtejszej parafii zbiegł się z usunięciem religii ze szkół w 1961 r. „Wyrzucili mnie chyba dlatego, że uczyłem wasze dzieci odróżniać dobro od zła, że uczyłem mówić prawdę i iść zawsze prostą drogą” – powiedział, po czym zabrał dzieci na katechezę do… przydrożnego rowu. Zaczęły się „lekcje na wygnaniu”.

Dorosłym imponował postawą społecznikowską, dzieciom także nowinkami technicznymi: przeźroczami, tańcami przy adapterze. Ale potrafił też w środku sylwestra wywieźć ludzi z remizy strażackiej do kościoła – taki miał dar. Mimo to, a może właśnie dlatego, był wciąż przenoszony: najpierw do Kunowa, potem do Nowej Słupi, wreszcie do Pelagowa. Tu nie tylko zastępował chorego proboszcza, ale też posługiwał w szpitalu psychiatrycznym. Lekarze mówili, że ma większą moc ozdrowieńczą niż lekarze. Po kryjomu chrzcił dzieci prominentów z Radomia, im samym udzielał Komunii. Doprowadził do pojednania z Bogiem zacietrzewionego komunistę i ateistę.

Władze nękały go podatkami, piętrzyły się grzywny za prowadzenie punktu katechetycznego w nawie kościoła, do którego po Mszy przychodziły 134 osoby.

 

Święty od zawsze

Nie miał gospodyni na stałe, organisty, kościelnego. Sam dbał o wystrój ołtarza. Na religii uczył przykazań, ale i pobudzał do myślenia. – Kiedy zabrał nas na Jasną Górę, mówił: „Nie módlcie się o to, czego byście chcieli, ale o to, co Bóg uznał dla was za dobre”. Miał niezwykły szacunek dla krzyża. Na kartach pocztowych pisał: „Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska jest Polską, a Polak Polakiem”. Uczył: „W sytuacji beznadziejnej, gdy nie będziesz wiedział, co robić, pamiętaj o krzyżu”.

Tomasz Świtko jeździ na grób ks. Kotlarza od 42 lat. – Obrzydzano nam go: że pijak, łajdak, erotoman, a my i tak jeździliśmy do niego z prośbami, o ratunek w chorobie, w kryzysie rodzinnym. Kiedyś utknąłem do późnej nocy w powstającym sanktuarium w Kałkowie, a rano miałem być w Pelagowie na uroczystościach. Modliłem się wtedy: „Księże Romku, jak mi pomożesz, zrobię dla ciebie wszystko”. Niebawem podjechał autokar, ale zanim z niego wysiadłem, zapomniałem o swoim zobowiązaniu.

Kilka tygodni później ze snu wyrwał go ks. Romek, przypominając: „Obiecałeś mi coś”. Pan Tomasz wsiadł na rower i popędził do proboszcza: „Księdza Kotlarza trzeba upamiętnić”. Na najbliższej Mszy proboszcz ogłosił, że szuka chętnych do tego przedsięwzięcia. Zgłosiło się tyle osób, że na grupy trzeba było dzielić. Tak w 1991 r. powstała kaplica ks. Romana Kotlarza na Golgocie w Kałkowie. – Dla mnie on zawsze był święty! – przyznaje Tomasz Świtko.

Korzystałam z książki „Byłem z tymi ludźmi” Szczepana Kowalika, Arkadiusza Kutkowskiego i Jerzego Kutkowskiego

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Absolwentka polonistyki i dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim, mężatka, matka dwóch córek. W "Idziemy" opublikowała kilkaset reportaży i wywiadów.

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 29 marca

Wielki Piątek
Dla nas Chrystus stał się posłusznym aż do śmierci, i to śmierci krzyżowej.
Dlatego Bóg wywyższył Go nad wszystko i darował Mu imię ponad wszelkie imię.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 18, 1 – 19, 42
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter